Zapomniany fragment historii | Paweł Reszka „Płuczki. Poszukiwacze żydowskiego złota”
To, o czym przeczytacie w Płuczkach Pawła Reszki, jest niewyobrażalne. Chociaż mieszkam między trzema obozami zagłady – Bełżec, Sobibór i Majdanek – nigdy nie słyszałam, o takim zachowaniu ludności cywilnej. O co chodzi, zapytacie?
Przez wiele lat, kobiety, mężczyźni, dzieci, całe rodziny, na terenie byłych obozów zagłady w Bełżcu i Sobiborze rozkopywali masowe groby, aby znaleźć złoto, którego nie znaleźni hitlerowcy. Prochy, które zbierali całymi workami, przepłukiwali w rzece albo w specjalnych dołach, płuczkach. Paweł Reszka odnajduje ludzi, którzy w tym uczestniczyli, oni, albo ich rodziny; ludzi, którzy pamiętali i szuka kogoś, kto powie, że to było złe i niewłaściwe; kto zrehabilituje się po latach, a nie będzie szukać żadnego usprawiedliwienia.
Czy mu się to udaje?
Skończyłam tę książkę jeszcze przed świętami, w ubiegłym roku i nadal nie mogę wyjść z szoku. W mojej głowie spierają się dwa argumenty – chociaż wiem, że to było złe, to w pewnych kwestiach staram się znaleźć usprawiedliwienie dla tych, którzy rozkopywali masowe groby. Jednak bieda, jaka panowała wtedy w Polsce, była ogromna. Rodzice chcieli ubrać i nakarmić swoje dzieci i w pewnym sensie wytworzyli mechanizm obronny przed tym, co robili. Owszem byli również Ci, którzy chcieli się tylko wzbogacić, liczyli na łatwy zarobek i jeszcze wiele, wiele lat po wojnie, trudnili się tym „zajęciem”. W swojej książce Paweł Reszka rozmawiał z tymi, którzy pamiętają ten czas. Niewielu odważyło się powiedzieć wprost, że to, co robili, było złe i nie powinno mieć miejsca. Ci, którzy nigdy nie poszli na teren obozu, potrafią jednoznacznie nazwać zachowanie hien cmentarnych. Ale nie tylko z uczestnikami rozkopywania masowych grobów rozmawiał Reszka, a co najważniejsze – nie dotarł tylko do prostych chłopów, ale także do ludzi wykształconych, którzy wychowywali się w Bełżcu, Sobiborze czy w sąsiednich wsiach.
Zadziwia to, że przez lata nikt nie chciał nic z tym zrobić. Teren, na którym hitlerowcy zabili tysiące niewinnych ludzi, był bezczeszczony i wystawiony na pastwę tych, którzy chcieli się wzbogacić. Ten proceder trwał bardzo długo. Paweł Reszka przytacza rozprawy sądowe osób, które udało się złapać i postawić przed sądem. Jednak gdy czytałam, do jakiej skali urosło rozkopywanie masowych grobów, to aż włos jeżył mi się na głowie. Jednocześnie od Płuczek nie mogłam się oderwać i chciałam przerwać, bo to, co opisał Paweł Reszka, wprawia czytelnika w dziwną stagnację, odrętwienie i chociaż autor podaje nam na tacy fakty, to trudno w nie uwierzyć. Na uwagę zasługuje również miejsce autora w książce – pan Paweł jest gdzieś z boku, niemy, oddaje całkowicie głos swoim rozmówcom, ale jego obecność jest wyczuwalna.
Czy polecam? Bardzo. Autor odsłania rozdział historii, o którym mało kto wie i pamięta.