Pewnego słonecznego dnia młody mężczyzna zostaje potrącony przez samochód i ginie na miejscu. Żadne fakty nie wskazywały na to, że dzisiejszy dzień będzie jego ostatnim. Z powodu paradoksów w polskim prawie nieboszczyka nie ma kto odwieść. Karetka do szpitala nie weźmie, bo może wozić tylko chorych, a o umarłych w ustawie nie ma ani słowa. Policja również nie kwapi się do spełnienia obowiązku. W końcu młoda lekarka decyduje się pomóc młodym stróżom prawa i oferuje, że ona sama zawiezie nieboszczyka do szpitala. W końcu tam zmierza. Anna nie przewidziała tylko jednego. Od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Mikołaju, którego na tym świecie już nie ma. Tak jakby nie ma. Bo nieboszczyk nie stygnie, w powietrzu unosi się przyjemny zapach, a w pacjenci zaczynają się czuć o wiele lepiej.Pod sam szpital natomiast ściągają pielgrzymki chorych i dzieją się cuda.
Takiej książki jeszcze nie czytałam. Absurd goni w niej absurd i jeszcze absurdem pogania. Kiedyś spotkałam się ze stwierdzeniem że tylko naprawdę inteligentny człowiek jest w stanie stworzyć coś absurdalnego. Weźmy na przykład takiego Gombrowicza i jego Ferdydurkę. (Słowacki wielkim poetą był…!). A jak to jest z Kaprowiczem?
Nie umiem pisać dobrze (ha, ja wcale nie umiem pisać, ale przemilczę to) o książkach dobrych i podziwiam ludzi, którzy emocje, jakie towarzyszyły im podczas czytania, potrafią ubrać w słowa. I to wszystko poprawne, bez błędów językowych czy stylistycznych, tak, że czytanie tego co stworzyli innym sprawia radość. Ale postaram się tym razem napisać coś sensownego.
O Kaprowiczu nie usłyszałam wcale niecały rok temu, kiedy to jego nazwisko pojawiało się we wszystkich artykułach kulturalnych (i tych nie również). Już od jakiegoś czasu w oczy rzucały mi się jego Ości, Cud czy Sońka. I w końcu „dorwałam” Cud. Musicie wiedzieć, że gdy na półce w bibliotece widzę tytuł, na którego przeczytaniu zależy mi bardzo, ale to bardzo to rzucam się na niego. Najsampierw szybko rozglądam się naokoło, czy nikt inny nie zamierza zabrać danej książki mi sprzed nosa, a później szybko chwytam i przez cały czas, gdy buszuje po regałach jej nie oddaje. Tak właśnie było z Cudem (i wieloma innymi książkami…:)).
Książka sprawiła na mnie niesamowite wrażenie. Po pierwsze śmiałam się niemal na każdej stronie, chociaż wydarzenia były dziwne, cała akcja momentami poplątana. Inni unosiliby brew (lub brwi) z politowaniem jednak dla mnie Cud był prawdziwie literacką ucztą i skutecznie umilał mi czas, kiedy robiłam sobie przerwy od Zbrodni i kary.
Jeżeli jesteście gotowi na sporą dawkę humoru, groteski i ironii to sięgajcie. Bez wahania. A ja zaczynam rozglądać się za innymi powieściami autora.
książka
Nie czytałam jeszcze nic Karpowicza. Myślałam, że zacznę od ,,Ości", ale może faktycznie ,,Cud" byłby lepszy na pierwszy ogień, skoro taki interesujący 🙂
Kochana, popraw sobie w tytule i w recenzji literówkę: nie KaPRowicz, ale Karpowicz 🙂 Co do książki – super, jestem na tak, tym bardziej, jeśli przypomina Ferdydurkę, lubię absurdy. Tego autora czytałam jeden reportaż i bardzo mi się podobał styl, więc na pewno jeszcze po niego sięgnę 🙂
"Gesty" Karpowicza przypadły mi do gustu, zatem z przyjemnością sięgnę po kolejne powieści jego autorstwa.
Przekonałaś mnie do siebie swoją recenzją, a raczej jednym konkretnym zdaniem, mianowicie: Absurd goni w niej absurd i jeszcze absurdem pogania. 🙂 Akurat mam ochotę na taką na sporą dawkę humoru, groteski i ironii, dlatego chętnie zaznajomię się z powyższą pozycją.
Zaciekawiłaś mnie tą książka 🙂
Jak ja kocham to uczucie, gdy w bibliotece na półce dostrzegam książkę, która chcę przeczytać, niby nic a cieszy :))
Zachęciłaś, chętnie przeczytam.
Czytałam "Ości" Karpowicza i bardzo mi się podobały. Absurd wymieszany z codziennym życiem niecodziennych ludzi. Z chęcią sięgnę po kolejne dzieła autora, bo jego styl szczerze mnie zachwyca. 🙂
Znam doskonale i chyba całkowicie popieram Twoją recenzje 😉
Twórczości Karpowicza nie znam, ale takie książki ze sporą dawką humoru przyjemnie się czyta. Może dzięki Twojej recenzji po nią sięgnę 🙂
Czytałam tylko jedna książkę autora i mam apetyt na kolejne 🙂
Jakoś fabuła mnie nie ciągnie, ale te wybuchy śmiechu jak najbardziej na plus:) Poszukam w bibliotece.
Mam wielką ochotę sięgnąć po tą książkę 🙂
Pozdrawiam i zapraszam do mnie INNA
happy1forever.blogspot.com
Wow! Zaciekawiłaś mnie tym krótkim streszczeniem. Szukam i czytam na wykładzie z badań naukowych 🙂
Ironia, humor, groteska… Niczego więcej mi nie trzeba 🙂
Ciekawa recenzja, zachęcająca 🙂 Fabuła brzmi intrygująco i dlatego jestem skłonna poznać autora 🙂
marzę o Sońce tego autora, czuję, że z jego prozą bardzo się polubimy.
Absurdy podane w sensownej formie zawsze są mile widziane 🙂 Autora jeszcze nie znam, ale mm nadzieję to zmienić; liczę, że w tym roku.
Czytałam tę książkę już jakiś czas temu i owszem, wtedy zrobiła na mnie wrażenie, a teraz nie za wiele z niej pamiętam… ale mimo wszystko, mam ochotę na więcej 🙂
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Miałam zamiar przeczytać najpierw „Sońkę”, ale nie wiem, czy bardziej nie interesuje mnie „Cud”.