Czy bohaterka jest w stanie uratować książkę? | Marie Semple „Gdzie jesteś Bernadette”
„Gdzie jesteś Bernadette?” to książka, o której dużo się mówi, a wszystko za sprawą ekranizacji, która w sierpniu zawita na ekrany kin. Wydawnictwo W.A.B postanowiło wznowić tę powieść – nic dziwnego, bo w tytułową rolę wciela się Cathe Blanchett. Wiele książkoholików pokusi się o sięgnięcie po pierwowzór, zanim wyruszy do kina.
Wszystko zaczyna się, gdy Bee przynosząc idealne świadectwo przypomina rodzicom, że jej coś obiecali. Dziewczyna w nagrodę na szkolne osiągnięcia, chcę wyjechać na Antarktydę. O ile ojciec, Elgie Branch, nie jest przeciwny, to Bernadette Fox ma z tym pewien problem. Żeby zrozumieć, dlaczego kobieta tak nienawidzi Seattle, które sama wybrała, własnego domu, sąsiadów i innych rodziców dzieci uczęszczających do Galer Street (nazywa ich gzami) trzeba cofnąć się do jej przeszłości. Bernadette była kiedyś bardzo obiecującą młodą panią architekt, której pomysły i wykonania przeszły do historii. Kobieta, za pomocą swojej asystentki z Indii (kontaktuje się z nią tylko mailowo) robi wszystko, aby wyjazd na Antarktydę ją ominął. Niestety, niefortunne wypadki sprawiają, że pani Fox znika. Nie wiadomo co się z nią stało. Bee zbiera emaile, notatki, prywatną korespondencję (i uzupełnia to własnymi wspomnieniami i przemyśleniami), aby zrozumieć, jak doszło do tego, że jej matka zapadła się pod ziemię. Ma nadzieję, że dzięki temu odnajdzie Bernadette, która była jej najlepszą przyjaciółką.
Pomimo tego, że zewsząd napływały do mnie pozytywne recenzje o książce, ja nie oczekiwałam po niej zbyt wiele. Chciałam tylko dobrze się bawić. Niestety, nie odnalazłam się w tej historii. Forma, jakiej użyła autorka żeby opisać całą sytuację, nie przysporzyła mi problemów – bez problemu odnalazłam się w listach, notatkach, wiadomościach, jakie wymieniali między sobą bohaterowie „Gdzie jesteś, Bernadette?” Dzięki temu mogłam dokładniej poznać nie tylko główną postać, panią Fox, ale także całe jej otoczenie – męża, który pracuje dla Microsoftu, sąsiadkę czy nową asystentkę. Taki zabieg pozwolił mi ocenić sytuację obiektywnie, bo odpowiedź na pytanie, dlaczego zniknęła Bernadette i co się z nią stało, nie jest takie proste.
Przejdźmy do głównej bohaterki, bez której nie powstawałaby ta historia. Bernadette Fox nie da się łatwo ocenić. Gdy, poprzez wiadomości i wywiady, poznajemy jej przeszłość, jest nieco łatwiej ją zrozumieć. Pani Fox w przeszłości była pełna marzeń, miała olbrzymie aspiracje oraz otrzymała stypendium dla niezwykle uzdolnionych i utalentowanych. Co takiego się wydarzyło, że porzuciła swoje życie i przeniosła się do Seattle? Przestała tolerować ludzi oraz porzuciła remont domu, który powoli popadał w ruinę? Bernadette nie da się ocenić zero-jedynkowo. Jej zachowanie było nieprzewidywalne, trochę dziwaczne i irytujące. Oj tak, nigdy nie spotkałam bohaterki, która jednocześnie by mnie tak intrygowała i wzbudzała we mnie chęć rzucenia tej książki o ścianę. Mam wrażenie, że Cate Blanchett poradzi sobie z tak ciężką rolą. Postać Bernadette po wielu namysłach mogę zaliczyć do plusów tej książki, a autorce przesłać pokłony, bo wykreowanie tak wyrazistej postaci kobiecej nie należy do rzeczy łatwych.
Akcja w „Gdzie jesteś, Bernadette?” jest strasznie nierówna. Początek wlecze się niemiłosiernie i przez to, trudno było zaangażować się w tę historię. Nie pomogło również to, że nie znałam bohaterki, ale chęć jej rozgryzienia, motywowała mnie do czytania dalej. Kiedy akcja zaczyna się rozkręcać – Bernadette znika w niewyjaśniony sposób. Niestety, później powraca melancholia, która nie ustępuje nawet wtedy, gdy coś się dzieje. Obserwowałam tę sytuację z boku (co pozwoliło mi ocenić ją obiektywnie), ale trudno mi było zżyć się z bohaterami i emocjonalnie uczestniczyć w wydarzeniach. „Gdzie jesteś, Bernadette?” nie jest ani ironiczna ani zabawna, a rekomendacje zapowiadały coś odmiennego. Mam wrażenie, że tylko postać Bernadette dźwigała tę książkę, a gdy zniknęła, zabrakło jej spojrzenia na świat.
Reasumując, ocenienie „Gdzie jesteś, Bernadette?” jest dla mnie niezwykle trudne. W tabelce w rubryce plus można wpisać postać bohaterki, formę, na jaką zdecydowała się autorka, a z drugiej strony – nierównomierność akcji oraz trudność w „przeniesieniu” się do książki i zżyciu z bohaterami. Nie uważam, że ta książka ma niezasłużone grono fanów – wręcz przeciwnie. I wiem, dlaczego tak ją lubią, ale dla mnie nie była to lektura idealna.
oficjalna recenzja dla portalu Duże Ka!