„Jeździec miedziany” Paullina Simons | Czy to naprawdę tak wspaniała miłość?
Jeździec miedziany to powieść, którą jedni się zachwycają, a inni wręcz przeciwnie – traktują jak zło koniecznie. Przez ostatnie kilka lat zauważyłam, że należę do niewielkiego grona czytelników, którzy nie poznali losów Tatiany i Aleksandra. I przez przypadek postanowiłam to nadrobić – podczas jednej z wizyt w bibliotece w końcu dostrzegłam książkę na półce. Na próbę wzięłam tylko jeden tom. Twórczość Paulliny Simons znam dość dobrze i chociaż zazwyczaj jej powieści czytam z zaangażowaniem (a trafiają się też i te gorsze, z którymi wcale się nie polubiłam), to tej trylogii się bałam. Okropnie. Starałam się podejść do niej bez żadnych oczekiwań.
Tatianie przyszło żyć w złych czasach. „Uwięziona” w oblężonym Leningradzie musi szybko porzucić świat który do tej pory znała i błyskawicznie dorosnąć. Gdy poznaje oficera Armii Czerwonej ma wrażenie, że los się do niej uśmiechnął. Powoli zakochuje się w Aleksandrze. Niestety, okazuje się, że jeszcze ktoś, bardzo bliski Tatianie, zakochał się w Biełowie. Czy młodym, zakochanym uda się być razem? Czy wyrzekną się miłości? I jak wpłynie na nich II wojna światowa?
Trafiłam na Jeźdźca miedzianego w momencie kiedy potrzebowałam czegoś naprawdę mało wymagającego, lekkiego, wciągającego: czegoś, co pozwoli mi chociaż na chwilę zapomnieć o rzeczywistości. Czy tak się stało? I tak, i nie.
Owszem, Jeździec miedziany to historia dosyć intrygująca, wciągająca, ale momentami za bardzo przegadana. Niektóre fragmenty można by było z powodzeniem usunąć, a książka by na tym nie straciła. Starałam się zrozumieć chęć autorki, aby miłość Tatiany i Aleksandra przedstawić dość dokładnie. Nie pominąć ważnych spotkań, przeszkód i kłopotów, jakie stanęły na drodze młodym i widma wojny, jednak czasami niesamowicie się nudziłam. Miłość bohaterów do łatwych nie należała. Przyszło im żyć nieciekawych czasach w jeszcze mniej przyjemnym miejscu. Niestety, momentami cała historia dłużyła mi się niesamowicie.
Na plus zasługuje tło społeczne powieści. Jak wiadomo, akcja Jeźdźca miedzianego dzieje się w Leningradzie. Mieszkańcy Związku Radzieckiego od początku odczuwają widmo wojny, ale najgorsze dopiero przed nimi. Miasto, otoczone przez wrogą armię zostało pozbawione regularnych dostaw żywności, leków, a także możliwość ewakuacji cywilów, którzy zostali skazani na śmierć. Autorka bardzo dokładnie pokazała jak zmieniło się życie bohaterów – od tych pierwszych dni wojny, gdy niemieckie wojska weszły na teren ZSRR do momentu, gdy nie było już komu chować zmarłych. Głód, zimno, choroby, bieda – to wszystko aż wylewało się z kart Jeźdźca miedzianego.
Wiele czytelniczek zakochało się w postaci Aleksandra – nie dziwie się, autorka stworzyła przystojnego, młodego mężczyznę. Ale czy bez wad? Nie. Spotkałam się z zarzutami, że Simons stworzyła zły obraz związku. Nie chcę więcej zdradzać, aby nie zdradzić szczegółów tym, którzy mają w planach poznanie losów Tatiany i Aleksandra, ale musze się z tymi zarzutami zgodzić. Niestety. Co do Tatiany Mietanowej – nie pokochałam jej zbytnio ani nie znienawidziłam. Współczułam jej, ale przez większość czasu miałam ochotę zdrowo nią potrząsnąć. Dziewczyna mogła oddać wszystko i zrobić jeszcze więcej dla dobra swojej rodziny. To ona trzymała klan Mietanowów w garści, z całych sił starała się zapewnić byt, chociaż nie do niej należało to zadanie. Z jednej strony to wciąż była młoda dziewczyna, wręcz dziecko, które z dużą naiwnością postrzega świat, a z drugiej dorosła, odpowiedzialna kobieta, która w okrutnych czasach starała się przeżyć i nie stracić niż z życia.
Jeździec miedziany to chyba najpopularniejsza powieść Simons. Dla fanów jej pozostałych powieści to pozycja obowiązkowa, ale ja nie nazwałabym ją najlepszą historią napisaną przez autorkę.