Gorący, włosko-maltański romans. „Kochanek z Malty” Melissa Moretti
Upalne dni, żar lejący się z nieba…. O wyjściu na dwór do godziny 17 nie ma nawet co myśleć, chyba że ktoś lubi być przypalany przez słońce. Więc co tu robić? Odpowiedź nasuwa się sama – czytać. Najlepiej książkę, która rozbawi, wciągnie, ale jednocześnie nie będzie wymagająca. Dlatego sięgnęłam po Kochanka z Malty.
Anna pracuje jako pokojówka signory Luciany, najstarszej przedstawicielki wielkiego rodu Agostinich. Spędza z niemal całe dnie, pomagając się ubrać, przynosząc śniadanie i chociaż żyje w Rzymie, mieście przez wielu uważane za najpiękniejsze, to nie jest szczęśliwa. Doskwiera jej samotność którą stara się walczyć. Pewnego dnia w rezydencji pojawia się nowy kierowca: młody, przystojny Paul. Jednak czy tych dwoje coś połączy? Na młodego Maltańczyka czyhają dwie córki signory Luciany: Robera i Stella. W dodatku Paul ma tajemnicę.
Lubię romanse, ale w ilości umiarkowanej. Lubię rozpłynąć się nad jakąś historia miłosną, przeżywać wraz z bohaterami romantyczne chwile, a czasami nawet popłakać. I jest wiele dobrych takich książek, jednak niektóre tylko przelewają się przez palce i nawet zbytnio nie potrafią zainteresować czytelnika. I do takich właśnie powieści należy Kochanek z Malty.
Jednym z moich wielkich marzeń jest zobaczyć Rzym dlatego wszystkie książki, których akcja rozgrywa się w Wiecznym Mieście czytam z wielką przyjemnością. Nie wiem czy autorka spędziła dużo czasu we Włoszech, czy była tam tylko raz i zapamiętała wszystko co widziała, czy może jest to jej rodzime miasto. Ta strona powieści była dopracowana – z przyjemnością czytałam te wszystkie włoskie nazwy, wklepywałam w Google poszczególne nazwy miejsc, aby cokolwiek zobaczyć nie tylko oczyma wyobraźni.
Tej książka to typowy romans, zwany przez większość harlequinem. Czyta się go szybko, jest tajemnica (którą rozwikłałam już na początku), gorący romans, zazdrość, bogactwo, lato, wakacje, życie cele brytów… Czasami miałam wrażenie że autorka chciała przepełnić tę książkę przepychem, wysyłając Agostinich na poszczególne przyjęcia, bankiety, imprezy, ale jakoś te wydarzenia były dla mnie nudne i mało interesujące.
Główni bohaterowie – ona zakompleksiona, szara myszka która marzy o wielkiej miłości i on – przystojny, przyciągający spojrzenia kobiet. Powoli zakochują się w sobie, mają plany na przyszłość, jednak ona nie robi sobie żadnych nadziei. Czytając Kochnka z Malty odnosiłam wrażenie że Anna jest bardzo podobna do Anastazji z 50 twarzy Grey’a. Trochę puściutka, pragnąca zostać kurą domową jakiegoś przystojnego, młodego mężczyzny.
Kochanek z Malty to typowy średniej klasy romans, jednak na taką pogodę, jaką aktualnie mam za oknem jest idealny. Chociaż na chwilę pozwolił mi się przenieść do Rzymu i upalnych Włoch.
Za książkę dziękuje Wydawnictwu Feeria!
Też uważam, że na taką pogodę jest to romans idealny 🙂
Moje-ukochane-czytadelka
Jakoś nie mam ochoty na romans. Ale może kiedyś skuszę się na ten tytuł.
Lektura idealna na wakacje 🙂
Nie przepadam za romansami, ale chociaż sama się sobie dziwię, to jest tak gorąco, że tylko je mogę czytać 🙂
Lubię romanse, lecz chwilowo nie mam na nie ochoty, niemniej jednak zapiszę sobie tytuł tej książki.
A może dla odmiany ktoś by napisał o ładnej dziewczynie i szarej myszcze/szczurku chłopcu? Ileż można ciągle czytać o przystojniaczku i panience, która jest taka zwykła, a w jego oczach piękna… Hehehe 😉 ten typ nie jest dla mnie, w upalne dni wybieram kryminały 😉
Lubię od czasu do czasu przeczytać jakiś romans, więc może kiedyś się skuszę.
Rzadko czytam romanse, a jeśli już to wolę bardziej charakterne bohaterki, dlatego tę książkę raczej zostawię w spokoju 🙂
Jesteś nominowana do Liebster Blog Award http://secondlife-books.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award.html
Coraz rzadziej sięgam po takie powieści, ale muszę przyznać, że ta mnie urzeka już samą okładkę!:) Kuszą mnie te Włochy niemożliwie, ale sama nie wiem czy fabuła nie jest zbytnio sztampowa, nawet jak na letnie dni:)
Mam ochotę na romans, nawet taki dosyć lekki, średni – więc możliwe, że zapoznam się z tą książką :-).
Nie mam aktualnie ochoty na typowe romanse, więc odpuszczę sobie.
Okładka przepiękna, to muszę przyznać. A że lubię takie lekkie historie, to czemu nie 🙂 Tylko podejrzewam, że Anna mogłaby mnie troszkę drażnić.