Zdrada i miłość na Podlasiu | Justyna Bednarek Jagna Kaczanowska „Galopem po szczęście” PRZEDPREMIEROWO
Poprzednia seria Jagny Kaczanowskiej i Justyny Bednarek umiliła mi wiele wieczorów. Pierwszy tom czytałam, będąc jeszcze w ciąży i pamiętam, że tak ta historia tak mnie wciągnęła, że nie mogłam przerwać lektury. „Galopem po szczęście” musiałam przeczytać, a jednocześnie trochę się obawiałam, że nie spodoba mi się aż tak jak „Ogród Zuzanny”. Chciałam być tak samo oczarowana jak w przypadku poprzedniej serii, ale gdzieś z tyłu głowy pojawił się głosik, że moje nadzieje mogą się nie spełnić.
Basię poznajemy, kiedy porzuca swoje ułożone i bogate życie w Warszawie, i wraz z nastoletnią córką Karolą, wraca do rodzinnego miasteczka, Jędrzejowa Podlaskiego, który opuściła z wielkim hukiem wiele lat temu. Kobieta uciekła z domu, a potem rzadko do niego przyjeżdżała. Jednak wraca i nie zdradza nikomu prawdziwego powodu. Rozwód wydaje się dostateczną wymówką. Basia zostaje bez pieniędzy, samotna, z wieloma problemami na głowie. Kobieta musi znaleźć pracę i to ojciec, Marek, wyciąga do niej rękę – jest dyrektorem stadniny koni i proponuje jej posadę asystentki. Niestety, ucieczka ukochanej córki i siostry wciąż boli rodzinę Basi – matka nie może przeboleć wstydu oraz tego, że Grzelakowie byli na językach ludzi przez wiele lat; ojciec nie może uwierzyć, że córka porzuciła ich wspólne plany, a siostra, Ania czuje się zdradzona. Basia będzie musiała ułożyć sobie życie na nowo.
Jeżeli czytaliście „Ogród Zuzanny” to w „Galopem po szczęście”, pojawiają się znani bohaterowie, a ich losy bardzo przyjemnie się śledzi – z pewną nostalgią, jakby po latach spotkało się starych znajomych.
Najnowsza książka Justyny Bednarek i Jagny Kaczanowskiej oczarowała mnie od niemal pierwszych stron. Autorki przenoszą czytelnika na Podlasie – jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce (na równi z Roztoczem i górami), ze specyficznym klimatem i tragiczną historią, która wciąż żyje w sercach mieszkańców. Pisarki z miejsca akcji uczyniły kolejnego bohatera – dawne krzywdy wciąż są żywe, ludzie o nich pamiętają, pewna zaściankowość razi Karolinę, która przecież wychowała się w Warszawie. Czytając książkę, czułam się jakbym sama przeniosła się na Podlasie i szła tuż za bohaterami – oglądała ich życie, podziwiała wzloty i sukcesy, wspierała w upadkach; śmiałam się i płakałam wraz z nimi. „Galopem po szczęście” to książka, która wywołała we mnie tyle emocji, że odkładałam książkę na chwilę, aby zaraz do niej wrócić, żeby poznać zakończenie losów bohaterów.
Czego w tej historii nie ma? Są skomplikowane relacje rodzinne: wzajemna zazdrość, ból dzieci, które były gorzej traktowane w młodości, miłość, trud codziennego życia, problemy alkoholowe, a wszystko to dzieje się w małym, podlaskim miasteczku, w którym aż chciałaby się zamieszkać. Sielankowość, swojskość, tradycja i do tego niesamowity klimat Podlasia, oraz wszystko to, co wymieniłam wcześniej, powodują, że od „Galopem po szczęście” nie sposób się oderwać. Znowu zarwałam noc dla książek pani Bednarek i Kaczanowskiej. I chociaż „Galopem po szczęście” będzie miało premierę dopiero we wrześniu, ja już bardzo chcę poznać dalsze losy bohaterów, zwłaszcza że autorki nie zdradziły czytelnikom wszystkiego.
Oprócz Basi, która gra główną rolę w powieści, poznajemy także jej rodziców i córkę, tajemniczego Kieniewicza, Pelagię, wiejską szeptuchę, jej siostrę Anię i jej męża Kamila, znanych już bohaterów z „Ogrodu Zuzanny” , dziedziczkę, księdza oraz popa… Wydaje się, że w tym natłoku postaci i wydarzeń, można łatwo się pogubić w akcji powieści. Wcale, że nie! Ta historia tak wciąga, a z bohaterami można tak się zżyć, że podczas lektury czujemy się jak na herbatce u przyjaciół.
Jeżeli jeszcze nie znacie twórczości autorek, to ”Galopem po szczęście” będzie dla Was świetną lekturą, która idealnie wpasuje się w coraz dłuższe, jesienne wieczory. Do tej historii idealnie pasuje ciepła herbata, koc i szarlotka.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu W.A.B