Gdy ostatni tom męczy jak żadne inne | „Czerwony pająk” Katarzyna Bonda
Lubię zakończenia serii, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Nie przepadam za żegnaniem się z bohaterami z którymi się zżyłam, ale jeżeli autor albo autorka bezsensownie przeciągają cykl, coraz bardziej udziwniając fabułę i komplikując wszystko, to nóż mi się w kieszeni otwiera i krew jasna mnie zalewa. Takimi kontynuacjami można zniszczyć początkowe, dobre tomy. Katarzyna Bonda od początku miała pomysł na cykl o Saszy Załuskiej, co widać i co jest dużym plusem. Pierwszą część, Pochłaniacza, czytałam jeszcze na licencjacie, w czasie wykładów bo tak mnie wciągnął. Nic dziwnego, że nie mogłam przejść obojętnie obok Czerwonego Pająka, który kończy tetralogię Cztery żywioły Saszy Załuskiej. Byłam ciekawa, jak autorka zakończy historię pani profiler.
Kiedy córka Saszy Załuskiej, Karolina, zostaje uprowadzona i profilerka postanawia rozpocząć prywatne śledztwo. Dochodzi do informacji, że za porwaniem dziewczynki stoi jej dawna znajoma, a wszystko ma związek z samobójstwem byłego przełożonego Załuskiej, Dziadka, który posiadał dokumenty, które mogą zniszczyć wielu współczesnych polityków. Sasza wydaje się być w środku całego zamieszania i to właśnie ona ma odnaleźć ukryte akta.
Za co cenię książki pani Katarzyny Bondy? Za dokładność. Za reaserch jaki przeprowadza autorka. Za wielowątkowość, przeróżne sylwetki bohaterów i ich mnogość. I wszystko to w Czerwonym Pająku znalazłam. Niestety, co za dużo to niezdrowo. I muszę to napisać, że jestem lekturą tej książki rozczarowana. Bardzo.
Brnęłam przez tę książkę dwa tygodnie. Pominę, że trochę w czasie lektury życie mi się pokomplikowało, ale to i tak za dużo czasu poświęciłam tej powieści. Nie brałam Czerwonego Pająka do ręki aby się odprężyć, tylko po to, żeby skończyć czytać, bo lubię przeczytać książkę do końca zanim się o niej wypowiem. O ile poprzednie części były fajne, (a najlepszy Okularnik) to w Czerwonym Pająku autorka przesadziła i przedobrzyła. Rozumiem, że miało być emocjonująco, pełno wrażeń, czytelnik miał czuć się jak na torze wyścigowym, ale natłok zdarzeń, wątków, bohaterów i innych, pobocznych postaci przytłaczał. Sama fabuła, wielka polityka, mafiosi i ich pseudonimy, pracownicy i powiązania, przeszłość i teraźniejszość, tworzyły w mojej głowie jeden wielki mętlik. W pewnym momencie zaczęłam sobie wszystko zapisywać, ale niewiele to dało. W Czerwonym Pająku wszystkiego było za dużo, za bardzo. Potrafiłam po kilku stronach odłożyć książkę na bok i wrócić do niej tylko z poczucia obowiązku.
Poprzednie części z cyklu Cztery żywioły Saszy Załuskiej również do lekkich nie należały, ale intrygowały mnie, a ta dbałość o bohaterów i wszystkie te mniej i bardziej istotne szczegóły, powodowały, że czytałam książki z wielkim zaangażowaniem i nie mogłam doczekać się premiery kolejnego tomu. Niestety, Czerwonego Pająka mile wspominać nie będę, chociaż jest to historia dopracowana w każdym, najmniejszym aspekcie to jej charakter przytłacza. W lekturze książki nie pomaga sama bohaterka. Jak wiadomo, Sasza nie ma łatwego charakteru. Jest trudna w współżyciu, o czym nie raz sama się przekonałam. W ostatniej części tetralogii, autorka przedstawiła przeszłość kobiety, dorzucając czytelnikowi jeszcze więcej na głowę i chociaż kilka kawałków układanki wskoczyło na swoje miejsce, to nie pomogło w odbiorze lektury.
Po lekturze Czerwonego Pająka czuje się, jakby przejechał po mnie walec. Jestem zmęczona. Mam tą gorszą wersję kaca książkowego, chociaż prędzej nazwałabym to wymordowaniem książkowym, bo o ile to pierwsze występuje po lekturze dobrej powieści, to drugie można przypisać lekturze złej, ciężkiej w odbiorze i trudnej (ale nie wszystkie trudne książki są złe, należy to rozgraniczać).
Nie twierdzę, że komuś ta książka się nie spodoba. Są czytelnicy, którzy odebrali ją dobrze, ale ja do nich nie należę.
OFICJALNARECENZJA DLA PORTALU DUŻE KA!