Kolejna, wielka, fantastyczna powieść | Robert Jordan „Oko czasu”
Wielkie dzieła fantastyki są przeważnie dosyć obszerne i zazwyczaj ich wielkość odstrasza czytelników. Oczywiście, że fajniej i wygodniej jest zabrać się za krótką książkę, która zajmie nam kilka wieczorów, ale „Oko świata” to historia, która zachwyca i wciąga; której warto poświęcić nieco więcej czasu.
Rand, Mat i Perrin mieszkają w Polu Emonda, sennej wiosce gdzieś na końcu świata. Chłopcy wiodą monotonne życie, nieświadomi, że dni ich beztroski dobiegają końca. Oto do wioski przybywa tajemnicza kobieta imieniem Moraine. Jest ona członkinią potężnego zakonu kobiet władających Jedyną Mocą – Aes Sedai. Przynosi ze sobą ostrzeżenie przed mrocznymi siłami Czarnego, który budzi się z uśpienia, by zapanować nad wszystkimi istotami. Na potwierdzenie jej słów wioskę atakują krwiożercze trolloki – dzikie bestie, które wielu uważało za stwory wyłącznie z legend. Gdy Pole Emonda staje w ogniu, Moraine pomaga chłopcom w ucieczce, jest bowiem przekonana, że jeden z nich jest Smokiem Odrodzonym – wybrańcem, którego przeznaczeniem jest przeciwstawić się Czarnemu i stanąć kiedyś do Ostatniej Bitwy, Tarmon Gai’Don, od której wyniku zależą losy świata…
Zazwyczaj sama piszę opis książki, ale w tym przypadku bałabym się, że za dużo wam zdradzę. „Oko świata” to historia, która wciąga, ale wymaga uwagi i zaangażowania. Przez kilkanaście pierwszych stron trochę ciężko było mi się wgryźć w narrację i fabułę. To fabuła rozbudowana i szczegółowa; wiele wątków przeplata się ze sobą, łączy i miesza. Jednak zacznę od tego, że niektórzy zarzucają tej historii wzorowanie się na „Władcy Pierścieni” Tolkiena. Czy słusznie? Nie wiem, bo wielkie dzieło klasyka fantastyki jest jeszcze przede mną. „Oko świata” nie męczyło mnie tak jak „Gra o tron” Martina, więc oceniam ja zdecydowanie wyżej, ale czasami musiałam odłożyć pierwszy tom cyklu Koło Czasu, bo czułam lekki przesyt i znużenie. Nie jest to opowieść, którą da się przeczytać bez chwili odpoczynku, ale momentami nie można się od niej oderwać.
Charaktery bohaterów autor prezentuje czytelnikowi z czasem, kiedy drogi ich wędrówki się rozchodzą. Czy mam ulubioną postać? Nie. Muszę przeczyć jeszcze kolejne części, aby wybrać sobie faworyta. Jednak bardzo podoba mi się konstrukcja świata wykreowanego przez Roberta Jordana. Czy warto przeczytać tę książkę, poświęcić jej wieczory i dnie? Moim zdaniem tak, bo to fascynująca podróż literacka, przez przedziwny fantastyczny świat.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Zysk i ska!