Kłopotliwy spadek. „Dożywocie” Marta Kisiel
Czy spadek może być kłopotliwy? Jak najbardziej, o czym przekonał się Konrad Romańczuk. Młody, uzdolniony, odziany w czerń pisarz, który po ogłoszeniu testamentu swojego dalekiego kuzyna, którego nawet nie znał, spakował pudła ze swoim dobytkiem do małego tico, mieszkanie wynajął i wyjechał z miasta. Do lasu. Nie spodziewał się, że w spadku, w gratisie do domu z wieżyczką, dostanie również dożywotników. I to jakich – po pierwsze Licho, czyli Anioł Strój z umiłowaniem do porządku i prania. Po drugie – Krakers, pradawny potwór z głębin, który jest fenomenalnym kucharzem. Po trzecie – utopce, które uwielbiają moczyć się w wannie. Czwartym z nich jest panicz Szczęsny, który ponad dwieście lat temu popełnił samobójstwo z miłości, a teraz tworzy. W szerokim tego słowa znaczeniu. I nie można zapomnieć o kotce, która lubi wbijać pazury w swojego nowego pana. I różowym króliku. Czy w takim domu można wieść normalne życie? Lichotka nie jest normalną posiadłością, a wszystko, co przydarzyło się jej mieszkańcom, wywołuje salwy śmiechu.
Na początku chciałabym Was ostrzec – nie czytajcie Dożywocia w miejscu publicznym, serio. Jeżeli nie chcecie być wzięci za umysłowo chorych, bo wybuchacie śmiechem w najmniej spodziewanym momencie i nie lubicie, kiedy inni patrzą na was takim dziwnym wzrokiem, to weźcie sobie moje słowa do serca. Spędzicie z Dożywociem wspaniałe, przepełnione absurdem i humorem chwile, ale nie wszyscy na około okażą zrozumienie.
Powieść Marty Kisiel zaliczam do grona moich ulubionych. Uwielbiam poczucie humoru autorki, które tak skrzętnie przelała na papier i przekazała swoim czytelnikom. Kto czytał ten wie o czym pisze, a kto nie – niech nadrabia zaległości. Ironia, absurd, dziwne zbiegi okoliczności, przedziwni bohaterowie – to wszystko stanowi mieszankę wybuchową i gdyby ktoś inny podjąłby się opisania tego wszystkiego, z książki powstałby typowy kicz, ale nie w przypadku, kiedy autorką jest Marta Kisiel. Do pewnego czasu nie wiedziałam, czym wszyscy się tak zachwycają. Sama pokochałam Nomen Omen i sądziłam, że nie da się napisać nic lepszego. A jednak się myliłam i zwracam honor autorce – przebiła ona samą siebie.
To, co znajdziemy na kartach Dożywocia może nie raz i nie dwa nas zaskoczyć. Bohaterowie, którzy najpierw powstali w wyobraźni autorki, są… fenomenalni. Każdy z nich jest osobną postacią, wielokolorową, wyrazistą, pełną emocji. A wszyscy razem, ze swoimi pomysłami i czynami, stanowią mieszkankę wybuchową. I chociaż tylko Konrad jest „normalny”, to również potrafi zaskoczyć. To właśnie przy jego monologach chichrałam się jak głupia o pierwszej w nocy, kiedy już dawno powinnam spać. Ale od Dożywocia nie można się oderwać. Gdy już uporamy się z jedną historią, zdarzeniem, Marta Kisiel od razu rzuca nas w wir innych absurdalnych przypadków i zdarzeń, od których nie można się oderwać.
Dożywocie ma bonus – opowiadanie Szaławiła. Nie chcę Wam za dużo zdradzić. Jeżeli wspomniałabym Wam o fabule tego gratisu, to zdradziłabym Wam za dużo z fabuły debiutu Marty Kisiel.
Jeżeli jeszcze jesteście przed lekturą Dożywocia, to nie wiem na co Wy czekacie. To jest książka fenomenalna, idealna na poprawę humoru, zwłaszcza, gdy za oknem szaruga i plucha. Można się zdołować? Z Martą Kisiel i jej Dożywociem na pewno nie.
oficjalna recenzja dla portalu Papierowe Motyle
Muszę wreszcie poznać twórczość tej autorki.;)
Nie wiem dlaczego do tej pory jeszcze nie przeczytałam tej książki. Muszę to zmienić. 😉
To nie moje klimaty, więc nie sięgnę po tę książkę, ale recenzja zachęca 🙂
Mimo to, jednak nie. 😀
Pozdrawiam, polecam-goodbook.blogspot.com
Ja też uwielbiam "Dożywocie", ale mam to wydanie bez opowiadania "Szaławiła". Musze gdzieś je dorwać i przeczytać.
poczucie humoru z Dożywocia trafia idealnie w mój gust, dlatego zgadzam się z każdym słowem pełnym zachwytu! pozdrawiam 🙂