Coś poszło nie tak | Sheryl Browne „Opiekunka”
Życie Mel i Marka może nie było idealne, ale razem ze swoimi córeczkami – Poppy i Eve – tworzyli kochająca się rodzinę. Gdy dom ich nowej sąsiadki staje w płomieniach, państwo Cain proponują Jade, aby przenocowała u nich w domu. Gdy dziewczyna okazuje się niesamowicie pomocna – zwłaszcza że Mark dostaje nowe śledztwo, a Mel jest zajęta rozkręcaniem własnego biznesu – proponują jej pracę. Idealną opiekunkę ciężko znaleźć, a Jade wydaje się aniołem zesłanym z nieba. Mel i Mark nawet nie podejrzewają, że w chwili, kiedy zaprosili dziewczynę pod swój dach, ich życie diametralnie się zmieni. Jade ma swój cel, swoją misję i zamierza ją zrealizować.
Wydaje się, że „Opiekunka” jest thrillerem idealnym. Autorka postarała się, aby budować napięcie, stwarzać kolejne przeszkody i mylić tropy. Jednak czegoś mi w tej książce zabrakło. Miało być mrocznie, obiecująco, przerażająco, a było nudnawo.
Dlaczego?
O KROK PRZED BOHATERAMI
Sheryl Browne od pierwszych stron nie ukrywa, jaki jest plan Jade. Rozdziały prowadzone są w trzech różnych perspektyw, ale autorka nie zrezygnowała z narracji trzecioosobowej. Kolejne części pozwalają czytelnikowi spojrzeć na sytuacje z każdej perspektywy, obserwować bieg wydarzeń z boku. Można śmiało powiedzieć, że czytelnik jest zawsze krok do przodu przed bohaterami i wie, co się dzieje. Jednak przez taki podział nie mogłam odpowiednio wczuć się w postać Marka i Mel. Mężczyzna był charakteryzowany przez innych bohaterów, więc jakiś jego obraz zarysował mi się w głowie. Melissa okazała się najsłabszym ogniwem tej książki. Jej zachowanie było źle scharakteryzowane, autorka nie potrafiła odpowiednio wczuć się w jej sytuację. Nie potrafię o tej kobiecie powiedzieć nic ciekawego. Najlepsze okazały się te rozdziały, w których głos przejmowała Jade. Wyróżniały się na tle pozostałych i widać było, że autorka dobrze się czuła, wchodząc w skórę złej bohaterki. Postać Jade przerażała i wywoływała ciarki na plecach i co najważniejsze – szalenie intrygowała, chociaż po przeczytaniu prologu, dość szybko domyśliłam się, kim naprawdę jest.
GDY ZAKOŃCZENIE NIE SPROSTA OCZEKIWANIOM
Autorka starała się budować odpowiednie napięcie i do pewnego momentu jej to wychodziło. Niestety, sama końcówka, kiedy serce powinno mi być z prędkością światła, najbardziej mnie znużyła. Czuje się zawiedziona, bo miałam nadzieję, że finał „Opiekunki” uratuje ją w moich oczach i podwyższy ocenę końcową. Niestety, tak się nie stało.
W czasie akcji książki Mark prowadzi sprawę zaginięcia małej dziewczynki. Po początkowym zaangażowaniu policji ten motyw schodzi na dalszy plan. Spodziewałam się, że autorka bardziej skupi się na tym wątku, zasugerowała to w którymś z początkowych rozdziałów. Miałam wrażenie, że policja nie robiła nic, a wtrącone zdawkowe zdanie o poszukiwaniach tylko mnie w tym utwierdzało. Szkoda, bo ten wątek miał potencjał.
„Opiekunka” okazała się nudną książką. Nie tego się po niej spodziewałam. Zabrakło dreszczyku i charakterystycznych emocji, dzięki którym czytałabym tę powieść niemal całą noc, aby tylko dowiedzieć się jak się skończyła. Sheryl Brown miała ciekawy pomysł na fabułę, ale wykonanie już jej nie wyszło.
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuje Wydawnictwu W.A.B