Anne z Zielonych Szczytów – Lucy Maud Montogmery
„Ania z Zielonego Wzgórza” to książka, która pojawiła się w moim życiu w czasach. Kiedy uczęszczałam do szkoły podstawowej i została w nim do dzisiaj. Wszystkie opowieść Montgomery są dla mnie bardzo ważne, jednak to do serii o rezolutnej, rudowłosej bohaterce mam ogromny sentyment. Ania towarzyszyła mi we wszystkich ważnych chwilach mojego życia – tych trudniejszych i łatwiejszych.
Nowe/stare miejsca
Nic dziwnego, że kiedy wokoło nowego przekładu popularnej książki wybuchła mała afera, zainteresowałam się tematem. Kochałam Zielone Wzgórze i moja wyobraźnia stworzyła piękny świat, a spolszczone imiona bohaterów są mi bardzo dobrze znane i nie myślę o nich już inaczej. Autorka przekładu, Anna Bańkowska, w którym wywiadzie wspomniała, że chciała pokazać, jaka Anne jest naprawdę. Że nie ma żadnego Zielonego Wzgórza, Józi czy Małgorzaty Linde. Głosy oburzenia, które się pojawiły, były oszałamiające więc i ja postanowiłam sprawdzić, o co chodzi.
Powrót do dzieciństwa
„Anne z Zielonych Szczytów” to piękna książka. Tak podobna, ale zarazem inna niż ta, którą czytałam w dzieciństwie. Ani razu nie przeszkodziły mi inne imiona czy nazwy, ani same Zielone Szczyty, ani anglojęzyczne imię głównej bohaterki. Przy pierwszym tłumaczeniu imiona spolszczono, ponieważ w tamtych czasach tak się robiło, żeby czytelnikom łatwiej było czytać. „Anne z Zielonych Szczytów” to świeże spojrzenie na znaną i lubianą (przez pokolenia) powieść. Trudno porównać mi to z pierwszym przekładem, bo nie mam go fizycznie w domu, ale jeżeli przypomnę sobie wydanie z GREG-a, z maleńką czcionką i opracowaniem, to o wiele lepiej wypada Anne niż Anna.
Czy kontrowersje wokół tego wydania książki Montgomery są słuszne? Według mnie nie. Jeżeli ktoś będzie zaintrygowany nowym wydźwiękiem klasyki, sięgnie po „Anne z Zielonych Szczytów” i nie będzie oburzony ani zdruzgotany tym, że autorka zachowała nazwy własne czy zmieniła wyobrażenie. Dodać muszę, że ten przekład jest niezwykle dobry. Powieść czyta się rewelacyjnie, przez strony się płynie, a ja zarwałam noc, aby doczytać to końca tak znaną mi już historię. Ponownie poczułam się jak dziecko, które odkrywa magiczny świat Ani; przypomniałam sobie, jak to jest zachwycać się pięknem przyrody i odkrywać magiczne miejsca. Doszłam do wniosku, że z tej lektury się nie wyrasta, a raczej im człowiek staje się starszy, tym odkrywa w niej kolejne warstwy czy aspekty, na które wcześniej nie zwracało się uwagi.
Na zakończenie
Jeżeli jeszcze nie jesteście przekonani, to dodać muszę, że książka jest przepięknie wydana. Twarda oprawa to tylko początek, bo całość prezentuje się fenomenalnie i cieszy oko.
W tym roku pojawi się nowy przekład drugiej części serii i przyznam, że czekam na niego z rosnącą niecierpliwością. Mam nadzieję, że Anna Bańkowska przetłumaczy całą serię i nie ulegnie negatywnym komentarzom, które, całkowicie nie powinny mieć miejsca.
Autor: Lucy Maud Montogmery
Tłumaczenie: Anna Bańkowska
Tytuł: Anne z Zielonych Szczytów
Seria: Anne z Zielonych Szczytów
Wydawnictwo: Marginesy
Rok wydania: 2022
Ilość stron: 384
Ocena: 10/10