Nie bój się łapać wiatru w żagle | „Czterdzieści minus” Katarzyna Kostołowska
Na moim blogu przeważają głównie dwa gatunki książek – fantastyka i kryminały. Wkręcam się powoli w literaturę faktu oraz reportaże, a także nieco ambitniejsze powieści współczesne. Ale ile można? Czasami przychodzi czas, kiedy jestem zmęczona doborem lektur i marzę o tym, aby przeczytać coś lekkiego; książkę, w której akcję się wciągnę i nie będę mogła jej odpuścić do ostatniej strony. Mój wybór padł na Czterdzieści minus.
We Wrocławiu mieszkają, żyją i pracują cztery przyjaciółki. Karolina wciąż czeka na miłość swojego życia, spotykając po drodze niewłaściwych facetów. Magda układa sobie życie na nowo, razem z nowonarodzonym synkiem, po tym jak dowiedziała się, że mąż ją zdradza. Aśka to rozchwytywana stylistka, której małżeństwo wydaje się szczęśliwe. Niestety, kobieta z dnia na dzień jest przekonana, że tkwi w związku bez miłości. Anita próbuje ratować upadającą czekoladziarnie przed bankructwem, ale nie ma pomysłu jak ma przyciągnąć do siebie klientów.
Lubię takie historie, a ta dodatkowo bardzo przypomniała mi jeden z moich ulubionych seriali, Przyjaciółki. Cóż, bohaterki nie są do siebie podobne, mają inne problemy, kłopoty, życie tych książkowych kobiet jest nieco stabilniejsze niż tych serialowych (zwrotami akcji trzeba zachęcić odbiorcę, aby nie odszedł od telewizora), ale chodzi mi o klimat. Czterdzieści minus Katarzyny Kostołowskiej to książka ciepła, którą czyta się ekspresowo, można powiedzieć, że za jednym posiedzeniem. Miałam napisać, że jest to historia lekka, ale bohaterki nie żyją jak w bajce na różowej chmurce, otoczone nietuczącymi łakociami i idealnymi mężczyznami. One mają bardzo realne problemy, z którymi może borykać się nie jedna czytelniczka. Każda z nas może w bohaterkach znaleźć jakąś nić. Styl pisania autorki nie sprawia problemów – Katarzyna Kostołowska bardzo szybko oplątuje czytelnika siecią słów, a kreacje bohaterek intrygują i ciekawią.
Bohaterki są realne, z krwi i kości. Nie są to postacie papierowe, nudne, mdłe i nijakie. Miałam wrażenie, że autorka wzięła kobiety z ulicy i wrzuciła je do swojej książki, nakazując im tworzyć swoją historię. Jak wspominałam, trudno nie polubić bohaterek, a ich losy sprawiają, że można się uśmiechać i współczuć. Nie jest to historia przy której się płacze (chyba że u czytelnika występuje tak zwana burza hormonów, wtedy łzy lecą przy lekturze niemal wszystkiego), ale wywołuje wiele emocji, dzięki którym trudno się od Czterdzieści minus oderwać. Plusem jest także piękny Wrocław, w którym autorka osadziła akcję swojej powieści. Bardzo chciałabym odwiedzić czekoladziarnie Anity i mieszkanie Karoli, której gust bardzo odpowiada mojemu.
Czterdzieści minus to ciepła, pełna emocji lektura, od której nie da się oderwać. Można przy niej odpocząć, zapomnieć się, uciec do Wrocławia do bohaterek i razem z nimi przeżywać wszystkie wzloty i upadki. Jeżeli jesteście fankami takiej literatury, to ta powieść musi się znaleźć na waszej liście must have. Ja bardzo lubię takie realne historie traktować jako odskocznie od nieco cięższych gatunków, więc na pewno sięgnę po inne książki Katarzyny Kostołowskiej.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Książnica.