Surrealistyczny sen czyli „Kąpiąc lwa” Jonathana Carolla
Należę do osób które lubią się bać, ale w sposób kontrolowany. Przeczytać coś strasznego, obejrzeć horror… Oczywiście, w towarzystwie, żeby potem, kiedy już przyłożę głowę do poduszki nie ogarnął mnie strach. Najlepiej mieć przy sobie jeszcze lampkę wina, tak na rozluźnienie, ale to tylko jeden z moich własnych sposobów. Jednak są filmy i książki które odbiera się inaczej. Przedostają się do naszej głowy i powodują że czujemy się źle. Ogarnia nas dziwny niepokój i lęk. Wydaje się nieprawdopodobne że słowa, napisane na zwykłej kartce papieru mogą wywołać tyle negatywnych emocji. Sprawiają, że nie czujemy się pewni niczego.
Jeżeli dwóm, bliskim osobom śni się ten sam sen wydaje się to nieco dziwne i niepokojące. Jeżeli natomiast jest ich aż pięcioro to budzi to lęk i niepokój. Vanessa i Dean Corbin, Kaspar, Jean, William. Czy to przypadek że śni im się to samo? Zbieg okoliczności? Czy może jakiś znak? Co mają wspólnego z tym całym zamieszaniem, jaki następuje po obudzeniu? I czy tę piątkę osób łączy coś więcej niż się na pierwszy rzut oka wydaje? Będą oni musieli rozwiązać zagadkę, która przysporzy im wiele kłopotów. A czasu jest coraz mniej.
Gdy byłam w podstawówce i w gimnazjum bardzo ciężko przechodziłam wszystkie choroby. I pamiętam to do tej pory – nie ze względu na ból gardła, katar czy kaszel, ale na koszmary, które towarzyszyły mi niemal co noc. Wystarczyło, że mój organizm wchodził w stan podgorączkowy, a one przychodziły, wkradały się pod kołdrę i koc, opatulały moją głowę i były razem ze mną. Nie mogłam się od nich uwolnić nawet po przebudzeniu, dlatego wolałam nie zasypiać. Do tej pory towarzyszy mi wspomnienie tamtych chwil – gdy choruje nie śpię. Ten lęk, chociaż pozoru irracjonalnu, towarzyszy mi do tej pory. Te sny były straszne. Nie mogę ich odtworzyć, klatka po klatce. Pamiętam tylko jakieś pojedyncze szczegóły, a pamięci pląta się jakieś wspomnienie, ale gdy tylko chcę je uchwycić wymyka mi się. Nie raz miałam wrażenie że kołdra mnie dusi, jakby cały ciężar tych koszmarów na niej osiadłI taka właśnie jest ta książka. Czytając ją, powróciły wspomnienia i tamte dziecięce chorobowe koszmary. Miałam wrażenie że na nowo wstąpiłam w te okropne sny.
Do tej pory pamiętam emocje jakie towarzyszyły mi przy czytaniu Krainy Chichów. To podekscytowanie, zarwanie nocy, aby móc dowiedzieć się jak cała historia się skończyła. Myślałam, że wszystkie książki autora odbiorę w ten sposób. Że będę zawsze po nie sięgać z wielkim podekscytowaniem. Kąpiąc lwa okazało się lekturą zbyt bardzo mnie przytłaczającą, przypominającą mi te koszmarne chwile z dzieciństwa, kiedy nie mogłam spać, zasnąć, bo nawet jeżeli już się przebudziłam to sny nadal były w mojej głowie i nie mogłam się od nich uwolnić.
Z technicznego punktu widzenia książka napisana jest bardzo dobrze. Wciąż coś się dzieje. Już od samego początku autor wciąga nas w wir akcji, przedstawia bohaterów, ich słabości, tajemnice, marzenia. Ba, przedstawia nam dwójkę głównych postaci (wpisać ich imiona) w momencie kiedy Dean mówi Vanessie że chcę separacji. Już sam ten moment niesamowicie intryguje i rozbudza chęć poznania dalszej części tej historii. A potem na jaw wychodzą inne sprawy. Okazuje się że sen, którzy mieli wszyscy jest jeszcze bardziej przerażający, a świat, który otacza głównych bohaterów nie jest taki, jakim z pozoru się wydaje. Już po przeczytaniu 15-20 stron można poczuć się jak w surrealistycznym świecie i nawet moment przebudzenia bohaterów tego nie zmienia. Wciąż dzieją się rzeczy dziwne i przerażające, przynajmniej dla mnie. Podczas czytania nie mogłam uwolnić się od wspomnień. Chociaż z jednej strony byłam ciekawa jak historia opisana przez Carrolla się skończy, to z drugiej bałam się tego, co mogłam spotkać na następnej stronie. Że uczucia jakie mi towarzyszą staną się jeszcze cięższe i coraz gorsze do zniesienia. W pewnych momentach kolejne strony przewracałam z trudem, bo nie lubię zostawiać niekończonych książek, nawet jeżeli wywołują u mnie takie przykre emocje. Wspomniałam już wcześniej, że w książce wciąż coś się dzieje. To prawda – kolejne wydarzenia następują po sobie szybko, zaskakując czytelnika. Ale czasami pomimo szybkich zwrotów akcji wszystko w książce dzieje się w zwolnionym tempie.
Kąpiąc lwa Joanathana Carrolla to książka która dla mnie okazała się zbyt ciężka. Wiem, że ma ona swoich zwolenników. Może ja nie zrozumiałam jej przesłania. Może nie dorosłam aby odebrać ją w odpowiedni sposób. U mnie wywołała ona masę negatywnych emocji, powróciły wspomnienia z dzieciństwa, uczucie jakie towarzyszyło mi w czasie tych koszmarów. Nie wiem jak ocenić Kąpiąc lwa. Chciałabym tę książkę określić jednoznacznie. I chociaż bardzo się starałam to zrobić, ale jest to raczej niemożliwe. Za dużo myśli. Za dużo emocji.
Książka Carrolla jest pozycją specyficzną. Nie przypadnie ona do gustu wszystkim. Niektórzy odrzucą ją w kąt po kilkunastu stronach, a inni wciągną się w świat wykreowany przez autora. A może ktoś odbierze tę książkę tak samo jak ja.
Nie mam odwagi, żeby sprawdzać czy dalabym radę ją przeczytać;)
Chyba nie dla mnie. Nie lubię ciężkich książek, bo to tylko niepotrzebna męka, choć niejednokrotnie można wyciągnąć z nich wiele morałów.
Pozdrawiam cieplutko,
gabRysiek recenzuje
Na razie to ja podziękuję..
Jakoś nie czuję się na siłach :/
Za sprawą Twojej recenzji poczułam przedsmak emocji wynikających z książki, przynajmniej tak mi się wydaję. Ostatnio miałam ochotę na jakąś mocniejszą książkę, ale ta jednak wydaje mi się zbyt drastyczna. Chyba jednak sięgnę po niezastąpionego Kinga.
Odnośnie "Dziewczyny z pociągu"- Myślę, że to ta pozycja może poniekąd być przyczyną Twojego "wielkiego kaca książkowego". Ja sama byłam lekko zniechęcona i znudzona lekturą. Z wszystkich sił starałam się jednak aby o ile to możliwe recenzja była obiektywna.
Pozdrawiam serdecznie- strefawyobrazni.blogspot.com
Mam na półce kilka książek tego autora, ale cały czas "lękam się" przed sięgnięciem po nie… wiem, że są troszkę dziwne i nie jestem pewna czy podołam. Ale w końcu się przekonam!
Pozdrawiam
Książki – inna rzeczywistość
Koniecznie muszę zapisać sobie tytuł tej książki. Uwielbiam taką atmosferę, zarys fabuły niesamowicie mnie zaintrygował.
Naprawdę uwielbiam twórczość Carrolla, ale "Kąpiąc lwa" mnie zawiodło. Autor trochę za bardzo popłynął w swoich sennych wizjach. I o ile zwykle mi to nie przeszkadza, tak tą powieścią mnie nie kupił. Jeśli miałabyś ochotę na dziwne sny, to polecam jego najnowszą książkę: "Ucząc psa czytać" 🙂