Zakończenie trylogii. Venla, J.K Johansson
Z utęsknieniem wyczekuje na ostatnie części trylogii, serii wydawniczych. Wzdycham. Czekam na wyjaśnienie wszystkich spraw, rozwiązanie zagadek, rozwianie mgły tajemnicy. Gdy książka trafia już w moje ręce jej przeczytanie odwlekam, bo wiem że to ten jedyny raz, kiedy będę mogła tak przeżywać wydarzenia, które autor zamieścił w książce. I jeżeli poprzednie części mi się podobały, to mam wielkie oczekiwania. Pragnę lektury która mną wstrząśnie i wciągnę w wir wydarzeń tak, że nie będę mogła się od niej oderwać nawet na chwilę, a jeżeli już będę musiała, myślami wciąż będę przy bohaterach. Tak było w przypadku Venli, ostatniego tomu trylogii Masteczka Polaksaki.
Noora zaginęła. Nie wiadomo co się z nią stało. Po sprawie Laury, która wstrząsnęła całe miasteczko, niektórzy ze strachem zaczynają myśleć o młodej, zaginionej dziewczynie. Szczególnie Mia, która trafia na trop, który pomógłby jej rozwiązać te zagadki. I chociaż nikt jej nie wierzy, stara się sama, bez pomocy policji, doprowadzić sprawę do końca. Czy jej się to uda? Czy Mia dowie się także, co stało się jej starszej siostrze, Venli?
Pomimo, że ta trylogia zbierała przeróżne opinie, mi się podobała. Pierwszy tom przeczytałam dwa lata temu w wakacje, dlatego też kojarzył mi się z chłodem, orzeźwieniem podczas fali upałów, podczas których miałam ochotę nie wstawać. Tak samo było w przypadku Noory, a po jej zakończeniu z wielką niecierpliwością czekałam na następny, ostatni tom. Miałam nadzieję że zakończenie będzie wstrząsające, wbije mnie w fotel, dlatego też z utęsknieniem czekałam na premierę trzeciego tomu. I gdy dostałam go w moje ręce niezwłocznie przystąpiłam do czytania. I skończyłam, ale przed napisaniem czegokolwiek musiałam ochłonąć. I przemyśleć, żeby nie stwierdzić nic pochopnie.
Wszystkie wątki w Venli zostają rozwiązane – Mia zajmuje się sprawą zaginionej Noory, bada na nowe poszlaki, a także wpada na trop swojej dawno zaginionej, starszej siostry Venli. Spodziewałam się że autorzy zafundują czytelnikowi jakieś fajerwerki, bum, które ożywi trzeci tom i nada całej trylogii jakiś inny sens, po którym będzie można nazwać Miasteczko Polaksaki kryminałem który zaskakuje… Niestety, książkę przeczytałam w jeden wieczór (co można uznać za plus), ale nie potrafiłam ani zżyć, ani przywiązać się do bohaterów. Nie potrafiłam wskrzesić w sobie żadnych emocji – tych pozytywnych jak i negatywnych, co moim zdaniem jest najgorsze podczas czytania. Wolałabym być wzburzona, zaznaczać poszczególne fragmenty, aby móc je potem bez problemu obalić, ale .. tak nie było.
Nie wiem czy potrafię napisać coś więcej. Starałam się, ale kolejne akapity kasowałam. Lubiłam tę trylogię, miałam do niej sentyment, bo pierwszy tom, Laura, wprowadził mnie w świat skandynawskich kryminałów. I dwa pierwsze tomy będę wspominać dobrze. Co do Venli… J.K Johansson stworzy.
Za książkę dziękuje Wydawnictwu Literackiemu!
mam podobnie. Pierwszy tom pochłonęłam i nie mogłam doczekać się kolejnych, ale o ile pierwszy tom to było świetne wprowadzenie tak środek i zakończenie są średnie.
Nie znam pierwszego tomu, więc niestety nie mam porównania 🙂
A wg mnie pierwszy tom był średni… dlatego nawet nie ciągnęłam tej historii… Nie dla mnie takie opowieści – a szkoda, bo spodziewałam się lepszej książki :/
Nigdy nie czytałam książek z tej trylogii, wydaję mi się, że nigdy nawet o niej nie słyszałam. Wydaję mi się, że to nie dla mnie :/
Mimo wszystko świetna recenzja!
Pozdrawiam,
annwithbooks
Kompletnie nie mam pojęcia o jakiej trylogii mowa, widocznie mam dużą, czytelniczą zaległość. Ale może to i dobrze, bowiem nie znoszę rozpoczynać serii jeśli nie wydano wszystkich kolejnych części. To czekanie na kolejne jest strasznie uciążliwe, a z drugiej strony tak jak wspomniałaś człowiekowi żal czytać, no bo to jedna jedyna szansa na przeżycie historii po raz pierwszy 😉
Nie znam tej trylogii, ale nie pierwszy raz czytam o słabszej trzeciej części, która pozbawiona jest wcześniejszych emocji i fajerwerków, o których piszesz. Może kiedyś sama się przekonam. Pozdrawiam 🙂