„Toń” Marta Kisiel | Zatonąć w czasie
Marta Kisiel pisze tak, że klękajcie narody. Ogromną fanką jej książek stałam się już od Nomen Omen, które przeczytałam jednym tchem. Później przyszła pora na Dożywocie, Siłę Niższą i Szaławiłę. I z każdym kolejnym dziełem ałtorki mój apetyt rósł. Dlatego na Toń czekałam z utęsknieniem. Dlatego tak bardzo chciałam ją przeczytać. Dlatego, gdy ją dostałam najpierw długo oswajałam się z jej widokiem. Bo z jednej strony chciałam się dowiedzieć już teraz natychmiast cóż takiego pani Marta Kisiel umieściła na kartach swojej powieści, a z drugiej bałam się, że ta przygoda zbyt szybko się skończy. Ale już wiem co się wydarzyło. I wiecie co? Ja chcę więcej. Halo, pani Marto, niech pani pisze!
Dżusi Stern wraca do Wrocławia po wielu latach, na prośbę swojej ciotki, Klary, która wychowała ją i jej siostrę Eleonorę, po tym jak w tajemniczych okolicznościach zginęli rodzice dziewcząt. Chociaż najmłodsza panna Stern nie miała ochoty wracać do rodzinnego miasta, to jednak się na to zdecydowała. I pomimo wpajanych jej przez ciotkę zasad, już pierwszego dnia pobytu wpuściła do domu tajemniczego mężczyznę, Ramzesa, który podawał się za antykwariusza, który chcę odebrać zapłatę za swoje usługi. Od tego momenty panny Stern wplątuję się w tarapaty z których nie będzie im łatwo się wygrzebać.
Serio, nie wiem od czego zacząć. Trudno mi cokolwiek napisać sensownego o Toni, aby wam nic nie zdradzić z treści, bo każda kolejna strona jest wielkim zaskoczeniem. Autorka dała z siebie wszystko, bo to, co zafundowała w tej książce swoim czytelnikom … miażdży, wbija w podłogę, przyprawia o palpitacje serca. Jakich emocji doświadczyłam przy lekturze nie jestem w stanie opisać. Z każdą kolejną stroną, coraz bardziej zagłębiałam się w świat stworzony przez panią Kisiel, moje oczy robiły się coraz większe i nie mogłam nadziwić się, jak można napisać coś tak dobrego. Bo w Toni znajdziecie wszystko – specyficzny humor i styl autorki, mroczne tajemnice, sekrety, problemy rodzinne, magię, historię, miłość. Każda kolejna strona była dla mnie wielkim zaskoczeniem.
Akcja w powieści biegnie dość szybko i nie zwalnia tempa. Ona przyśpiesza. Już od pierwszej strony można wpaść w jej wir. Pomimo tego wszystkiego, co możemy znaleźć na kartach Toni to podczas lektury nie poczułam przesytu. Ja chciałam więcej i więcej, a gdy zbliżałam się do końca tej historii przeciągałam ten moment w nieskończoność, ale jednocześnie ja pragnęłam dowiedzieć się jak ta historia się skoczyła. Marta Kisiel tworzy coś na kształt uniwersum, które rozrasta się z każdą kolejną powieścią i coraz bardziej (pozytywie!) zaskakuje.
Smaczkiem w każdej książce autorki są bohaterowi. Tak jest i w tym przypadku. Dżusi i Eleonora różnią się jak dwie krople wody, ale każda za swoim zachowaniem ukrywa przeszłość, z którą nie może się pogodzić. Ciotka Klara wydaje się surową panną, która za złamanie zasad może srogo ukarać swoje bratanice. Mamy młodą i starą Bimbową, sąsiadki dziewcząt, dość ekscentryczne, ale jakie pocieszne dla czytelnika! Tuż obok nich pojawia się tajemniczy i mroczny Ramzes o którym tak naprawdę nic nie wiadomo. Gerd, zegarmistrz, a także pani Klara, dość dobrze znana z Nomen Omen. Każdy z nich jest postacią intrygująca, barwną i niejednoznaczną. I nie mogę powiedzieć, że któregoś z nich udało mi się rozgryźć do końca.
Toń dopracowana jest od początku do końca. Wszystko w tej książce do siebie pasuje, a autorka wywołuje u czytelnika apetyt na więcej. Mam nadzieję, że autorka nie pozostawi mnie i swoich czytelników aż z takim niedosytem i zafunduje nam kolejny, jeszcze lepszy tom.