Jane the vrigin, czyli jak dobrze zrobić parodię telenoweli.
Długo szukałam serialu, który wciągnie mnie bez reszty; który pozwoli mi się zrelaksować i odprężyć. Który nie przerazi mnie ilością sezonów i odcinków. Właśnie taką produkcją okazała się dla mnie Jane the Virgin.
Jane, tytułowa bohaterka, gdy była jeszcze małą dziewczynką, przyrzekła swojej babci, że dziewictwo zachowa aż do dnia ślubu. Młoda kobieta ma zamiar dochować przyrzeczenia, a jej narzeczony, Micheal, wspiera ją w tym. Niestety, na skutek pomyłki lekarza, Jane zostaje przypadkowo zapłodniona nasieniem Rafaella Solano, właściciela hotelu, w którym kobieta pracuje. Jakby tego było mało, bohaterka dowiaduje się, ze jej ojcem jest znany aktor telenowel, Rogelio Dela Vega. Nic w życiu dziewczyny nie będzie już takie samo.
Czy wiecie, że Gina Rodriguez , która wcieliła się w tytułową rolę dostała w 2015 roku Złotego Globa, za najlepszą rolę aktorską w serialu komediowym lub musicalu. Nie dziwie się temu w najmniejszym nawet stopniu, bo w rolę Jane wcieliła się znakomicie. Przyjemnie się ją oglądało, a wszystko to, co przeżywała, wydawało się strasznie realistyczne.
Jane the Virgin to kolejna wersja telenoweli Virgen de la Calle. Ta produkcja ma w sobie wszystko to, co można spotkać w typowym brazylijskim/argentyńskim serialu. Ilość wątków nie przytłacza, choć ich liczba jest oszałamiająca. Nie szokują także zwroty akcji, na brak których nie można narzekać. Jest miłość, macierzyństwo, ciąża, afera narkotykowa, problemy rodzinne, odnalezienie ojca, przyjaźń, próby pisarskie. W tym serialu ciągle oś się dzieje, a wszystko jest przerysowane; zaznaczone grubymi liniami, ale nie wywołuje u czytelnika poczucia dyskomfortu. Podczas oglądania Jane the Virgin nie można się nudzić. Obejrzałam wszystkie 4 sezony, aktualnie czekam na premierę 5, i poziom żadnego z nich nie spadł poniżej moich oczekiwań. Może dlatego, że im więcej napchano do tego serialu tym lepiej, bo przecież to parodia telenoweli.
Jane, która musi borykać się z niespodziewaną ciążą, marzy o ty, aby zostać pisarką. To, jak twórcy pokazali proces pisania książki, było niezwykle prawdziwe. Wydanie swojej powieści nie jest łatwe i przyjemne. Człowiek spotyka się z wieloma przeciwnościami, zanim jego dzieło zostanie wydane, a i wtedy nie jest kolorowo i z górki.
Obok tytułowej bohaterki na ekranie zobaczymy jej babkę, Albę (Ivonne Coll\), radykalną chrześcijankę. Matka dziewczyny, Xiomara (Andrea Navedo), to kobieta, która lubi się bawić i facetów zmienia jak rękawiczki. Rafaell Solano (Justin Baldoni)wygląda na playboya, ale zyskuje przy bliższym poznaniu. Prawdziwą perełką jest ojciec Jane, Rogelio de la Vega (Jaime Camil). Nie można oderwać od niego wzroku. Każdy z bohaterów, który pojawia się na dłużej na ekranie, zasługuje na uwagę.
Jane the Virgin nie można brać na serio. Do tej produkcji trzeba podejść z odpowiednim nastawieniem, z minimalnymi oczekiwaniami i dobrym nastrojem.