Witajcie w New Horizon | „Łzy Mai” Martyna Raduchowska
Przyszłość. Nauka i technologia wykonały wielki krok do przodu. Roboty, które współpracują z ludźmi, nie są niczym niezwykłym. Kliniki, które zajmują się mikrowszczepami, aby udoskonalać człowieka, wyrastają jak grzyby po deszczu. Niestety, stać na to tylko tych bogatych, przez co różnice klasowe są jeszcze bardziej widoczne. Daleka przyszłość? Świat, który stworzyła Martyna Raduchowska to nie jest tak odległy czasowo, jak nam się wydaje..
Jest jeszcze coś – reinforsyna. Lek, a raczej narkotyk, który zwiększa zdolność pracy mózgu człowieka, a robotom daje możliwość odczuwania uczuć. Gdy Beyond Industries, decyduje się na wycofanie z obiegu wszystkich serii tego specyfiku, terroryści atakują główną siedzibę firmy. Dochodzi do zamieszek, podczas których wielu ludzi traci życie.
Kapitan Jared Quinn był w dniu wybuchu w Beyond Industires, razem z członkami swojego zespołu. Tylko on i Maya, która jest androidem, przeżyli. Kapitan został uratowany przez nową technologię, której był przeciwny. Teraz, musi nauczyć się żyć na nowo, w świecie, gdzie miasto przedziela Mur, a on sam nosi w sobie ból po zdradzie Mayi, która uciekła, bo skusiła ją reinforsyna. Quinn jest przeciwny stosowania nowych technologii w pracy policji, dlatego, gdy dochodzi do zbrodni, z którą maszyny nie mogą sobie poradzić, kapitan czerpie garściami ze swoich doświadczeń. Okazuje się, że Quinn widział już ofiarę. W swoich koszmarach. Kto jest zabójcą? I co ma z tym wspólnego Maya?
Mam ochotę bić brawo autorce gdy tylko uda mi się ją zobaczyć. To, jaki świat stworzyła, to prawdziwy majstersztyk! Ta dokładność, dbałość o szczegóły, bohaterowie… Gdy tylko otwierałam książkę, miałam wrażenie, że przenoszę się w czasie do przyszłości i razem z Jaredem Quinnem spaceruje uliczkami New Horizon. Razem z nim obserwowałam ten inny świat. Martyna Raduchowska wiedziała, jak wzbudzić ciekawość u swojego czytelnika – nie zdradziła wszystkiego od razu, tylko po kawałku budowała u odbiorcy obraz przyszłości oraz buntu. Niemal najgorsze dni Quinn spędził w śpiączce, walcząc o życie, więc wiedzę o tych wydarzeniach zaczerpnął z wiadomości i opowieści innych. Nie uczestniczył bezpośrednio w walce, ale stracił ludzi w dniu zamachu na Beyond Industires, co wywołało u niego zespół stresu pourazowego.
Podejście Quinna do androidów jest znane już na początku. On im nie ufa. Nie chcę z nimi współpracować. Nie wybaczy nigdy Mai tego, że uciekła za mur, że skusiła ją reinforsyna. Jared jest bohaterem trudnym. Wzbudza sympatię, współczucie przez wszystko to, co go spotkało, ale w jego szorstkim sposobie bycia jest coś, co nie pozwoliło mi się przekonać do niego całkowicie. Oprócz Quinna jest też i Maya, którą poznajemy tylko dzięki wspomnieniom bohatera i jak można się domyślić, bardzo negatywnie ją odbieramy. Nic dziwnego – zdradziła swojego kapitana.
Od początku czytelnik jest krok przed kapitanem, ale choćby nie wiem jak chciał, nie zgadnie o co w tym wszystkim chodzi. Znanych jest tylko kilka puzzli, a reszta pozostaje niedostępna. Po zakończeniu lektury czułam głód, a w mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań, bez odpowiedzi. Wiem, że autora tak poprowadzi akcje, że wszystko zostanie wyjaśnione, ale ile to jeszcze potrwa?
Łzy Mai to piękny, intrygujący, straszny idealnie dopracowany wstęp do większej serii. Martyna Raduchowska rozbudziła moją ciekawość i apetyt na więcej. W części pierwszej wszystko było idealnie przemyślane i dopracowane, co widać już po kilku pierwszych stronach.
Dla kogo jest ta książka? Dla fanów autorki, since fiction, a także dla zupełnych laików, którzy mogą w niej znaleźć coś dla siebie.
Za książkę Wydawnictw Uroboros!