Jak wygląda praca w szpitalu? | Christie Watson „Pielęgniarki. Sceny ze szpitalnego życia”.
Gdy tylko zobaczyłam Pielęgniarki w zapowiedziach to wiedziałam, że prędzej czy później muszę tę książkę przeczytać. Nie tylko dlatego, że powieści pisanych przez pracowników służby zdrowia pojawia się coraz więcej na rynku wydawniczym, ale również ze względu na to, że jestem położną. Chociaż nigdy nie będę pracować na oddziałach tj.: pediatria, onkologia, wewnętrzny, kardiologia czy chirurgia, to przez każdy z nich musiałam przejść w ramach praktyk studenckich i zdążyłam poznać ich specyfikę. Położnictwo, to siostrzana dziedzina pielęgniarstwa. Podczas mojej drogi studenckiej i zawodowej spotkałam osoby, które twierdziły, że bycie położną jest o wiele lepsze. Mam wrażenie, że te dwie grupy zawodowe zamiast się wspierać, to wewnętrznie trochę ze sobą rywalizują. Dlaczego? Może dlatego, że zawód pielęgniarki czy położnej nie jest szanowany, chociaż są to zawody samodzielne. Nadal wielu uważa, że na w ciągu dwunastu godzin tylko piejmy kawę, zajadamy się ciastem i nie chcę nam się ruszyć do pacjentów. Prawda jest zgoła inna – teraz, kiedy brakuje personelu pielęgniarka nie ma czasu aby dłużej zająć się jednym podopiecznym.
Christie Watson autorka Pielęgniarek, wydając książkę na pewno otworzyła oczy wielu ludziom. Mój egzemplarz jest pełen zakładek indeksujących, a gdybym chciała wszystkie interesujące fragmenty zaznaczyć, to na każdej stronie musiałabym coś przykleić. Zacznę od tego, że mi w oczy rzuciły się różnice w kształceniu. W Polsce odbywa się to trochę inaczej – zaczynamy studia, które są bardzo wymagające, musimy przez trzy lata przejść gro praktyk, a potem zdać egzamin i obronić pracę licencjacką. Nigdy na zajęciach praktycznych nie jesteśmy same – zawsze jest grupa, którą ktoś się opiekuje. Nie mamy jednego mentora. Później magisterka, specjalizacje i niekończące się szkolenia(chociaż w Wielkiej Brytanii wygląda to tak samo). Jednak to, że pielęgniarki nie są szanowane przez lekarzy (na szczęście jest ich już znaczna mniejszość)jest spotykane wszędzie. Chociaż nam Anglia wydaje się krainą mlekiem i miodem płynącą, to ich szpitale również borykają się z ciągłym brakiem personelu czy ucinaniem etatów z powodu braku pieniędzy.
Christie Watson wspomniała o swojej młodości; o tym, co zadecydowało o wyborze zawodu pielęgniarki. Opisała swoje pierwsze dni na praktykach, gdzie wszystko ją szokowało i nie wierzyła, że sobie poradzi. Podziwiała pielęgniarki pracujące już kilka lat na oddziale, bo doskonale wiedziały, gdzie i kiedy się znaleźć oraz jak sprawnie i skutecznie wykonywać swoje obowiązki. Autorka nie pomija swoich błędów i nie robi z siebie idealnej; nie raz pisze o tym, że musiała wiele lat przepracować aby się czegoś nauczyć. Watson wspomina bardzo często, że zawód pielęgniarki nie jest dla wszystkich. Że to nie tylko osoba, która podaje zastrzyki czy leki, ale także ktoś, kto jest przy pacjencie cały czas. Christie Watson długi czas pracowała na pediatrii i OIOMie gdzie miała styczność z małymi bohaterami, którzy nie raz przegrywali walkę. Ja miałam praktyki na Intensywnej Terapii Noworodka i wiem, że to oddział, na którym nigdy nie chciałabym się znaleźć. Żeby pracować z dziećmi trzeba mieć siłę, którą nie każdy w sobie znajdzie. Trzeba wiedzieć, kiedy należy przełknąć łzy, a kiedy dać im swobodnie popłynąć. Z dzieckiem i rodziną spędza się 12 godzin. Nie tylko przy noworodkach, ale i na innych, ciężkich oddziałach dziecięcych.
Autorka posiada nie tylko ogromną wiedzę medyczną, ale także przekazuje czytelnikowi dużo ciekawostek historycznych o pielęgniarstwie. W pierwszych rozdziałach dużo wspomina o Florence Nightingale, którą zna każda położna i pielęgniarka, bo jest ona tak matką chrzestną tych zawodów. Jeżeli jesteście wiecznie głodni wiedzy to warto poczytać o tej kobiecie. Jej historia jest fascynująca i inspirująca. Christie Watson gdy przebywa (a my wraz z nią) na jakimś oddziale stara się dokładnie opisać system opieki zdrowotnej – przedstawić plusy i minusy. Wiele z nich możemy zaobserwować również w naszym kraju. Mam wrażenie, że standardy piszą osoby, które nigdy nie pracowały w szpitalu.
W Pielęgniarkach autorka oprowadza nas po oddziałach szpitalnych – po wszystkich na których pracowała czy odbywała praktyki. Razem z nią wchodzimy na psychiatrię, ginekologię i trakt porodowy, aby na dłużej zatrzymać się na oddziałach pediatrycznych i intensywnej opieki. Dużo miejsca poświęca na to, aby opisać sam szpital i oddziały. Dla kogoś, kto nigdy albo bardzo rzadko ma z nimi styczność, może to być nowość, ale pozwala to wyobrazić sobie dokładnie miejsce pracy pielęgniarki. Uwierzcie mi na słowo – pacjent i personel medyczny zupełnie inaczej patrzą na szpital i oddziały.
Czy przy takiej książce można płakać? Można. Mnie najbardziej poruszyły rozdziały i fragmenty, w których to autorka skupiała się na dzieciach, które przegrały walkę. O tym, jak wyglądają och ostatnie dni; o tym, jak reagują rodzice i o tym, jak ważną rolę odgrywa wtedy pielęgniarka. Musi ona wyczuć z jakimi ludźmi będzie rozmawiać i odpowiednio dobrać słowa. Uświadomiłam sobie jakim skarbem szczęściem jest mieć zdrowe dziecko.
Dla kogo jest ta książka? Dla wszystkich, chociaż to jasne że inaczej odbierze ją ktoś, kto spędził na oddziale jakiś czas, inaczej personel medyczny, a jeszcze inaczej ten, kto nie miał ze szpitalem nic wspólnego. Jest to idealny wybór dla tych, którzy chcą studiować pielęgniarstwo czy położnictwo. Nie ma się co oszukiwać, że studia jak i zawód należą do najlżejszych. Ci, którzy się do tego nie nadają, są odsiewani i zostają tylko najwytrwalsi. Chociaż autorka pracowała w Wielkiej Brytanii to warto ją czytać również w naszym kraju.
Oficjalna recenzja dla portalu Duże Ka!