Morska otchłań.”Morza szept” Patricia Schröder
Czasami potrzebna jest lektura która pozwoli uciec w świat baśni, mitycznych stworów i czarów, aby móc się odprężyć i zapomnieć o rzeczywistości. I czasami takie ucieczki są przyjemne – pełne przygód, marzeń, miłości. Wciągają i zapadają w pamięci na długi okres czasu, jeżeli nie na zawsze. Morza szept to książka, która zapowiadała się arcyciekawie. I miałam wobec niej wieeeelkie oczekiwania. Myślałam, że odpłynę w świat marzeń, bo która z nas będąc dzieckiem nie chciała być syreną, pływać w morskich odmętach, przeżywać niesamowite przygody niczym Arielka z disnejowskiej Małej Syrenki? Czy Morza szept to książka, która spełniła moje oczekiwania?
Eloide to zwykła nastolatka jakich wiele. Jednak jej życie nigdy już nie będzie takie jak dawniej. Ojciec dziewczyny zginął w wypadku. Matka postanawia wysłać ją do ciotki, na jedną z wysp kanału La Manche, do ciotecznej babki dziewczyny. Eloide zostawia wszystko – przyjaciółkę, rodzinny dom, rozkochanego w niej młodzieńca. Już na lotnisku dziewczyna poznaje tajemniczego Javena Spinxa, a gdy opowiada o nim swojej rodzinie, wszyscy milczą jak zaklęci. Na wyspie jednak nic jest takie, jak powinno. Pewna kobieta oznajmia Elodie że przynosi śmierć, a dzień później, zostają odnalezione zwłoki młodej dziewczyny.
Zapowiadało się fajnie. Fabuła zachęcała do sięgnięcia po książkę, a okładka wabiła wzrok i obiecywała lekturę wciągającą, przyprawiającą o dreszcze i taką, której się nie zapomni. Niestety – to była pomyłka. I to duża. Chociaż na początku starałam się „wkręcić” w całą historię, to z każdą kolejną stroną, każdym kolejnym słowem zaczynałam wątpić i miałam ochotę zostawić książkę niedoczytaną. Jednak miałam nadzieję że coś się, że coś się zmieni, że akcja się rozkręci, a bohaterka przestanie być taka bezbarwna, bezosobowa i zacznie być osobą, którą da się polubić. Moje marzenia spełzły na niczym, kilka rozdziałów pominęłam bo i tak by nic do lektury nie wniosły.
Wspomniałam o bohaterce, która nawet mnie nie irytowała. Nie raz wspominałam o postaciach, które mnie irytowały, denerwowały i doprowadzały do białej gorączki, a podczas czytania miałam ochotę książkę rzucić w bok i zapomnieć o niej, wymazać ją z pamięci i z życia tak, aby już nigdy nie pojawiła się na mojej drodze. Ale Eloide była.. bezbarwna. Nie mogłam zrozumieć jak główną bohaterkę można uczynić tak nudną, bezosobową i dziwną. Bo chociaż narracja prowadzona była w pierwszej osobie, to nie potrafiłam odczuć że bohaterka jest postacią główną, motorem napędowym całej akcji, kimś, kto powinien całą maszynę nakręcać aby coś się działo.
Kolejnym minusem są wydarzenia. Czytając, miałam wrażenie że autorka wprowadziła jakiś wątek, aby zaraz o nim zapomnieć i zacząć następny, do poprzedniego nie wracając. Irytujące, nieprawdaż? Również na nerwy działało mi to, że niektóre wydarzenia były tak bezsensowne że siedziałam i zastanawiałam się o co chodzi, bo zazwyczaj staram się zrozumieć takie rzeczy w czytanych przeze mnie powieściach. Gdy zamknęłam książke, w głowie miałam mętlik z powodu niewyjaśnionych wątków i zdarzeń, które piętrzyły się niczym ogromny tort, z bezbarwną bohaterką na samym czubku, jako udekorowanie powieści nudnej jak flaki z olejem. Autorka nie potrafiła wciągnąć, zainteresować. Wiem, że to może być wina tłumacza, ale z pustej butelki to i Salomon nie naleje (czy jakoś tak) choćby nie wiem jak się starał.
Reasumując, Morza szept zapowiada się obiecująco, ale nudzi i nie jest książka dobrą na zrelaksowanie się. Może i ja jestem już za stara na takie książki, ale nadal po niektóre sięgam i wywołują u mnie odczucia zupełnie inne niż Morza szept.
Tekst stanowi oficjalną recenzję dla redkacji Essentia.
Szkoda, że się zawiodłaś 🙁
Nie tylko ciebie rozczarowało, o Elodie myślałam to samo, wiele spodziewałam się po tej książce, a jedyne co naprawdę bardzo mi się podobało to … okładka ;D
Parę razy ta powieść mignęła mi w księgarni, kiedyś nawet myślałam o przeczytaniu, ale chyba jednak lepiej będzie jak dam sobie spokój. Skoro nic się nie dzieje, a główna bohaterka jest nudna i bezbarwna to szkoda czasu.
Może ja też już jestem za stara na taką książkę…
Skoro książka nudzi, to ja bez żalu ją sobie odpuszczam, gdyż marzy mi się coś znacznie bardziej emocjonującego i dynamicznego.
Ja bardzo lubię takie książki, nie uważam, że jestem na nie za stara, aczkolwiek mam już trochę wiosen 🙂 i jestem rozczarowana. Szkoda, że nudzi, bo zapowiadała się ciekawie 🙂
Nie sięgnę po tą pozycję mimo że okładka zapowiadała się bardzo fajnie, jeżeli Ciebie aż tak znudziła to ja sobie odpuszczę
Pozdrawiam i zapraszam do mnie INNA
http://happy1forever.blogspot.com/
Szkoda, że książka okazała się takim rozczarowaniem…
Pomysł zapowiadał się ciekawe, szkoda że wykonanie takie słabe.
Taka ładna okładka.. ale jeśli książka nudna to szkoda na nią czasu.
Jak dla mnie, to Ani opis nie zapowiada nic ciekawego, ani okładka nie jest specjalnie ładna, a po Twojej opinii widzę, że cała książka jest kiepska. Nie, to na pewno nie jest książka dla mnie.
http://www.rozdzial5.blogspot.com
Dawno temu czytałam recenzję tej książki, również nie była pochlebna i zakodowałam sobie, żeby nie ulec pięknu tej okładki… I postanowienia dotrzymam. Nie chcę się rozczarować treścią.
Dawno już czytałam ten tytuł (nie tegoroczne wakacje, tylko jeszcze poprzednie) i pamiętam do dziś, że w tej historii panuje lekki zamęt. Szkoda, bo mogłaby być lepsza 🙂 Bardzo się nastawiłam na ten tytuł, kiedy wyobraziłam sobie już samo miejsce akcje – lubię wątki, gdzie uaktywniona zostaje mitologia mórz i oceanów – ale tego poszukać muszę chyba w innym tytule. Pozdrawiam!
Okładka naprawdę piękna, to fakt…Ale jeżeli bohaterka, jest tak bezbarwna, jak właśnie opisujesz, to zrezygnuję.
Okładka bardzo ładna, ale treść mnie nie zachęca. Obserwuję Twój blog, gdyż bardzo rzeczowo recenzujesz i mam nadzieję, że znajdę tu kilka interesujących książek, o których nigdy nie słyszałam. Zapraszam do mnie 😉
Nigdy nie miałam na nią ochoty, więc na szczęście nic nie straciłam 😉
Jak dobrze Cię rozumiem…też czasem bardzo potrzebuję takiej lektury: może i niezbyt mądrej, ale trochę bajkowej, odprężającej i pozwalającej zapomnieć o problemach. I też często jestem rozczarowana. Chociaż mnie zazwyczaj te główne bohaterki irytują, to stworzenie tak bezbarwnej postaci, która nie wzbudza większych emocji, też jest zbyt chwalebnym osiągnięciem;)
Już o tej ksiązce gdzieś słyszałam, choć to chyba pierwsza recenzja, jaką mam przyjemność poznać. Ja chyba na razie sobie odpuszczę. Czasem potrzebuję wytchnienia przy lekkiej książce, ale chyba nie postawiłabym na tę w takiej sytuacji 😉
Jeśli ominęłaś rozdziały i one nic nie wniosły to nie mam, co po nią sięgać. Okładka czarująca fakt, ale najbardziej chodzi o treść, a tu szwankuje i to poważnie… 😉
Pozdrawiam.
Ja już w ogóle nie czytam takich powieści. Nudzą mnie wszystkie bez wyjątku i jeszcze ta tandetna okładka…
Zgadzam się. Niestety takich książek, które są dobre i spełniają kryteria lektury czarującej, fascynującej i odprężającej, jest coraz mniej 🙁
Ja również lubię, ale nie wszystkie mi sie podobają 🙂
Okładka piękna, ale skoro piszesz, że nie przypadła Ci książka do gustu – wierzę, bo trafiają się niestety takie książki…
Wiele słyszałam o tej książce, ale czuję że mi również nie przypadłaby do gustu
Musze powiedzieć, że okładka jest magnetyczna, szkoda tylko, że treść już nie. Pozdrawiam 🙂
Raczej sobie odpuszczę tą książkę. Nie mam ochoty na nudną lekturę. Ale okładka jest zniewalająca, szkoda że treść wypada tak marnie…
Czyli podziękuję 🙁