Gdy nie wszystko się ze sobą zgra | Nathalie Parker „Morska toń”
Nie ukrywam, że kocham fantastykę. Książki, które można zaliczyć do tego gatunku, czyta mi się zadziwiająco dobrze i niesamowicie przy nich odpoczywam, ale też mam pewne wymagania, które muszą spełnić. Morska toń to opowieść w której motywem przewodnim są piraci. Mało takich historii jest na rynku wydawniczym, ale zauważyłam, że powoli ta luka zaczyna się wypełniać.
Caledonia Styx przez Arica Athaira straciła wszystko – jego żołnierze zabili jej rodzinę i całą załogę, Młoda dziewczyna poprzysięgła mu zemstę. Wraz ze swoją nową załogą, złożoną z dziewczyn podobnych do niej, żegluje po morzach i mści się na statkach Pocisków. Jednak gdy jej najbliższą przyjaciółkę ratuje jeden z nich, Caledonia staje przed wyborem – pozwolić mu żyć czy może zabić? Czy można mu zaufać, czy doprowadzi do zguby całej załogi?
Mam słabość do historii o piratach. Gdy byłam o wiele, wiele młodsza, mama kupiła mi bajkę Klątwa Czarnej Roży. Piraci z Karaibów. Nawet nie tak dawno odnalazłam tę kreskówkę i obejrzałam z wielkim zaangażowaniem. Morska toń miała być historią, która mnie oczaruje, zachwyci, wciągnie w wir akcji, ale tak się nie stało. Po lekturze tej powieści czułam się niesamowicie zmęczona. Chociaż fabuła i akcja były interesujące, to w połączeniu ze wszystkim … Coś tutaj nie zagrało. Mam wrażenie, że autorka wiedziała co chcę napisać, ale wykonanie już nie bardzo jej wyszło. Nie spodobała mi się kreacja bohaterów. Niektóre dialogi były sztuczne i dziwne, nie czytało się tego z taką naturalną lekkością. Jakby ktoś na siłę włożył akurat takie słowa w usta bohaterów. Dodatkowo, ich wypowiedzi nie grały za bardzo z charakterami, które starała się zarysować autorka. Te dialogi zaczęły mi przeszkadzać już na pierwszych stronach, ale czytałam dalej, bo nadal dawałam tej historii szansę.
Mam też dużo do zarzucenia w kwestii rozwijania wątku romantycznego. Nic, nic i nagle bach – dwójka bohaterów się w sobie zakochuje. To nic, że jeszcze kilka dni temu Caledonia pałała do mężczyzny ogormną nienawiścią i chciała go zabić. Zróbmy z nich parę, na pewno doda to historii jakieś iskry. Cóż, nie dodało. Lubię relacje hate-love. Uwielbiam, jak przeradza się w miłość, ale Natahlie Parker zrobiła wszystko za szybko. Pomimo, że objętość Morskiej Toni jest normalna, miałam wrażenie, że zabrakło autorce miejsca na wiele wydarzeń czy rozbudowania niektórych scen. Jakby chciała się zmieścić w wyznaczonym limicie słów.
Najlepsze zostawiłam sobie na koniec – przyczepię się również do kreacji bohaterów. O ile autorka dość wyraźnie zarysowała Caledonię, to reszta stanowiła tło. Jasne, członkinie załogi miały jakieś cechy, ale ginęły pod maską obojętności. Nasza główna bohaterka miała być twarda, kierowana rządzą zemsty, odważna i brawurowa – wszystkie te cechy gdzieś się przewijały, ale jako pojedyncze akcenty a nie całokształt charakterystyki postaci.
Morska toń to książka kiepska. Pozbawiona iskry i niesamowicie niedopracowana, a szkoda, bo powieści o piratach jest stosunkowo mało i mogłaby zapełnić lukę. Na lekturę kolejnej części na pewno się nie zdecyduje.