Kiedyś byłam książną, Jacqueline Pascarl-Gillsepie
Gdy byłam mała chciałam być księżniczką, nosić piękne suknie, tańczyć na wspaniałych balach i wyjść za prawdziwego księcia z bajki. Takie marzenia miałam nie tylko ja. Wiele młodych dziewczyn chciało nosić koronę. Niestety, gdy dorosłam dostrzegłam że bycie księżniczką wcale nie należy do najprzyjemniejszych – etykieta, która ogranicza niemal każdy krok, fotoreporterzy, którzy śledzą każdy publiczny gest i z byle czego mogą zrobić prawdziwą aferę.
Historie napisane na faktach wywołują prawdziwą skalę emocji : niedowierzenie, strach, radość, niepokój. Z jednej strony jesteśmy świadomi że mamy przed sobą opis czyjegoś życia, coś co wydarzyło się naprawdę, a z drugiej wciąż mamy nadzieję że te straszne rzeczy, które wydarzyły się bohaterce./bohaterowie są czystą fikcją literacką. Współczujemy im, wspieramy ich i czujemy to wszystko, co oni.
Jacqueline od dziecka wyróżniała się spośród swoich rówieśników. Wszystko z powodu swojego pochodzenia. Jej matka była rodowitą Australijką, ale ojciec był mieszkańcem Chin, który w Australii studiował. I chociaż para z początku się kochała, to jednak ojciec J opuścił rodzinę i wyjechał do swojego rodzinnego domu. Matka prawie się swoją córką nie zajmowała, dlatego J łączyły silne więzi z jej babcią, która wspierała swoją ukochaną wnuczkę na każdym kroku. Jednak życie dziewczynki nie oszczędzało. Dlatego gdy poznała przystojnego, młodego Malezyjczyka spodziewała się że w końcu spotkała kogoś, przy kim będzie się czuła szczęśliwa i bezpieczna, kogoś, z kim założy dom i rodzinę. Gdy Bahin przyznał się że jest malezyjskim księciem J, która po ślubie dostała nowe imię Yasmin, zgodziła się przeprowadzić do Malezji, gdzie jej życie zmieniło się w piekło. Nic nie było takie, jak sobie wyobrażała. Jej dzieci miały nie zaznać bezpieczeństwa i miłości.
Napisanie takiej książki dla Jacqueline Pascal-Gillespie musiało być ciężkim przeżyciem. Musiała wrócić do chwil, które były dla niej prawdziwym piekłem. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić jak czuła się kobieta, wychowana we współczesnym świecie, w Australii, gdzie nie było żadnych kanonów, zasad, których trzeba było przestrzegać w Malezji, gdzie musiała dostosować się do etykiety, wymagań męża, wtrącania się we wszystko teściowej. Jacqueline wróciła także do czasów swojego dzieciństwa, kiedy los nie szczędził jej upokorzeń i cierpienia. Nie zaznała miłości ze strony matki. Osoby, która powinna ją wspierać i kochać. Autorka, a zarazem bohaterka nic nie zatuszowała – wszystkie te okropieństwa, rany, razy i zdrady które zaznała od męża opisała w swojej książce. W mojej głowie wciąż pojawiało się pytanie? Dlaczego od razu nie uciekła? Dlaczego od razu nie porzuciła Bahina? Dlatego że go kochała i miała wielką nadzieję że jego postępowanie się zmieni, znów będzie tym czułym, kochającym mężczyzną, którego poznała w Australii.
Czytając Kiedyś byłam księżną można poczuć emocje, jakie towarzyszyły autorce przy pisaniu. Lęk, cierpienie, rozpacz i nadzieja, która towarzyszyła kobiecie do ostatniego dnia pobytu w Malezji, a także i później, kiedy Bahin postanowił zawalczyć o dzieci, chociaż wcale ich nie kochał. Wszystkie te wspomnienia, przykre doświadczenia musiała odkopać z zakamarków pamięci i na nowo odtworzyć. Nie było to łatwe. Przecież te najgorsze wspomnienia spychamy w głąb naszej głowy, nie dopuszczamy do nich światła dziennego, aby te wszystkie demony nie zniszczyły nas ponownie. Jacqueline wyrwała się z piekła, jaki dla niej była Malezja i małżeństwo z Bahinem, a potem musiała wrócić do tego wszystkiego.
Obyczaje jakie panowały w rodzinie królewskiej, pozycja kobiety w islamie i w Malezji –z tym wszystkim Jacqueline się nie zgadzała, nie mogła się w tym odnaleźć. Wychowana w innej kulturze nie mogła pojąć dlaczego ona, silna, młoda i od dawna niezależna finansowo kobieta musiała ustawić się w cieniu za swoim mężem i wykonywać wszystkie jego rozkazy. Chciał aby masować mu stopy przez trzy godziny? Oczywiście, z największą rozkoszą, nawet jeżeli bolały dłonie i cierpły plecy. Mąż nie pojawił się w porę na obiedzie? Siedź głodna, bo przecież możesz zacząć jeść dopiero gdy małżonek usiądzie przy stole i weźmie pierwszy kęs jedzenia.
Podziwiam Jacqueline za odwagę. Nie dała się stłamsić – jeżeli poczuła silne emocje okazywała je Bahinowi, chociaż wiedziała, jak to się może skończyć. Denerwowały ją rzeczy, które zirytowały by i mnie. Podziwiam ją też za to, że po tylu latach, kiedy zaznała wielu upokorzeń miała jeszcze siłę, aby uciec. Chciała, aby jej dzieci wychowały się w domu pełnym miłości, aby nigdy nie były zastraszone i aby nie zaznały tego co ona.
Autobiografia Jacqueline Pascall-Gillespie wstrząsa. Porusza do głębi i wprawia w osłupienie. Ale jednocześnie nie da się od niej oderwać. Każdą następną stronę czyta się ze wstrzymanym oddechem, czeka się na jakiś promyk nadziei, chociaż całą historię bohaterki można poznać wpisując jej imię i nazwisko w Google. Fakty, wspomnienia i emocje o wiele bardziej poruszają człowiekiem niż suche, pozbawione uczuć informacje.
Bardzo lubię tego typu książki, ale moim problemem przy takich lekturach jest to, że za mocno wszystko przeżywam. Mając świadomość, że to prawdziwa historia, wczuwam się w nią jeszcze bardziej i potrzebuję czasu, aby dojść później do siebie. Jednak z chęcią bym po nią sięgnęła.
Pozdrawiam ciepło, bookworm z http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/ :>
Przyznam, że bardzo mnie ta lektura zainteresowała, ale czytając ją, wsciekałabym się pewnie na takie traktowanie kobiet
Myślę, że ta książka wzbudzi we mnie szereg emocji. Chętnie sięgną nią skuszę 😉
Najbardziej lubię czytać takie historie i aż dziw mnie ogarnia,że nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce. Muszę to jak najszybciej zmienić 🙂
Po takiej recenzji po prostu muszę sięgnąć do tej książki, muszę! 🙂
Książka wydaje się być naprawdę ciekawa, ale jednak teraz nie mam na nią ochoty. Zapisuję jednak tytuł na "przy okazji" 🙂
Nie często czytam takie książki, ale może dam jej szansę 🙂
Książka wydaje się interesująca, lubię takie książki dlatego zapisuję tytuł i przy najbliższej okazji dam jej szansę
Zazwyczaj nie czytam biografii, wydają mi się zbyt mdłe lub przerysowane. Jednak w Twoich słowach jest coś, co mnie skutecznie zachęciło. I mimo wstrząsającego charakteru książki,chyba się skuszę.