Izabela Pietrzyk „Lepsza połowa”
Tworzenie związku, bycie z kimś na dobre i na złe, wcale nie należą do łatwych. Dwójka ludzi, wychowana w dwóch, różnych rodzinach z innym charakterem muszą się kolokwialnie mówiąc „dotrzeć”. Gdy opadną pierwsze emocje i zaczynamy dostrzegać więcej zaczynamy – wady tej drugiej osoby, drażniące przyzwyczajenia i zachowania, których nie jesteśmy w stanie zaakceptować. Dlatego trzeba rozmawiać, przymknąć na coś oko, a także musimy dostrzegać wady w samym sobie. Inaczej nas związek, pomimo miłości, nie ma szans i może się rozpaść.
Marta jest idealną matką i żoną – pracuje, sprząta, gotuje, dba o dobro ogniska domowego, a od swoich mężczyzn – syna i męża – nie wymaga zbyt wiele, a przynajmniej według niej. Robert jest idealnym ojcem dla swojego syna, ale nie potrafi dostrzec poświęcenia swojej żony i nie rozumie jej wybuchów złości. Gawrońscy żyją obok siebie, przekonani, że to on albo ona mają rację, a ta druga osoba powinna ustąpić, skulić potulnie głowie i przeprosić za swoje zachowanie.
Z początku miałam wrażenie że Lepsza połowa pani Pietrzyk to komedia pomyłek. W pierwszej części, kiedy autorka zaprezentowała swoim czytelnikom życie codziennie Gawrońskich co chwilę parskałam śmiechem. Druga część książki jest smutniejsza, bardziej szokująca i otwierająca oczy.
Małżeństwo Marty i Roberta nie jest idealne. Kobieta sądzi, że ona ręce po łokcie sobie urabia dla męża i syna i nie otrzymuje nawet odrobiny wdzięczności. Na każde niepowodzenie Roberta reaguje krzykiem, pretensjami oraz wyzwiskami. Natomiast Gawroński do którego myśli pozwoliła autorka swoim czytelnikom spojrzeć, uważa że małżonka niepotrzebnie się unosi i zamiast jęczeć i co chwilę sprzątać, albo stać przy kuchni pół dnia, powinna usiąść z nim i z synem i odpocząć. Ani jedna ani druga strona nie dostrzega swoich wad. Pomiędzy Gawrońskimi zabrakło rozmowy. Małżonkowie dostrzegają tylko swoją rację i nie potrafią już ze sobą współpracować. I nie zdają sobie sprawy że w pewnym momencie czara goryczy się przeleje.
Druga część jest słodko-gorzka. Otwiera oczy na wiele spraw. Pomaga zrozumieć swoim czytelnikom, a chyba bardziej czytelniczkom, że nie należy zatracać się tylko w swojej racji. Należy z drugą osobą, z którą chcemy spędzić całe życie, rozmawiać i starać się nawzajem siebie zrozumieć bo inaczej czeka nas przyszłość pełna pretensji i żalu.
Lepsza połowa to książka po której niczego się niemal nie spodziewałam – myślałam że czeka mnie lektura lekka, komedia pomyłek, która umili mi czas. I się odrobinę zawiodłam, ale w sensie pozytywnym. Dostałam książkę dobrą, którą poleciłabym wszystkim naokoło. Lepsza połowa pokazuje że nikt tak naprawdę nie jest idealny i bez wad.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Prószyński i Spółk
Również myślałam, że to będzie niepozorna powieść. A tu proszę, takie pozytywne zaskoczenie 🙂
Brzmi tak po prostu życiowo, myślę, że w wielu rodzinach jest taki "problem". Jedna strona ma swoje żale, a druga swoje 😉
Znowu nie wpada w mój gust. Jakoś ta fabuła… nie dla mnie.
Pozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
fuzja-recezentow.blogspot.com
Nie jest to powieść, którą bardzo chciałabym przeczytać, ale nie skreślam jej na wstępie skoro daje też do myślenia i jest czymś więcej niż zwykłą komedią o niezbyt dobranym małżeństwie.
Lubię prozę pani Izy 🙂 mam ten tytuł na czytniku, będę się nim zachwycała w weekend 🙂
Lubie ksiazki autorki. To znsczy czytalam dwie i obie byly swietne, te tez bym chetnie przeczytala.
Hm, jestem ciekawa książki. Zainteresowała mnie, ale mam jakieś takie małe przeczucie, że jednak chyba trochę nie dla mnie. Jednakże zapisuję, i może kiedyś sięgnę po nią 🙂
Takie tłumienie wszystkiego w sobie, przymykanie oczu i gromadzenie przez wiele lat żalu kiedyś, jak sama wspominasz, może mieć przykre skutki. Dobrze, że są powieści, które zwracają na to uwagę 🙂
Książki realne, o zwyczajnej, niełatwej prozie życia bardzo lubię, także chętnie przeczytałabym ten tytuł 😉