„Ktoś we mnie” Sarah Waters | Tajemnica rodziny Ayers
To moje drugie podejście do twórczości Sary Waters. Już kiedyś próbowałam poznać jej dzieła, ale to było dla mnie za wcześnie. Gdy nadarzyła się okazja, postanowiłam spróbować jeszcze raz – mój wybór padł na Ktoś we mnie. I już mogę powiedzieć, że jestem stylem pisarskim Waters całkowicie oczarowana.
Faraday jest małomiasteczkowym doktorem, który wyniku niespodziewanego splotu okoliczności trafia do podupadłej posiadłości Hundreds Hall rodziny Ayersów. Po wojnie ich majątek przepadł. Doktor pamięta ich jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy jego matka służyła we dworze. Teraz, gdy ponownie, po wielu latach, przekracza wrota posiadłości, spotyka panią Ayers, która nadal ma nadzieję na powrót lat świetności, jej córkę Caroline oraz syna, Rodericka, który ucierpiał w czasie wojny, ma ambicje i chciałby utrzymać posiadłość. Niestety – Hundred Hall już nie jest takie jak kiedyś – tapety wybladły, podłogi zbutwiały, schody zaczęły skrzypiec, a wspaniały ogród zarósł chwastami. Faraday przyjmuje funkcje doktora rodzinnego Ayersów, ale także staje się ich przyjacielem i powiernikiem.
Tymczasem w Hundreds Hall zaczynają dziać się dziwne, niewyjaśnione rzeczy. Roderick zaczyna popadać w obłęd, a duchy przeszłości wychodzą na światło dzienne. Czytelnik przez cały czas coś podejrzewa, ale tak naprawdę nie wie, czy wszystkie te wydarzenia to wymysł bohaterów, czy naprawdę stoi za tym siła nadprzyrodzona.
Cała historia opowiadana jest z perspektywy doktora Faraday, który powoli, krok po kroku wchodzi do Hundred Hall i poznaje rodzinę Ayersów. Obserwuje ich, analizuje, i widzi, jakie zmiany zaszły w społeczeństwie w II wojnie światowej, kiedy wszyscy zrobili krok do przodu. Młode pokolenie nadąża za zmianami, dostosuje się do nich, ale starsi, jak pani Ayers, cały czas żyją w czasach świetności. Pani domu wciąż marzy o powrocie do przeszłości, Caroline stara się sprostać codzienności wykonując wszystkie domowe czynności i pomagając bratu, który stara się utrzymać posiadłość. Faraday stara się skonfrontować ze sobą te dwa światy.
Coś tajemniczego ukrywa się w Hundred Hall. Coś, co burzy spokój rodziny Ayersów; coś, co wyczuwa ich młodziutka gospodyni, która boi się korytarzy starego domu. Czy to tylko wymysł czy rzeczywiście coś czyha na spokój ducha rodziny Ayersów? Sarah Waters skutecznie budowała napięcie powodując u czytelnika przyśpieszone bicie serca i ogromne zainteresowanie. Bo tak naprawdę ta tajemnica, która kryje się w Hundred Hall to tylko tło.
Chociaż to nie najgrubsza powieść Waters, to Ktoś we mnie jest istną perełką i ma w sobie wiele treści, które bardzo trudno wymienić. Czas spędzony z tą powieścią na pewno nie był stracony, a wręcz spędzony bardzo pożytecznie. Już wiem, że teraz bez zastanowienia będę sięgać po powieści pani Waters.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Prószyński i Spółka!