Margo, myślałam, że nie możesz być bardziej irytująca.| „Wilczyca” Katarzyna Berenika Miszczuk
Po lekturze Wilka wiedziałam, czego mogę się spodziewać po jego kontynuacji, ale bałam się, że autorka tak poprowadzi akcje, że nie dam rady doczytać tej książki do końca. Jednak powiedziało się a, to trzeba powiedzieć i b. Do Wilczycy podeszłam z mniejszym entuzjazmem niż do pierwszego tomu.
Czy po wydarzeniach z poprzedniej części bohaterowie mogą wieść spokojne, pozbawione lęku życie? Margo i Max mają nadzieję. Instytut się nimi nie interesuje. Ivette nadal nie odzyskała pamięci, choć zaczyna rozpytywać o wiele rzeczy Margo, która chcąc ją chronić, zataja przed nią prawdę. Gdy wydaje się, że wszystko wraca do normy, w lesie ludzie zaczynają znajdować ofiary ataków dzikiego zwierzęcia. Kto za tym stoi – Instytut czy może ktoś watahy? Dlaczego Max nagle zaczyna się zmieniać? Panna Cook chcą ratować przyjaciół i chłopaka, postanawia stawić czoło mrocznej stronie Wolftown.
Wilczycę oceniłabym niemal tak samo jak pierwszą część duologii, może nawet nieco gorzej, gdyby nie zakończenie. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Katarzyna Berenika Miszczuk wiedziała, że chcę napisać dwa tomy, zakończyć tę historię. Owszem, mogłaby do niej wrócić, ale wszystkie wątki, zagadki i tajemnice zakończyła w sposób ciekawy. Gdy dobrnęłam w końcu do tych ostatnich stron, nie mogłam wyjść z podziwu i miałam wielką ochotę bić autorce brawa. Trudno napisać cokolwiek nic nie spoilerując, ale jeżeli ktoś przeczytał Wilczycę i ma takie same wrażenia na temat zakończenia tej książki, to niech się do mnie odezwie.
Jak wspominałam w recenzji Wilka, nie spodziewałam się wiele po powieści, napisanej przez nastolatkę. Nie mogłam sobie jednak odmówić tej lektury, bo twórczość pani Miszczuk lubię i cenię, a lektura pierwszych jej książek pozwoliła mi spojrzeć na jej twórczość szerzej i dostrzec drogę, jaką przebyła. Wilczyca, tak samo jak Wilk to typowe fanfiction, które opierało się na Zmierzchu, ale młoda Kasia miała swój pomysł na rozwinięcie tej historii, co jest plusem. Cieszę się, że nie ściągnęła wszystkiego z sagi Meyer, zmieniając ilość i imiona bohaterów, miejsce akcji i cechy zewnętrzne głównej bohaterki.
Margo nie zmieniła się nic a nic. Nadal mogę zaliczyć ją do tych irytujących bohaterek. Czytając książkę, miałam wrażenie, że miota się ona i nie wie co takiego ma robić. Stała się jedną ze stada, jej związek z Maksem jest szczęśliwy, kłóci się z Akim który cierpi i… tyle. I niesamowicie irytuje czytelnika. Tak samo jak gang motocyklistów / wataha. Autorka w pierwszym tomie przedstawiła ich jako tych mrocznych i poważnych, ale gdy tylko Margo się do nich zbliżyła okazało się, że to zwykłe dzieciaki (które potrafią zmienić się w wilki). Przez ich dialogi, wypowiedzi i zachowania ta nutka grozy, jaka im towarzyszyła została rozwiana i nic jej nie naprawiło. Aki, który miał być przywódcą silnym, ale działał on pod wpływem emocji, wydawał rozkazy i bawił się materiałami wybuchowymi. Nie tego się spodziewałam, ale też za wiele nie oczekiwałam.