„Księga morza” Morten A. Strosken. Spełnianie marzeń czy szaleństwo?
O ile ludziom ląd udało się poznać bardzo dobrze, to pomimo zaawansowanych technologii, postępującej nauki, głębiny nadal zostały dla nas niedostępne i niezbadane. Od wielu, wielu lat krążą legendy o olbrzymich potworach, które mieszkają na samych dnach oceanów i mórz, a polują na dzielnych żeglarzy. Te historie funkcjonują w naszych społeczeństwie od dawien dawna. To co nieznane najbardziej nas intryguje i przeraża, a dobrze wiemy, że tam jest coś więcej. Nie tylko wraki statków czy też zatopione skarby, o których śnią łowcy przygód, ale także stworzenia, o których nawet nam się nie śniło.
Morten A. Strosken wraz ze swoim przyjacielem Hugo, postanawiają złowić rekina błękitnego. Nie jest to zwykła wyprawa na ryby – wymaga ona wielu przygotowań, wielotygodniowego czekania na pomyślne warunki pogodowe, dobrej przynęty i cierpliwości, bo nie wszystko przychodzi do nas łatwo i szybko. Ta wyprawa na zawsze zostanie w ich pamięci, chociaż Hugo, wychowany w nadmorskim miasteczku, w wielopokoleniowej rodzinie, z przemysłem rybackim jest bardzo związany, i widział niejedno.
Jednak niech was nie zmylą pozory – to nie tylko historia o polowaniu na rekina błękitnego, z małej łódki. To doskonała literatura faktu, która pomimo bogatego, naukowego słownictwa niesamowicie wciąga. Trochę obawiałam się tej książki – miałam wrażenie, że ta cała historia mnie przytłoczy i nie dam rady jej dokładnie poznać; że odłożę Księgę mórz na bok, i nigdy do niej nie wrócę.
Autor bardzo dokładnie wprowadza czytelnika w swój świat. Skupia się nie tylko na przygotowaniach do wypłynięcia w morze, ale także na historii połowów ryb, rekinów czy też wielorybów. Dzięki jego Księdze morza można poznać wiele fachowego słownictwa na temat kutrów rybackich, sprzętu, czy obróbki. Strosken przedstawia bardzo dokładnie historię miejscowej fabryki, gdzie zajmowano się obrabianiem złowionych okazów; wyławia z historii sylwetki ludzi, może i mało znanych, ale którzy zapisali się w pamięci okolicznych mieszkańców, albo i ludzi obeznanych w temacie, którzy przyczynili się do rozwoju tej dziedziny nauki.
Strosken nie tylko skupia się na morzu. Jego książka to istna skarbnica ciekawostek i faktów – o historii człowieka, geologii, prehistorii. Przekazuje on swoim czytelnikom wiele wiedzy, posługując się językiem prostym i rzeczowym, przez co lektura tej książki nie jest trudna, a raczej łatwa i przyjemna. W dodatku, a to jest wielkim plusem, pan Morten uświadamia czytelnika – na temat zmiany klimatu na ziemi i zmian, jakie zachodzą może i powoli, ale ciągle i w końcu skutki będą nieodwracalne i bardzo widoczne. Zwraca uwagę na ogromne zanieczyszczenie środowiska – czy katastrofa statku, który przewoził gumowe kaczuszki, których dzieci używają do kąpieli może być przerażająca, czy też zabawna i dość groteskowa – wyobraźcie sobie małą, gumową zabaweczkę, która dryfuje sobie przez wody mórz i oceanów? Może. A dlaczego? Łatwo się tego domyślić, a resztę, bardzo dokładnie, autor przedstawia w książce.
Po lekturze Księgi mórz jeszcze bardziej pokochałam Norwegię, kraj magiczny, który od lat intrygował ludzi. Poznałam jego historię, stare wierzenia, klimat oraz wiele innych ciekawych faktów dzięki powieści Stroskena. I rozbudził we mnie chęć poznania tych wszystkich stworzeń, jakie dotąd zostały odkryte. Nie miałam pojęcia, że na naszej planecie żyją istoty, które do tej pory spotykałam w bajkach; które wykształciły przeróżne cechy, aby przeżyć w bardzo niekorzystnych warunkach.
Za egzemplarz bardzo dziękuje Wydawnictwu Literackiemu!
Uwielbiam tę książkę 🙂 Bardzo dobrze się przy niej bawiłam!
Nie sadzę, żeby mi się spodobała. Chociaz, mogłoby być zabawnie. Sama nie wiem, ale recenzja bardzo dobra.
Widzę, że książka porusza wyjątkowo ważne tematy, jednak nie jestem pewna czy byśmy się polubiły z literaturą faktu i tym naukowym słownictwem 😉
Na spokojne zaczytanie jak najbardziej, będę ją miała na uwadze. 🙂
Bookendorfina
Ach coś czuję, że to będzie świetna przygoda, więc chętnie sięgnę kiedyś po ten tytuł 🙂
PS W drugim akapicie wkradł się chochlik – powinno być "warunki pogodowe" jak mniemam 🙂
Nie czytałam jeszcze literatury faktu na podobny temat, dobrze byłoby to zmienić 🙂
Chyba jeszcze nigdy nie sięgnęłam po literaturę faktu, ale myślę, że ten tytuł może być dla mnie całkiem przydatny. Jeśli uda mi się ją przeczytać, to na pewno chociaż część zadań na przyszłorocznej maturze z geografii będę mieć dobrze 😛 Zresztą od dawna jestem zafascynowana Skandynawią, więc może przeczytam tę książkę, aby dowiedzieć się więcej na jej temat.
Pozdrawiam!
Gdyby nie recenzja, pewnie nie zainteresowałabym się tą publikacją. A tak, mam wrażenie, że mogę w niej znaleźć ciekawe i pouczające informację.