Gdy dziecko ratuje dziecko | Mateusz Madejski „Zosia z Wołynia”
„Zosia z Wołynia” to książka, którą warto przeczytać. Wiem, że niejednokrotnie to powtarzam, ale reportaż napisany przez pana Mateusza Madejskiego jest szczególnie ważny i emocjonalny. Autor w swojej książce, przedstawia czytelnikom postać swojej babci, która uratowała małą dziewczynkę, przed śmiercią głodową. Postać pani Zofii jest niezwykle intrygująca i warto poznać jej los. Za jej historią kryją się miliony innych, równie ważnych, ale mniej znanych.
Zosia uciekła przed rzezią wołyńską, wraz z ojcem i rodzeństwem do miasta. Gdy jest w mieszkaniu sama, słyszy dziwny dźwięk. Wiedziona ciekawością postanawia sprawdzić, co kryje się w małej spiżarce przy kuchni. Jest w szoku, gdy dostrzega tam małą dziewczynkę – wychudzoną, leżącą we własnych odchodach. Zosia żyje w świecie, gdzie kara za pomoc Żydom to śmierć, o czym panna Zofia wie. Jednak decyduje się pomóc małemu, bezbronnemu dziecku. W swój plan wtajemnicza rodzinę Roztropowiczów.
Pani Zofii Hołub przyszło żyć w niełatwych czasach. Widziała, co bandy UPA robią z jej sąsiadami i bliskimi. Swojemu wnukowi opowiada o tych najmłodszych latach swojego życia, ale także o swojej młodości czy wielkiej miłości. Pani Zofia dużo przeszła – musiała opuścić swój rodzinny dom, który znajdował się na terenach, gdzie Polacy nie mieli szans na przeżycie, uratowanie małej, żydowskiej dziewczynki czy ucieczka z transportu do Auchwitz. Los rzucał bohaterkę w różne strony Polski, aż w końcu na jej drodze postawił przyszłego męża, żołnierza wyklętego. Nikomu nie było wtedy łatwo. Mateusz Madejski zdecydował się na przeprowadzenie wywiadu z własną babcią, aby usłyszeć i upamiętnić jej życie i niezwykłe bohaterstwo. Było to niezwykle trudne zadanie – podejść do sprawy jak profesjonalny dziennikarz, bez emocji, na czysto, a jednocześnie słuchać o tym, ile okropieństwa widziała jego ukochana babcia. Gdyby nie to, że we wstępie autor zaznaczył, że z Zofią Hołub jest spokrewniony, to nie domyśliłabym się tego. Mateusz Madejski podszedł do sprawy niezwykle profesjonalnie i odpowiedzialnie i przekazał swoim czytelnikom świadectwo wojennej bohaterki; osoby, która uratowała dziecko, wiedząc, że grozi jej za to kara śmierci.
Nie tylko z własną babcią rozmawiał autor. Dotarł także do rodziny, która przygarnęła małą dziewczynką i zajęła się jej wychowaniem. Jak doszło do tego, że ocalona nie pamiętała swoich przybranych rodziców? Historia, którą opisał autor wydaje się nierzeczywista, niczym scenariusz filmu, który ma nas doprowadzić do łez. Jednak to życie napisało taki, a nie inny scenariusz łącząc życie pani Zofii i małej, osieroconej dziewczynki. Czy można się podczas lektury wzruszyć? Jak najbardziej! Trudno w jednym zdaniu opisać wszystkie te emocje, które pojawiają się w trakcie czytania Zosi z Wołynia. To złość, cierpienie, ogromne uczucie niesprawiedliwości, ale pojawia się także nadzieja i łzy szczęścia.
„Zosia z Wołynia” to opowieść o ludziach, którzy zostali bohaterami, chociaż nie posiadali żadnych super mocy. W obliczu ogromnego niebezpieczeństwa nie bali się wybrać słusznej drogi. Czy warto poznać tę historię? Jak najbardziej.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje wydawnictwu Znak!