Trzy pokolenia, jedna historia. „Dzikie łabędzie” Jung Chang
Wtedy po raz pierwszy widziałam go szlochającego. To łkanie człowieka, który nigdy nie uronił ani jednej łzy,było rozdzierające, pełne strasznej męki. Co jakiś czas, wśród gwałtownych szlochów, tupał nogami i walił głową w ścianę. 1
Dzikie Łabędzie. Trzy córki Chin to powieść o kobietach, która toczy się w Chinach, na przełomie dziejów. Cesarstwo, które od tysięcy lat znajdowało się na mapach świata upadło. Wojny wtargnęły na ogromne terytorium, a wrogie mocarstwa rościły sobie prawa do władania miejscową ludnością, która była traktowana gorzej niż zwierzęta. Aż w końcu nadszedł czas komunizmu – dla niektórych było to wyzwolenie, dla innych niewola. Jak w tych burzliwych i zmiennych czasach odnalazły się trzy pokolenie kobiet? Jak zmiany, które zachodziły w społeczeństwie, na nie wpłynęły? Czy system je oszczędził, czy wręcz przeciwnie – poniżył, zniszczył życie, odebrał wolną wolę i obdarł z prywatności? Książka Jung Chang do dnia dzisiejszego nie została wydana w Chińskiej Republice Ludowej, a na świecie bije rekordy popularności. Czy słusznie została okrzyknięte bestsellerem?
Yufang urodziła się w czasach, kobiey młodym dziewczętom krępowano stopy. Została jedną z konkubin generała Xue Zhiheng, ale życie w dostatku wcale nie było łatwe, zwłaszcza, po śmierci kochanka. Kobieta została sama z córką, Dehong, którą zawsze miało ciągnąć się piętno córki konkubiny. Matce autorki przyszło dorastać w czasach bardzo niespokojnych, gdy ustrój w Chinach się zmieniał, a kraj opanowały wojny. W wieku nastu lat przystąpiła do komunistów i była oczarowana tym ustrojem, ładem i porządkiem. Autorka, Jung, od dziecka była przykładem nowego pokolenia Chin, z czerwoną książeczką pod pachą. Dopiero z czasem zaczęłą dostrzegać terrorym, okrutne traktowanie ludzi i podział na lepszych i gorszych, chociaż nie powinno go być. Gdy wyemigorwała z kraju postnowiła wszystko opisać w książce, która wstrząsnęła światem. W tym i mną.
Pomimo, że Dzikie łabędzie nie należą do książek lekkich i przyjemnych, to czyta się je bardzo szybko. Niech Was nie przerazi objętość ani tematyka – historia rodziny Jung jak i losy Chin powodują, że przechodzi nam po plecach dreszcz. Każda kolejna strona wprowadza w zdumienie i uświadamia, że nie tylko nam było źle. Mnie najbardziej zaskoczyła i zszokowała rewolucja kulturalna, która z kulturą nie miała nic wspólnego. Autorka w swojej ksiące zawarła wszystko – ślepe zapatrzenie w Mao, ustrój i słuszność decyzji rządzących. Nie protestowała, kiedy musiała wyjeżdżać na wieś, aby pracować razem z mieszkańcami ubogich rejonów. Nie rozumiała, dlaczego ludzie głodują. Dopiero z czasem, powoli mur, którym była otoczona, zaczął się burzyć; gdy dostrzegła, co ustrój, który tak popierali jej rodzice, im zrobił.
Gdy skończyłam lekturę autobiografii Chang byłam pewna, że to nie trzy kobiety są głównymi bohaterkami, a Chiny, z całą swoją historią i przeszłością. Teraz, gdy trochę ochłonęłam i mogłam uporządkować wszystkie myśli, doszłam do wniosku, że wszystkie warstwy się ze sobą przeplatają. Autorka dużo miejsca i czasu poświęciła na opisanie tła społeczno-kulturowego, zmian jakie zachodziły w całym społeczeństwie i w jednostkach, którym przyszło wychować się tak odmiennych czasach. Jung Chang przedstawia losy swojej rodziny jak i całych Chin bez upiększania czy ukrywania groszych zachowań czy wydarzeń. Nie moralizuje, tylko przybliża czytelnikowi, który nigdy nie uświadczył komunizmu, jak wszystko wyglądało naprawdę, bez zbędnej propagandy. Pokazała, jak dziedzictwo kulturowe, które podziwiał cały świat, zostało zaprzepaszczone i niemal zapomniane; jak wspomnienie o dawnych czasach wymazane. Jak terror, który ogarnął Chińską Republikę Ludową wtargnął w życie każdego obywatela, zmieniając je w piekło. Nikt nie mógł czuć się bezpieczny, nawet Ci najbardziej lojalni współpracownicy Mao, który wszędzie upatrywał się spisku.
Podziwiam zarówno matkę jak i babkę autorki, które zniosły wiele i dużo poświęciły dla swojej rodziny. Chociaż paraliżował je strach, nie raz doświadczyły głodu, biedy i zimna, bez zastanowienia potrafiły przejść tysiące kilometrów czy przyjechać do Pekinu, aby stawić się za najbliższymi. Chociaż nie znały innego życia, a Stany Zjednoczone jak i cała Europa były dla nich tak odległe, to chciały lepszego życia, ale te marzenia trzymały głęboko w sercu, bo ich zdradzanie, mogło zakończyć ich życie.
Nie dziwię się, że Dzikie Łabędzie. Trzy córki Chin zostały wydane na całym świecie, a zostały zakazane w Chińskiej Republice Ludowej. Uważam, że historia rodziny Jang jak i całego państwa jest warta każdej poświęconej jej minuty.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Znak Literanova!
[1]Dzikie łabędzie. Trzy córki Chin. Jung Chang, Wydawnictwo Znak Litera Nova, 2017 r., strona 398
Książka już czeka na półce 🙂 Nie mogę się doczekać jej lektury. Bardzo podoba mi się, że autorka oddała realia historyczne i społeczne.
PS. Kochana! Masz literówkę w jednym z ostatnich zdań "Uważam, że historia rodziny Jang jak i całego państwa jwst warta każdej poświęconej jej minuty." :*
Czytałam już o tej książce…ale to jednak nie moje klimaty 🙂
Ciągnie mnie do takich orientalnych klimatów, a o tej książce czytałam już tak dużo dobrego, że na pewno kiedyś sięgnę. 😉
Czytałam gdzieś już o tej książce, ale chyba nie moja bajka 🙂
Koniecznie muszę przeczytać. To jedna z ważniejszych dla mnie lektur 🙂