Powrót do… „Siła niższa” Marta Kisiel
Bardzo byłam ciekawa co tam u Kondrada i jego dożywotników słychać, chociaż już bez Szczęsnego (chociaż męczący, to przyznajcie sami że w końcu go polubiliście). W nowym domu, tak innym od Lichotki, przyjdzie im wieść „nowe życie”, pełne niespodzianek, nowych gości i lokatorów. Konrad musi przyzwyczaić się do wikinga, widm żołnierzy Wermahtu, nowej lokatorki i lokatora, Anioła Tsadkiela, którego pisarz zgodził się przetrzymać. Na jakiś czas.
Jak można się domyślić w nowym domu nie jest nudno – tytułowa siła niższa robi wszystko, aby urozmaicić życie Konradowi, któremu pojawiły się na głowie pierwsze, siwe włosy. Jeżeli tęskniliście za Dożywociem, za tym klimatem, poziomem absurdu i językiem autorki, to Siła niższa jest dla was lekturą obowiązkową. Nie zawiedziecie się na pewno.
Dożywocie okazało się dla mnie książką, która pozwoliła mi oderwać się od codzienności i całkowicie zatonąć w świecie wykreowanym przez autorkę. Zapomnieć o obowiązkach, stresie i nerwach, które z dnia na dzień coraz bardziej mnie przytłaczały. Podczas lektury uśmiech nie schodził mi z twarzy, a podziw dla Marty Kisiel rósł z każdą kolejną stroną. Pokochałam bohaterów, zapragnęłam mieć takie własne, niepozorne Licho i Krakersa, który był mistrzem kulinarnym. Nad Szczęsnym bym się jeszcze zastanowiła, bo rozśmieszał mnie mieszkając u Konrada, a w moim własnym domu raczej by mnie denerwował. Do Siły niższej podchodziłam z pewną obawą i lękiem. Odwlekałam tę lekturę w czasie, ale gdy już sięgnęłam po książkę i przeczytałam kilka stron… przepadłam.
Jeżeli chcecie mieć za sobą przespaną noc bo jesteście przed ważnym spotkaniem i egzaminem to raczej darujcie sobie Siłę niższą. Owszem, ta książka potrafi odstresować, ale raczej nie chcielibyście pojawić się następnego dnia z podkrążonymi oczami podpartymi na zapałki. Ja sama spędziłam nad powieścią Marty Kisiel pół nocy, co skutkowało zmęczeniem. Ale nie żałuje. O nie! Świat wykreowany przez autorkę wprost porywa nas. Od pierwszej do ostatniej strony, a po zakończeniu lektury chcemy jeszcze więcej i więcej! Absurd goni absurd, dziwne sytuacje napotykają bohatera co chwilę, a zmiany akcji zaskakują. Najbardziej zdziwiło mnie pojawienie się Carmilli, czyli bezwzględnej agentki Konrada Romańczuka, ale o tym co takiego uczyniła ta kobieta, musicie już sami przeczytać.
Tuż obok znanych bohaterów takich jak Licho, urocze, różowe króliczki czy Konrad Romańczuk pojawiają się inni, nowi, jak Turu który sprawował pieczę nad domem pod nieobecność właścicieli czy Tsadkiel, nowo nabyty na przetrzymanie Anioł Stróż, którzy tylko urozmaicają życie i codzienność mieszkańców domu. Moim zdaniem autorka przeszła samą siebie tworząc nowe kreacje bohaterów. Każdy z nich jest inny, ma odmienny sposób bycia czy wypowiadania się. Cała Siła niższa bardzo wyróżnia się wśród bohaterów innych książek, których tak wiele. Na pewno nie zginie przytłoczona innymi nowościami, na co nie pozwolą oddani fani Ałtorki.
Jeżeli nadal nie wybraliście lektury na najbliższe dni, a znacie Dożywocie, to sięgajcie po Siłę niższą. Duża dawka dobrego humoru, zbiegów okoliczności, absurdalnych sytuacji. Czego chcieć więcej? Tylko kolejnej części!
Oficjalna recenzja dla portalu Papierowe Motyle.
Mam zamiar niedługo zapoznać się z twórczością autorki. 😉
Chyba ani razu nie natknęłam się na negatywną opinię dotyczącą twórczości tej autorki, dlatego z przyjemnością poznam bliżej historie, które tworzy.
Muszę wreszcie przeczytać cos tej autorki.:)
Przyznam, że mi się bardziej "Dożywocie" podobało, a i tak z książek w takim stylu nie jest to jeszcze moja ulubiona pozycja ;). Ale całkiem przyjemnie się czytało.