Wspomnienia z obozu | Eddy de Win „Stacja końcowa Auschwitz”
Książki, które w jakiś sposób dotykają tematu Holocaustu i Auschiwtz ostatnio zalały rynek wydawniczy. Czy to źle? Niektórzy pewnie pokiwają głową, ponieważ niektórzy autorzy nierzetelnie przekazują swoim czytelnikom fakty. Wielkim plusem tej sytuacji jest to, że pojawiają się wznowienia wspomnień osób, które przeżyły obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau i opowiedziały wszystko to, czego doświadczyli. Jedną z takich osób jest Eddy de Win, który po wojnie wydał Stacja końcowa Auschwitz.
Eddy de Wind który pracuje jako lekarz w obozie przejściowym w Westerborku, poznaje uroczą Friedel, z którą bierze ślub. Niestety, oboje zostają deportowani do Auschwitz i rozdzieleni. On trafia do bloku 9, do obozowego szpitala, i jest dla niego szansa na przeżycie. Młoda kobieta zostaje przydzielona do owianego złą sławą bloku 10. Eddy rozpoczyna walkę o codzienność, każdy świat i każdy zmierzch. Musi nauczyć się kombinować, walczyć, być szybszym i sprytniejszym. Jest Holendrem i Żydem, co stawia go w bardzo nisko w obozowej hierarchii.
O takich książkach nie pisze się łatwo. Trudno je dopasować do sztywnych ram ocen, bo czy wypada o takiej książce pisać, że jest dobra? Wstrząsająca, szokująca, przerażająca, obezwładniająca, ale dobra? Czy Stacja końcowa Auschwitz jest taką lekturą, od której nie da się oderwać, połykamy ją na raz i nie możemy pogodzić się z zakończeniem? Nie. Bo jest to świadectwo przeogromnej tragedii miliona istnień; to opis tego, co działo się za murami obozu koncentracyjnego; opis codzienności więźniów, którzy codziennie walczyli o przeżycie. Co ważniejsze, to Eddy de Wind spisywał wszystko, co widział na bieżąco, przez co jego zapiski nie zostały zniekształcone przez czas i wpływ otoczenia.
Sięgając po Stację końcową Auschwitz musimy przygotować się na wiele emocji. Nie jest to książka dla wszystkich. Podczas lektury, nie powinniśmy oceniać bohaterów, co niektórzy robią nagminnie. Może nas przerażać obojętność więźniów na terror, który ich otaczał, brak współczucia, poszanowania drugiego człowieka, ale nigdy nie zrozumiemy, co oni wtedy czuli. Nie możemy ich oceniać, bo nikt z nas, nie jest w stanie sobie wyobrazić, co ludzie w obozie czuli. Dlatego nie jest to książka dla wszystkich. To lektura, która może obezwładnić, pozbawić wszelkiej radości życia, ale potrzebna. Dlaczego? Ponieważ nie możemy zapomnieć o tym, co się wtedy działo. Świadectwa osób, które przeżyły Auschwitz, są na wagę słowa, zwłaszcza że to pokolenie odeszło. Nie każdy mógł opowiedzieć wprost, tak jak Eddy de Wind, a przelanie wspomnień na kartki było dla nich o wiele prostsze.