Zbrodnia w zoo. Wioska Morderców, Elisabeth Herrmann
Małe wioski skrywają zazwyczaj najwięcej tajemnic, ale jednocześnie wieści szybko się tam rozchodzą. Najnowsze, sensacyjne plotki za pomocą przekazu ustnego rozchodzą się jak świeże bułeczki, ale na zewnątrz, poza tę grupę ludzi – nigdy. Tacy ludzie tworzą zamkniętą społeczność, w której wszyscy wiedzą o wszystkim. Nie ma tam tajemnic, a gdy idzie się ulicą, poczuć można na sobie spojrzenie osób ukrytych za firankami.
I taką właśnie miejscowością jest Wendisch Burch. Maleńka mieścina w Brandenburgii.
Rzućmy okiem na okładkę. Na pierwszy rzut oka widać dom, który nie zaprasza nas w swoje progi. Od razu wzbudza niepokój, który potęguje czerwona trawa, szare, zachmurzone niebo i światło, które sączy się z jednego okna. Już sam widok, jeden rzut oka na książkę daje wyobrażenie jaka to będzie lektura. Mroczna. Tajemnicza. Pełna sekretów. Przerażająca.
Sanela Beara jest policjantką mieszkająca w Berlinie. Ma swoje plany, marzenia i cele. Jako jedna z pierwszych przybywa do zoo, gdzie miejsce miał tragiczny wypadek – na wybiegu dla pekari zostaje przez te zwierzęta pożarty mężczyzna. Kobieta niespodziewa się, że sprawczynią tego tragicznego wypadku stała się Charcie Rubin, pracownica zoo, kobieta, z którą chwilę po odkryciu rozmawiała policjantka. Oskarżona przyznaje się do winy i wydawać by się mogło, że sprawę można uznać za zakończoną.
Niestety, nic bardziej mylnego. Charlie popełnia samobójstwo. Profesor Gabriel Brock i jego młody asystent Jeremy Saaler zaczynają podejrzewać że sprawa wcale nie jest tak prosta jakby mogło się na pierwszy rzut oka wydawać. Jeremy i Sanela zaczynają swoje dwa, oddzielne śledztwa. Czy doprowadzą ich one do prawdy?
Kocham kryminały. Są to książki przy których się bawię, boję, drżę i trzymam kciuki za bohaterów, którzy mi się spodobali. Jeżeli jeszcze taka powieść ma w sobie coś mrocznego, elementy thrillera to mam ochotę klaskać w ręce i przebierać nogami w miejscu. Widząc fabułę Wioski morderców na jednej stronie od razu zapragnęłam ją przeczytać. Czy mi się podobało?
Książka napisana jest dobrze – autorka zafundowała swoim czytelnikom stopniowe budowanie napięcia, mylne tropy, intrygujący bohaterowie. Ta lektura mogłaby się stać jedną z tych najlepszych tego roku, ale czegoś mi w niej zabrakło. I nie mogę powiedzieć czego – pomimo że po zakończeniu lektury nie czułam niedosytu, wciągnęłam się w lekturę, a kilkanaście ostatnich stron czytałam nie mogąc usiedzieć w miejscu. Jednak czegoś mi zabrakło.
Dużym plusem Wioski morderców jest Sanela, główna bohaterka, która nie jest idealna, potrafi czytelnika zirytować, zdenerwować, ma się dość jej postępowania, myśli i czynów, ale w ogólnym rozrachunku jest to bardzo ciekawa osoba. Autorka dobrze wiedziała jak wykreować główną bohaterkę – jakie cechy jej nadać, czym ma denerwować i co ma robić, aby zaskarbić sobie przychylność czytelników, chociaż niektórych (w tym mnie) irytowała. Nie tylko Sanela jest wielkim plusem, ale także inni – profesor Brock, siostra Charlie, Jeremy, szef policjantki. Każda z tej postaci wydaje się być jak żywa, realistyczna. Nie byli to bohaterowie płascy i tekturowi – nawet Ci drugoplanowi, którzy są zazwyczaj przez autorów pomijani. Nie w tym przypadku. Jeżeli już Elizabeth Herrmann skierowała spojrzenie czytelnika na jakąś postać to przedstawiła ją od a do zet, ale nie tylko za pomocą długich opisów.
Wioska morderców jest książką dobrą, ciekawą, trzymająca w napięciu z plejadą interesujących bohaterów. Kryminał Herrmann nie raz i nie dwa zaskoczy czytelnika podczas lektury, ale pomimo atutów coś mi w tej książce zabrakło. Nie mniej, jeżeli na polskim rynku ukaże się inna książka niemieckiej pisarki to na pewno ją przeczytam.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Prószyński i S-ka!
Mimo tego poczucia, że w książce czegoś zabrakło, z chęcią siegne po ten kryminał.
Ja jestem tej książki ciekawa odkąd pierwszy raz zobaczyłam ją w zapowiedziach i podejrzewam, że prędzej czy później do niej sięgnę 😉
Muszę sobie zapisać tytuł, bo nie powiem, poczułam sie zachęcona 😀 Lubię takie klimaty.
Małe wioski ze swoimi sekretami i różnobarwną społecznością mają swój klimat. 🙂 Jak będę miała okazję, to dam szansę tej książce.
Będę o niej pamiętać, ponieważ czuję się przesycona wszelkiej maści romansami i obyczajami, a mam ochotę na powrót do kryminałów i thrillerów:D
pozdrawiam
ifeelonlyapathy.blogspot.com
Niestety mi za bardzo się ta książka nie podobała, w trakcie czytania dość mocno się nudziłam i męczyłam, a szkoda, bo wydawało się, że będzie naprawdę nieźle.
Kryminały kocham całym sercem, a "Wioska morderców" idealnie nadaje się do tego, bo ją zabrać w wakacyjną podróż. Okładka bardzo przyciąga wzrok, jest taka tajemnicza i mroczna – aż chcę mieć ją w swojej biblioteczce 😉
Pozdrawiam cieplutko, Lunatyczka
No i mam dylemat… ale jako że kryminały nie są moim super wyczekiwanym i ulubionym gatunkiem książek, a coś w niej brakuje, to raczej sobie odpuszczę.
Zgadzam się, to bardzo dobra pozycja 🙂 Był na nią pomysł i nie został zmarnowany!
Zapraszam do siebie 🙂 W lipcu blog obchodzi urodziny i z tej okazji będzie sporo konkursów. Pierwszy z nich już na blogu.
http://www.recenzjezpazurem.pl
Diane Rose