„Śniadanie na skale” Iwona J. Walczak
Piękna klimatyczna okładka – bogato wyposażony kosz, wino, koc, na którym możemy chociaż chwilę odpocząć. A w tle – góry, które otwarcie kocham wielką miłością. Patrząc na okładkę najnowszej książki pani Iwony Walczak poczułam się zrelaksowana; od razu chciałam poznać bohaterów i skrywane przez nich tajemnice.
Czy warto było? A może nie należy oceniać książki tylko po okładce.
Siedem osób. Siedmiu bohaterów. Każdy walczący z codziennością, oddający się obowiązkom zawodowym i domowym, z własnymi sekretami. Każdy tak inny od siebie, na pierwszy rzut oka nic ich nie łączy. Jednak, gdy spotykają się w pensjonacie „Raj”, coś w ich życiu się zmienia. Agnieszka ma za zadanie odkryć, co takiego wydarzyło się w górach. Czy jej się to uda? I czy wpłynie to również na jej życie?
Miałam wielki zapał i oczekiwania do Śniadania na skale. Podeszłam do tej książki z lekkością, z pozytywnym nastawieniem. I chociaż okładka, może obiecywać lekturę przyjemną i łatwą w odbiorze, to przecież nie raz i nie dwa za takim obrazem skrywa się historia poruszająca, wymagająca refleksji i zastanowienia. Mam wrażenie, że tak było i w tym przypadku. Ja, nastawiona na coś zupełnie innego, z początku nie mogłam wczuć się w historię stworzoną przez panią Iwonę Walczak. Ale historia każdego z bohaterów ma w sobie coś pięknego, ale zarazem tragicznego.
Czy wszyscy jesteśmy nieszczęśliwi? W czasie lektury odniosłam wrażenie, że bohaterowie zbudowali wokół siebie mur i nie chcą zrobić nic, aby choć trochę przybliżyć się do lepszego życia. Ich codzienność to maski, udawanie, ukrywanie, walka, samotność i ból. Z początku bardzo mnie to przygnębiło. Czy dorośli nie mają szans na szczęśliwe życie? Zabiegani, zapatrzeni w przyszłość, nie skupiający się na tym co jest. Budzą się, gdy jest już za późno. Gdy związek, w którym żyją nie jest szczęśliwy. Co wydarzyło się w pensjonacie, położonego u stóp malowniczej i pięknej góry, że tak wpłynęło na bohaterów książki pani Walczak?
Ta tajemnica najbardziej intryguje, zwłaszcza, że autorka od razu nie zdradza swojemu czytelnikowi wszystkiego. Odsłania karty po kawałku, nie chronologicznie. Można poznać wszystkich bohaterów, wejść w ich życie, myśli, starać się ich zrozumieć. Nie raz i nie dwa można mieć ochotę wszystkimi potrząsnąć. Nie wszystkich można polubić. Ja sama nie potrafiłam zapałać sympatią do kilku postaci, ale takie wydają się bardziej realne, rzeczywiste.
Śniadanie na skale to nie jest lektura lekka i łatwa. Nie trzeba też się do niej nastawiać negatywnie. Mi trochę zajęło, zanim wchłonęłam się w tę historię, a że spodziewałam się czegoś innego, moja własna ocena trochę zmalała. Wrócę jeszcze do tej historii, aby poznać ją na nowo.
Za książkę dziękuje Wydawnictwu Replika!
Okładka rzeczywiście skłania do tego, iż w treść książki może być lekka i idealna na lato. Ale mimo innej fabuły to przypuszczam, iż jest to lektura godna przeczytania 🙂
Jestem ciekawa czy przypadłaby mi do gustu 🙂
Przede wszystkim lubię odkrywać tajemnice, a do tego, intrygują mnie bohaterowie z trudną przeszłością oraz tacy, którzy mają już serdecznie dość życia. Myślę, że powyższy tytuł przypadnie mi do gustu.
Okładka zapowiadała lekturę lekką, miłą i przyjemną, a tutaj takie zaskoczenie. Ale to właśnie najbardziej mnie intryguje w tej powieści i mam nadzieję, że z czasem uda mi się ją nadrobić.
Pozdrawiam 😉
Faktycznie po okładce spodziewałabym się czegoś letniego, z romansem w tle. Ciekawe czy taki zabieg był celowy? Zainteresowałaś mnie lekturą, z chęcią sama sprawdzę swoje odczucia 🙂 Pozdrawiam!