Zaginione miasto, czyli Emil Żądło powraca.
Zagonione, opuszczone i zapomniane miejsca interesowały mnie już od dawna. Fascynowała mnie tajemnica, którą można było aż wyczuć. Zazwyczaj pomijane w folderach turystycznych znane były i są tylko nielicznym fanatykom. W mojej okolicy jest kilka ukrytych wśród lasów, opuszczonych wsi czy cmentarzy, które mam zamiar odwiedzić i chłonąć uroki i klimat tego miejsca. Mrok, tajemniczość i to dziwne coś w powietrzu. Bo dlaczego ludzie zapomnieli o tym miejscu? Czy na cmentarzu nie są pochowani ich bliscy, dziadkowie czy pradziadkowie? Czy w tych ruinach nie mieszał ich daleki wuj? Ta wiedza jest zapominana, a tylko nieliczni, zafascynowani takim miejscem chcą ją odkryć.
Zaginione miasto przyciąga wzrok wszystkich fanatyków takich historii już od pierwszego spojrzenia, a wszystko przez interesujący tytuł, który mnie również zafascynował. Po przeczytaniu wstępu, wprowadzenia do historii napisanego przez autorkę już nie mogłam się od tej historii oderwać. Wciągnęłaa mnie opowieść o zaginionym mieście i o pewnym podróżniku, który jest również jednym z bohaterów tej książki. Chodzi o Percy’ego Fawcetta.
Ponownie spotykamy Emila Żądło, bohatera, którego pokochało tysiące czytelników, a ja zapałałam do niego sympatią. Tym razem dziennikarz uwikła się w historię zabójstwa pewnego starszego pana, który był w posiadaniu dzienników, notatek i pewnej tajemniczej figurki, która miała pochodzić z zaginionego miasta, odkrytego przez Fawcetta. Emil powoli zgłębia się w historię staruszka, odkrywa kolejne tajemnice. W jego głowie pojawiają się wciąż nowe pytania, na które coraz trudniej znaleźć jakąkolwiek odpowiedź.
Jak wspomniałam ta książka zainteresowała mnie już na pierwszy rzut oka, a wciągnęłam się w jej akcje już od wstępu, który bardzo naprowadza czytelnika na trop i zapala bakcyla. Ja sama spędziłam kilkanaście godzin szukając w Internecie informacji na temat Fawcetta i buszując na allegro w poszukiwaniu jego książki Śladami Inków. Zaginione miasto nie jest najlepszą książką jaką przeczytałam w życiu, ma pewne braki, czegoś w niej brakuje, ale czas z nią spędzony nie należy do straconych. Kolejne strony umykają, a niebezpieczeństwa, jakie napotyka na swojej drodze dziennikarz zapierają dech w piersiach i powodują, że czytelnik coraz mocniej zaciska kciuki, bo do postaci stworzonych przez autorkę można się bardzo przywiązać.
Emil Żądło jest postacią charyzmatyczną, dobrze wykreowaną, interesującą, a czasami i irytującą, bo jeżeli bohater przez całą książkę nie zdenerwuje czytelnika chociaż raz, albo jego zachowanie nie spowoduje jakiegoś nerwowego mrugnięcia, to dla mnie jest on płaski i nudny jak flaki z olejem. A wiadomo że bohater kryminału powinien przyciągać do siebie jak magnez, denerwować, mieć swoje przyzwyczajenia i przywiązywać do siebie czytelnika. Bo tak i już.
Jeżeli szukacie książki która pozwoli wam się rozerwać w te jesienne wieczory i jesteście fanatykami tajemnic tak samo jak ja, to ta książka na pewno was zainteresuje i zachęci do poszukiwań na własną rękę. Ja sama mam zamiar przeczytać poprzednie książki Anny Klejzerowicz, aby móc lepiej poznać charyzmatycznego dziennikarza.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Replika!
O książce nigdy nie słyszałam ale w pewien sposób mnie zachęciłaś do przeczytania jej.
O książce nigdy nie słyszałam ale w pewien sposób mnie zachęciłaś do przeczytania jej.
Piękna grafika z początku posta – wnioskuję, że fragment okładki, ale o samej autorce i jej książkach niestety wcześniej nie słyszałam. ;/ Na razie mam za dużo zaległości w czytaniu i za mało czasu, ale może innym razem. 😉
Jestem skłonna zaryzykować z tą lekturą
Brzmi intrygująco. Ciekawe czy i ja pokochałabym Emila Żądło. 😀
Tajemnice zawsze przyciągają, naturalna skłonność do ich rozwiązywania. 🙂 Piękne są okładki tej serii. 🙂
Z moim upodobaniem do archeologii sądzę, iż owa książka mogłaby bardzo przypaść mi do gustu 😀 Szczególnie jeśli akcja zaczyna się od pierwszych stron. Tego byłoby mi trzeba 😉
Pozdrawiam cieplutko 🙂
Na planecie Małego Księcia