„Fashion victim” Corrie Jackson | Dziennikarskie śledztwo w świecie mody
Zbrodnia w świecie mody? Tajemnicze zabójstwo pięknej i początkującej modelki? Brzmi emocjonująco i ciekawie? Tak miało być.
Sophie Kent jest bardzo dobrą dziennikarką; jeżeli już na coś wpadnie – to nie odpuszcza. Lata pracy spowodowały, że ma wiele znajomości, które ułatwiają jej pracę. Codzienny wyścig szczurów, walka o pierwszeństwo w publikacji artykułu pozwalają jej nie myśleć o przeszłości. O tym, co wydarzyło się kilka miesięcy temu i na zawsze złamało jej serce. Gdy w hotelu zostaje odnalezione ciało początkującej modelki, która przyjechała z Rosji w poszukiwaniu lepszego życia, Sophie, jako pierwsza jest na miejscu zdarzenia. Zamordowana Natalia okazuje się być jej informatorem – kobiety spotykały się całkiem niedawno, a modelka miała wyznać jej prawdę o sprawcy gwałtu. Panna Kent bardzo angażuje się w śledztwo, które okazuje się być bardzo ryzykowane. Czy uda się jej wyjść z tego zamieszania cało? Czy pogodzi się z przeszłością?
Sophie Kent to kobieta po przejściach. Autorka stworzyła bardzo intrygującą postać. Już od pierwszych stron widać, że bohaterka walczy z codziennością, nie przejmuje się swoim wyglądem, patrzy na świat z obojętnością, a wzrok wyostrza się jej w czasie śledztwa. Taki obraz Sophie Kent bardzo mi się spodobał – ta jej niechlujność, roztrzepanie, upartość w zdobywaniu poszlak i dowodów nadała Fashion victim pewnego dreszczyku już od pierwszych stron powieści. I chociaż momentami strasznie mnie irytowała (i przyznam się, że nie polubiłam jej, chociaż bardzo się starałam zrozumieć jej zachowanie) to muszę ocenić ten aspekt książki na wielki plus. I chociaż kreacja bohaterki była ciekawa i podobało mi się, że autorka tak wytknęła jej wady, to Sophie strasznie działała mi na nerwy. Nie potrafiłam jej polubić.
Miało być emocjonująco. Miałam nie móc oderwać się od tej książki, ale odkładałam ją na bok bez poczucia winy. Już od pierwszych stron trudno było wciągnąć mi się w świat wykreowany przez Corrie Jackson – modą nigdy się za bardzo nie interesowałam, więc cała ta otoczka, ten blichtr, który aż raził w oczy podczas lektury wcale mnie nie intrygował. Nie czułam się zbytnio zaangażowana w tę historię, większość czasu nie zaintrygowała mnie na tyle, aby się w niej zaczytać. Nie raz i nie dwa gubiłam się w mnogości wątków, bohaterów i poszlak – dopiero po pewnym czasie wszystko zaczęło układać mi się w jedną całość. Jedynie zakończenie bardzo mi się podobało, był pewien element zaskoczenia. Chociaż pojawiały się w mojej głowie jakieś podejrzenia w czasie lektury, to autorka mnie zaskoczyła pozytywnie.
Od lat wiadomo, że świat modelingu nie jest prosty. Młode dziewczyny, aby się wybić muszą walczyć o każdy pokaz, każdą sesje. Utrzymanie się na powierzchni jest jeszcze bardziej trudniejsze – w każdym momencie może pojawić się nowa twarz, którą zainteresuje się świat. Przedstawienie tego wszystkiego komuś, kto nie czyta kolorowych magazynów w sposób realny może być trudny. Tutaj kolejny plus dla autorki – jej się to udało. Jackson dość dobrze zbudowała całą tę otoczkę, ukazała walkę o kolejne zlecenia, fałszywe przyjaźnie i sojusze.
Fashion victim to nie jest książka, którą mogę zaliczyć do grona moich ulubionych thrillerów. Chociaż ma plusy, to brak emocji, zamieszanie spowodowały, że oceniam nie spędziłam czasu z nią bardzo miło.
Za książkę dziękuje Wydawnictwu W.A.B
Skoro Cię nie zachwyca, to nie wiem, czy przeczytam.
A mi się podobała, choć bardziej zaliczyć ją mogę do kryminałów bo z thrillera ma mało.Szybka i lekka w czytaniu.
Przez ten brak emocji na pewno po nią nie sięgnę 😉
Dobrze, że skusiłam się na inny thriller. 😉 Coś czuję, że mnie też irytowałaby ta bohaterka. 😉
Cieszę się, że zakończenie zaskakuje, bo zostało mi jeszcze jakieś 100 stron do końca. Początkowo też nie mogłam wgryźć się w fabułę, ale teraz muszę co jakiś czas przeczytać chociaż jeden rozdział, bo ciągnie mnie do tej historii.
W tej książce najbardziej intryguje mnie fabuła. Całkiem niedawno czytałam lekturę o podobnej historii i miło ja wspominam.
Jeśli jest taka sobie to nie wiem czy po nią sięgnę.
Słyszałam o tej książce, ale jakoś mnie chyba nie porwała na tyle, by dowiedzieć się o niej więcej. Trochę szkoda.
To raczej nie jest książka dla mnie. Pewnie też odkładałabym ją na bok, aż w końcu wcale bym po nią nie sięgnęła i zajęła się jakąś inna.
Pozdrawiam i zapraszam:
biblioteka-feniksa.blogspot.com
hmmm, to raczej nie będę zapisywać sobie tytułu…