Poznajcie Huberta Meyera, czyli Sprawa Niny Frank, Katarzyny Bondy.
Czy bycie sławnym jest fajne? Czy fakt, że niemal cały świat może zerknąć w naszą codzienność jest przyjemny? Że nie można wyjść nawet przed drzwi, aby nie zostać sfotografowanym, a jedna głupia mina (które na zdjęciach niektórzy z nas robią całe mnóstwo ) znalazła się na okładkach wszystkich gazet? Jasne – sława, fani, imprezy… Ale czy to jest warte zachodu? Warto też zadać sobie pytanie, czy tak naprawdę znamy swoich idoli? Czy wiemy, co tak naprawdę siedzi w ich głowach? Czy twarz, którą pokazują całemu światu na co dzień jest prawdziwa? Przecież i my przywdziewamy przeróżne maski, w których pokazujemy się znajomym.
Nina Frank w jednym z popularnych seriali ostatnich lat, gra zakonnicę Joannę, ucieleśnienie cnót i dóbr, przez co pokochały ją miliony telewidzów i jest wzorem do naśladowania dla milionów kobiet. Jednak jej codzienne życie nie jest przykładne. Nina Frank skrywa wiele tajemnic, o których nie wie prawie nikt. Tylko niektórzy są wtajemniczeni, ale tak naprawdę nie można powiedzieć że zna się tą prawdziwą Ninę Frank.
Tokary to mała wieś, gdzie komendant posterunku dojeżdża do pracy starym Komarkiem, bo służbowy polonez nie raz nie chcę odpalić. Wszyscy się znają, a życie za zamkniętymi drzwiami domów nie jest tajemnicą – wszyscy wszystko wiedzą. W tej małej mieścinie zamieszkała wielka gwiazda, Nina Frank. Nikt nie wie dlaczego wybrała miejscowość oddaloną od Warszawy. Czy jest coś co łączy aktorkę z tym miejscem? Czy może spodobał jej się stary dworek?
Pewnego dnia, miejscowy listonosz ma doręczyć autorce przesyłkę, ale nikt nie odpowiada na jego wołanie. Nie słyszy ujadania psa, więc postanawia wejść do domu. Gdy przekonuje się że rezydencja stoi pusta, stwierdza, że rzeczy które należą do Niny mogą się drogo sprzedać. Jednak nie spodziewa się że będzie tym, który znajdzie ciało zamordowanej aktorki.
Sagę o Saszy Załuskiej uwielbiam i z wytęsknieniem czekam na kolejny, już trzeci, tom. Tylko martwi nie kłamią okazało się strzałem w dziesiątkę, a Hubert Meyer stał się moim ulubionym profilerem. Postanowiłam sięgnąć więc po Sprawę Niny Frank, która nęciła mnie i patrzyła na mnie kusząco z półki. I w przerwach między nauką do kolejnego kolokwium zaczytywałam się właśnie w tej książce, odkładając inne już zaczęte na bok.
Gdyby porównać Sprawę Niny Frank do kolejnych książek autorki widać jaką pracę włożyła w to, aby rozwinąć swój warsztat pisarski. Nie mniej jednak ten kryminał potrafi wciągnąć. Niemal do samego końca nie wiadomo kto tak naprawdę jest zabójcą; oskarżenia co chwile przechylają się w czyjąś stronę, ale nikt tak naprawdę nie jest do końca pewny czy ta osoba zabiła Ninę Frank. Hubert Meyer powoli odkrywa życie autorki, jej tajemnice, które nigdy nie miały dojrzeć światła dziennego. Poznaję jej sekrety, myśli i szuka kogoś, kto chciałby zabić piękną i młodą autorkę. Powoli jej życie wychodzi na jaw, kolejne sekrety wypływają na powierzchnie, co rusz rzucając nowe światło na sprawę.
Poza wątkiem morderstwa w tle przewija się historia Meyera, jego kłopoty małżeńskie, losy mieszkańców Tokar oraz wiele, wiele innych postaci, które może nie są tak dopracowane jak w Okularniku, ale czytając o niektórych z nich nie raz się uśmiechnęłam. Meyer nadal pozostaje moim ulubionym profilerem. Już samo jego imię i nazwisko współgra ze sobą i daje niesamowity efekt już w samej wymowie.
Jeżeli szukacie lektury, która uprzyjemni wam wieczory, to sięgnijcie po Sprawę Niny Frank. Ja ją Wam polecam szczególnie.
Poznaję sobie powoli książki autorki. Ta oczywiście też jest na liście. Mam nadzieję, że niebawem ją poznam 🙂
Dla mnie to był całkiem niezły, poprawny kryminał, który faktycznie bardzo przyjemnie się czytało. Zdecydowanie wolę to wydanie Bondy od "Pochłaniacza", choć autorka faktycznie mocno rozwinęła swój warsztat. 🙂
Dostałam ją na święta, więc niedługo się za nią zabieram 🙂 Pozdrawiam
ksiazkowy-termit.blogspot.com
Po książki Bondy od dawna chcę sięgnąć, ale jakoś nie miałam jak na razie okazji. Ostatnio zdobyłam jednak "Pochłaniacza", więc zaczyna się moja przygoda z tą autorką 🙂
A ja spamuję i serdecznie zapraszam Cię do akcji "Wędrująca książka", którą organizuję. Więcej szczegółów w linku: http://www.recenzjapisanaemocjami.pl/2015/12/wedrujaca-ksiazka.html
Serdecznie pozdrawiam i życzę cudownego Nowego Roku!!
a ja wciąż zastanawiam się nad tym, by zacząć właśnie poznawać dzieła pani Bondy, ale jakoś nie mogę się przemóc.
Bardzo podobała mi się ta książka, chociaż znam ją pod tytułem "Dziewiąta runa". Muszę koniecznie wrócić do czytania powieści z Meyerem, ponieważ też polubiłam tego bohatera 🙂
A miałam kupić… :/
Nie jestem do końca przekonana do twórczości autorki, ale ostatecznie nie mówię nie 😉
Thievingbooks
Czytałam tylko ,,Pochłaniacza" i ,,Okularnika", ale ta seria też mnie interesuje. Może rozejrzę się za nią w bibliotece.
Nie znam jeszcze twórczości pani Bondy, ale mam zamiar to zmienić 🙂 Widzę, że warto sięgnąć.