Tully czyli film o kazdej i dla każdej matki.
Bycie rodzicem, a zwłaszcza matką, nie jest łatwe. Chociaż kobiety mają nadnaturalne zdolności do tego, aby wykonywać kilka rzeczy na raz to trudno wszystko ogarnąć na tip top. Nie ma się co oszukiwać. Nie ważne czy mamy jedno, dwoje, troje lub większą ilość dzieci. Każda z nas miewa gorsze dni. Każda z nad ma ochotę rzucić to wszystko, wyjść, trzasnąć drzwiami i nie wrócić.
O tym właśnie jest ten film, Tully. O matce. Takiej jak my. Jak każda z nas.
Nie wiem, kto pisał scenariusz do tego filmu, ale nie uwierzę w to, że palców nie maczała w tym matka. To, co zobaczyłam na ekranie było… o mnie. Marlo, gdy ją poznajemy, jest na końcówce trzeciej ciąży. Gdy rodzi dziecko, mała dziewczynkę ijuż nie daje rady ogarnąć wszystkiego, za namową brata zatrudnia opiekunkę na noc. W jej domu pojawia się przebojowa i sympatyczna Tully, która w nocy zajmuje się najmłodszą, aby Marlo mogła odpocząć. Ta pomoc bardzo wpłynie na kobietę i na całą jej rodzinę.
Każda matka jest superbohaterką. Co prawda bez peleryny, bez super fryzury i makijażu (chociaż to częściej), ale z supermocami, które pomagają jej ogarnąć wszystko to, co jest wokół niej. Nie wiem jak my, kobiety, to robimy. Zajmujemy się domem, praca, dziećmi. Owszem, teraz od początku naciskamy na to, aby partner lub mąż nam pomagali, ale są tez takie, które muszą sobie radzić same. Dzieci to prawdziwy skarb, ale bardzo wykańczający.
Tully jest młoda, przebojowa, sympatyczna, uśmiechnięta. Marlo natomiast zmęczona, z wieloma obowiązkami i zmartwieniami. Były swoim zupełnym przeciwieństwem. Różne jak ogień i woda, ale gdy pojawiały się na ekranie dopełniały się idealnie.
Zakończenie filmu jest pełne domysłów chociaż oczywiste. Jest idealnym dopełnieniem obrazu Marlo, jej zmęczenia, ciężkiej pracy i Tully. Polecam. Wszystkim matkom, kobietom w ciąży i tym, które nie planują mieć dzieci. I najlepiej obejrzeć ten film z partnerem