Nie zapomnisz, zapłacisz | Anna Potyra „Pchła”
Brakuje mi kryminałów. Takich doskonałych, gdzie śledztwo prowadzi człowiek z trudnym charakterem i ciężką przeszłością, a morderca wodzi wszystkich za nos. Takich, gdzie trzeba się natrudzić, aby poznać sprawcę. Takich, które trzymają mnie w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, a akcja przyśpiesza bicie serce. Jak ja tęskniłam za taką książką – dobrze napisaną, z wyśmienicie uknutą intrygą. I wtedy przyszła do mnie „Pchła” Anny Potyry. Nie spodziewałam się niczego wielkiego, ale już po kilku stronach wiedziałam, jak bardzo się myliłam.
Adam Lorenz, komisarz Wydziału Zabójstw, przejmuje sprawę zabójstwa Łukasza Kosa, którego martwego w Wigilię Bożego Narodzenia, znalazła w mieszkaniu jego narzeczona. Komisarz jest w kropce – w mieszkaniu nie ma żadnych śladów, brak motywu, a wszystkie tropy prowadzą donikąd. Do pomocy zostaje wysłana psycholog, profilerka Iza Rawska, która twierdzi, że morderca opowiada jakąś historię, a jej ciąg dalszy jeszcze nastąpi. Razem z komisarzem starają się rozwiązać zagadkę zabójstwa.
Pomimo że akcja książki rozpoczyna się w Wigilię Bożego Narodzenia, to nie należy ona do powieści wesołych i nastrojowych. Nie. „Pchła” Anny Potyry wprowadza czytelnika ponury nastrój – zamiast białego puchu dostrzegamy rozjeżdżoną i szarą breję; mróz, który wesoło szczypie w uszy zastępują lodowate powiewy wiatru. Komsiarz Adam Lorenz nie należy do wesołków – jest ponury, ale dokładny i drobiazgowy. Jak cień ciągnie się za nim tragiczna przeszłość, która rzuca cień na jego teraźniejsze życie. Spokój odnajduje tylko podczas treningu lub walk bokserskich, w których aktywnie uczestniczy. Sprawa morderstwa Łukasza Kota wydaje się z góry przegrana, ale Lorenz się nie poddaję. To nie leży w jego naturze.
Anna Potyra wodzi czytelnika za nos. Po przeczytaniu prologu i kilku kolejnych rozdziałów wydawało mi się, że rozgryzłam tę sprawę. Ba, ja byłam tego pewna, nawet bardzo. Cóż, autorka pokazała mi jak bardzo się myliłam; że wszystkie tropy, które rzuciła policji i czytelnikowi, okazały się mylne. Gdy scenariusz, który obmyśliłam w mojej głowie nie sprawdził się, nie mogłam oderwać się od lektury. Musiałam się dowiedzieć, kto stoi za zabójstwem i jaki ma motyw. Czy Adamowi uda się go odnaleźć, zanim popełni największą zbrodnię, która będzie zakończeniem pisanej przez mordercę opowieści?
Nie chcę Wam za dużo zdradzić, bo i opis na okładce jest bardzo skromny, dzięki temu każda kolejna strona jest zagadką, którą z wielkim zaangażowaniem się odkrywa. Jestem ciekawa, czy autorka planuje kolejną część, bo „Pchła” okazała się świetnym kryminałem, który nie przejdzie cicho wśród zwolenników tego gatunku. Anna Potyra wykreowała przerażającego mordercę i inteligentnego komisarza, którzy idealnie się dopełnili. Plusem okazał się też fakt, że wątek obyczajowy w tej książce jest nieco z tyłu – z zainteresowaniem czytałam o życiu prywatnym bohaterów, ale moja uwaga w większości skupiła się na sprawie prowadzonej przez Lorenza, która swój początek miała już w czasie Powstania Warszawskiego.
Za książkę dziękuje Wydawnictwu Zysk i S-ka