Gdy ścigasz demona z przeszłości … | „Papierowe duchy” Julia Heaberlin
Przepis na najlepszy thriller wcale nie jest prosty, ale gdy wszystkie składniki już mamy, z talentem do pisania włącznie, to wydaje się, że bestseller mamy w kieszeni. Niestety, nie zawsze tak jest. Dlaczego? O tym za chwilę.
Carl Louis Feldman nie jest zwykłym emerytem i byłym fotografem. Został skazany za zabójstwo młodej kobiety, a podejrzewano go o jeszcze kilka zbrodni. Z powodu demencji, został uniewinniony i spędza swoje starcze lata w domu opieki. Jest jednak jedna osoba, która o nim nie zapomniała. Tajemnicza kobieta, podaje się za jego córkę, jednak z Feldmanem nie łączy jej żadne pokrewieństwo. Na ten moment przygotowywała się całe życie, od czasu tajemniczego zniknięcia swojej starszej siostry, której ciała nigdy nie odnaleziono. Kobieta podejrzewa, że to Carl zamordował dziewczynę. Postanawia zmusić go do tego, aby przypomniał sobie o innych zbrodniach, w tym także o jej siostrze, a na końcu…
Carl zdaje sobie sprawę, że kobieta, która chcę go zabrać na wycieczkę po Teksasie, nie jest jego córką. Postępuje jednak według zasad ustalonych przez kobietę, a przynajmniej na początku ich drogi. Później, z każdym przejechanym kilometrem, kobieta będzie zastanawiać się, kto z nich prowadzi doskonalszą grę.
Papierowe duchy wydają się być idealną książka dla mnie, ale coś między nami nie zagrało. Owszem, jest napisana bardzo dobrze: intryga, kolejne morderstwa kobiet, gra, która toczy się między narratorką a Carlem, próba odgadnięcia kto naprawdę kłamię, są intrygujące, ale ja nie mogłam się w to wciągnąć. Spodziewałam się, że książka Julii Heaberlin wciągnie mnie bez reszty i nie będę się mogła od niej oderwać. Nic z tego. Okazało się, że między mną, a nią nie zaiskrzyło.
I tutaj pojawia się pewien problem. Nie lubię gdy książka nie wywołuje u mnie żadnych emocji, a ciekawość w trakcie lektury oscyluje na granicy 2-3 punktów na 10. Czuje się źle, pisząc tak o Papierowych duchach, bo jest to powieść dobra, poprawnie napisana, zawierająca wszystko to, co lubię, ale bez tej iskry, która rozpaliłaby moje czytelnicze, kochające thrillery serce. Książka ma swoich fanów, których zachwyciła, ale ja się do nich nie zaliczam.
Dlaczego czytałam Papierowe duchy, chociaż nie wzbudziła u mnie wielkiego zaciekawiania? Chciałam uzyskać odpowiedzi na kilka pytań, które zrodziły się w mojej głowie podczas lektury, a w dodatku miałam nadzieję, że w końcu zaskoczy i będę czytać thriller Julii Heaberlin z wypiekami na twarzy. Niestety, tak nie było, chociaż ostatnie rozdziały były najbardziej intrygujące i tajemnicze.
Pomimo tego, że książka mnie nie wciągnęła, nie jest ona zła i o tym pamiętajcie. Może akurat Wam przypadnie do gustu.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu W.A.B