Gdy humor nie ratuje sytuacji | Iwona Banacj „Głodnemu trup na myśli”
Bardzo lubię komedie kryminalne, o ile są dobrze napisane. Autor, który porywa się na taki gatunek, musi posiadać umiejętność zabawy słowem. Oprócz tego sarkazmem i ironią powinien żonglować z niezwykłą sprawnością i precyzją. Trudno jest nie przekroczyć niezwykle cienkiej granicy, która oddziela komizm od przesady. Dodatkowo, bohaterowie muszą być wykreowani ciekawie, a tło wydarzeń i zbrodnia powinny zachwycić czytelnika.
Magda postanawia założyć agencję detektywistyczną. Niestety, jej nowy chłopak Mikołaj jest temu przeciwny. Kobieta ma szansę sprawdzić swoje umiejętności, gdy na klatce schodowej odnajduje trupa. Przedziwnego, kolorowego i nie tutejszego. Podejrzenia padają na miejscowy ośrodek odchudzający, gdzie przyjeżdżają bogaci goście, którzy marzą o zgubieniu zbędnych kilogramów. Zatrzymały się też tam dwie „polskie Amerykanki”, które odwiedziły kraj przodków, bo pragnęły skosztować specjałów, o których opowiadali ich dziadkowie.
Głodnemu trup na myśli to druga część cyklu Komedia kryminalna. Nie znam poprzedniego tomu, ale uważam, że tę książkę można czytać bez znajomości poprzedniej. Pani Iwona Banach pisze lekko i przyjemnie. Głodnemu trup na myśli pod względem stylistycznym i językowym, czyli od strony technicznej, jest perfekcyjna. Zdania są spójne, a ich lektura nie powodowała u mnie chęci rzucenia książką o ścianę. Jednak czegoś w tej książce zabrakło. Trochę ciężko mi to pisać, ale kuleje zarówno kreacja bohaterów, jak i intryga kryminalna. Autorka starała się zainteresować czytelnika zbrodnią. Postacie Amerykanek miały być takim kolorowym i zabawnym akcentem, ale… nie były. Tak jak i inne postacie, który pojawiają się na stworzonej przez panią Iwonę scenie. Ciężko było mi kogokolwiek polubić, a co za tym idzie, przejąć się bardziej wątkami pobocznymi. Przyznam, że wielu bohaterów miało ogromny potencjał, ale im dalej w książkę się zagłębiałam, tym początkowa ciekawość znikała.
Intryga kryminalna nudzi. W pewnym momencie lektury stwierdziłam, że już mnie ten wątek nie interesuje i czytam dalej na siłę, bez zaangażowania, żeby tylko książkę skończyć. Gdy czytałam Głodnemu trup na myśli, odczuwałam pewien dysonans, bo z jednej strony miałam dobrą technicznie książkę, z nieciekawą intrygą i bezbarwnymi bohaterami. Ja naprawdę chciałam polubić tę komedię kryminalną, ale … nie wyszło. Skończyłam ją czytać tydzień temu, a już niewiele z niej pamiętam.