Tajemniczy nieboszczyk | Aneta Jadowska „Martwy sezon”
Dzięki książce Anety Jadowskiej, przenosimy się do posezonowej Ustki. To czas, kiedy nad morzem jest spokój, cisza, nie ma hordy turystów. Kocham ten czas o wiele bardziej niż letnie upały i bitwy o kawałek plaży. O wiele bardzo wolę przejść się w puchowej kurtce na spacer, pooglądać zimowe morze, niż szukać w nim ochłody w letni dzień. Niestety, nie dla wszystkich ten okres jest tak atrakcyjny, dlatego w pensjonacie pań Garstek, Wielkiej Niedźwiedzicy panuje lekki przestój. Nie ma w nim za wielu gości – tylko łowcy Duchów oraz pani Jadwina z panem Kazikiem. Pensjonat przeżywa pewne kłopoty finansowe – gdy gości brakuje, nie ma też pieniędzy na spłaty zaciągniętych kredytów. Maria ukrywa ten fakt przed wnuczką, ale Magda dobrze wie, co się dzieje. Mini Garstka chciałaby, aby pensjonat wyszedł z kłopotów.
Gdy Tamara, która wyjechała realizować pewien projekt, wraca wraz z byłym ukochanym (co wcale nie znaczy, że ponownie są parą) i przybywa nowa Ptaszyna, przestaje być nudno. Ciotka tymczasowo musi poruszać się na wózku inwalidzkim, a podejrzane zniknięcie gościa wprowadza Garstkę w przedziwny nastrój. Czy podejrzenia Tamary są słuszne? Czy w Wielkiej Niedźwiedzicy doszło do morderstwa?
W losy Garstki wpada się jak śliwka w kompot. Poprzedni tom czytałam już dawno, chyba zaraz po premierze, gdy dorwałam go w bibliotece. Była ta lektura ciekawa, momentami zabawna, ale i również troszkę przerażająca. Czy u trupach, zbrodni, morderstwach, sprawach trudnych da się pisać tak prosto? Łączyć te wszystkie makabryczne sprawy z codziennymi kłopotami, normalnym życiem, a nawet dodać odrobiny humoru, który urzeka? Aneta Jadowska pokazała, że jak najbardziej jest to możliwe. Ale trzeba być nią. Czytając Martwy sezon, przenosiłam się nad morze po sezonie; przebywałam wraz z bohaterami w Wielkiej Niedźwiedzicy, prowadziłam z nimi śledztwo i bolało mnie to co się wydarzyło, tak samo jak ich. Akcja do przodu biegnie lekko i szybko niczym łania po polu, a czytelnik nawet nie zauważa, gdy coraz bardziej zatapia się w lekturze. Można się pośmiać i wzruszyć; zwątpić w powodzenie akcji i trzymać kciuki za bohaterów. Cała lektura moja zdecydowanie za szybko, a w czytelniku pojawia się dziwna tęsknota do morza, do Garstek, do Wielkiej Niedźwiedzicy.
Należy zaznaczyć, że Aneta Jadowska porusza ważny problem – przemocy w rodzinie. Babcia Magdy prowadzi Przystań. Miejsce, gdzie ofiary mogą się schronić. Starsza Pani pozwala wyrwać się im z domu i pomaga stanąć na nogi. Daje schronienie. Martwy sezon głośno krzyczy o problemie przemocy domowej i o cichej zgodzie, którą daje rząd. Żyjemy w XXI wieku, a nadal wśród nas może życ ktoś, kto potrzebuje tylko podania ręki. Nie warto być głuchym i ślepym na krzywdę kogo innego (i nie mówię tylko o kobietach, mężczyźni również mogą być ofiarami, co Aneta Jadowska wyraźnie w swojej książce zaznaczyła).
Sklasyfikowałabym Martwy sezon jako książkę obyczajową, z wątkiem kryminalnym. To idealna lektura na każdą porę roku. Przyjemna, ale jednocześnie przykra i bolesna.