Odnaleźć Ciebie. „Dziesięć tysięcy słońc nad Tobą” Claudia Gray
Marge wróciła do swojego świata. Jej ojciec żyje, bohaterka powoli układa sobie życie, poznaje Paula Markova z tego wymiaru, ale wie, że niebezpieczeństwo nie minęło. Ba, zagrożenie dopiero nadejdzie, a Marge zdaje sobie z tego sprawę. Nie może zapomnieć o swoich wrogach, którzy mogą ją kontrolować przez niemal cały czas. I są zdolni do wszystkiego, aby osiągnąć swój cel.
Dusza Paula zostaje rozszczepiona na cztery kawałki – chłopak nie może sam wrócić do swojej rzeczywistości. Zrozpaczona Marge, wraz z Theo, który czuje się coraz gorzej, postanawia ratować Markova. Do czego będzie zdolna posunąć się dziewczyna? Czy zniszczy Firebirde’a w innych wymiarach, aby ocalić przyjaciela i ukochanego? Czy będą próbować pomimo wszystko wprowadzić w życie swój własny plan? Marge czeka podróż do innych światów, a podczas tej wędrówki dowie się wiele przerażających rzeczy.
Chociaż Dziesięć tysięcy słońc nad Tobą jest mocniejsze, dosadniejsze, mroczniejsze niż Tysiąc odłamków Ciebie, to mniej mi się podobało. Nie mówię tutaj o tym, że drugi tom Firebirde’a wcale mi się nie podobał; co to, to nie. Ta część ma swoje plusy, ale czegoś mi w niej zabrakło. Czegoś znanego, dobrego, mocnego. Tego, co znalazło się w części pierwszej. Dziesięć tysięcy słońc nad Tobą nie ma syndromu tomu drugiego, ale jest stosunkowo słabszy. Autorka miała ciekawy pomysł, zdradziła nam dużo, zachęciła do sięgnięcia po kolejną część. Ale do tego zaraz przejdę.
Wątek miłosny, a mianowicie trójkąt, który możemy spotkać w pierwszym tomie, w tym zszedł na dalszy plan. Nawet wielka miłość nie jest aż tak piękna i wspaniała, co bardzo mi się spodobało. Margueritte ma wiele przemyśleń, pytań, na które musi znaleźć sama odpowiedź; nikt za nią tego nie zrobi. Nie chcę wam zdradzić za dużo, ale za takie zabiegi, autorka ma u mnie dużego plusa. Uczucie, miłość nadal jest gdzieś na pierwszym miejscu, ale nie jest idealna, w stu procentach bezwarunkowa i cudowna, jak mogłoby się wydawać. Claudia Gray nie poszła w ślady swoich koleżanek po fachu, które stworzyły pary zakochane w sobie po uszy, bez żadnych wątpliwości.
Akcja w Dziesięć tysięcy słońc nad Tobą wciąga już o samego początku. Bardzo intrygowało i ciekawiło mnie, co takiego dzieje się w życiu bohaterów – poprzednia część zakończyła się bardzo ciekawie, a autorka rozbudziła moją ciekawość, bo wiele wątków pozostało niezakończonych. Tak samo jak w przypadku kontynuacji – dowiedzieliśmy się wiele, ogrom spraw wyszedł na jaw i wszystko składa się w spójną całość. Akcja już od samego początku trzyma w napięciu – nie ma czasu na chwilę oddechu, bo bohaterka już od pierwszych stron zdradza swoje wątpliwości. Każda strona może przynieść coś zaskakującego i nowego, a dzięki temu drugi tom Firebirde’a czyta się w tempie ekspresowym.
Dziesięć tysięcy słońc nad Tobą nie jest ambitną lekturą, nie wniesie do waszego życia żadnych nowych, świetnych prawd. Nie jest to też seria, która może spodobać się wszystkim, bo ma swoje wady. Jest to lekka, wciągająca w swój świat lektura, która może być dla Was idealną powieścią na nudny wieczór. Ja czekam na kolejny, trzeci już tom.
oficjalna recenzja dla portalu Papierowe motyle.
Słyszałam wiele o pierwszej części. Niektórzy mówią, że świetna, niektórzy że lepiej nie sięgać. Pomieszane te opinie, ale w sumie trochę mnie zaciekawia. Plus okładka przyciąga oko. Więc nie czytałam jeszcze 1 tomu, dlatego nie wypowiem się na temat 2. Ale jak najbardziej chcę przeczytać i dać temu szansę. Świetna recenzja. 🙂
pozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Mam ambiwalentne odczucia odnośnie tej serii.:)
Mam obie czesci na polce i nawet postanowienie, ze w tym roku je przeczytam 🙂
Od czasu do czasu i po taką lekturę trzeba sięgnąć:)