Moje guilty pleasue! Santa Clarita Diet, sezon 1.
Santa Clarita Diet przyciągnął moją uwagę jeszcze zanim stałam się dumną użytkowniczką Netfliksa. To serial o zombiakach, nowy, podobno (tak twierdzą użytkownicy przeróżnych for na portalu społecznościowym) humorystyczny. Po nudnym i ciągnącym się jak flaki z olejem The walking dead chciałam pragnęłam czegoś nowego. Może nie tak mrocznego i strasznego jak przygody Ricka i jego ekipy, ale jednak. Chciałam zobaczyć, jak Drew Barrymore sprawdzi się w nowej roli – kobiety, która stała się zombie. Czy scenarzystom uda się pociągnąć ten temat? Czy uda im się nie przedobrzyć i nie stworzyć parodii? Owszem, zamierzeniem Santa Clarita Diet było rozśmieszenie widza i spojrzenie na temat żywych trupów w nieco humorystyczny sposób, ale czy to wyszło dobrze?
Już teraz Wam powiem, że ten serial to moje guilty pleasure. Każdy odcinek mnie bolał, ale uparcie oglądałam go dalej. Ba, zamierzam obejrzeć i sezon drugi.
Co może zburzyć spokój małżeństwa, którzy są agentami nieruchomości? Tajemnicza choroba, w wyniku której jedno z nich zmienia się w zombie. Joel (Timothy Olyphnat) i Sheila (Drew Barrymore) wraz z córką muszą stawić czoła nieznanemu. Ich życie nie może już być normalne, a kłopoty zwalają się na nich niczym lawina śnieżna. Dodatkowo, Hammondowie mają niezwykły talent do pakowania się w „dodatkowe” kłopoty.
źródło |
Z tego co zdążyłam się zorientować na forum Serialomaniaka na Facebooku nie tylko ja miałam takie negatywne odczucia co do tego serialu. W pewnym momencie, podczas oglądania kolejnego odcinka, zaczęłam się zastanawiać czy z moim poczuciem humoru jest coś nie tak, czy to scenarzyści mają problem z wyczuciem i grubo przesadzają. Sceny, które miały mnie śmieszyć, wywoływały tylko zażenowanie. Rozumiem, że Santa Clarita Diet to serial prześmiewczy, ale co za dużo to nie zdrowo.
źródło |