Kochanek pani Grawerskiej, Krystyna Śmigielska
Kochanej pani Grawerskiej kojarzy mi się tylko z kieliszkiem dobrego, wytrawnego, czerwonego wina. Cierpka, ciężka, niekiedy trudna ale jednocześnie ma w sobie coś, co powodowało, że nie potrafiłam odłożyć jej na bok, zaliczyć do grona książek „tych złych”.
Marta Grawerska z pozoru ma wszystko – bogatego męża, najdroższe ubrania, wczasy o których większość kobiet może tylko pomarzyć. Jednak, jak wiadomo wszystkim powszechnie, pieniądze szczęścia nie dają. W życiu bohaterki brakuje miłości, uczucia które rozpaliłoby ją do czerwoności i przysłoniło cały świat. Marta zdaje sobe sprawę z dążeń męża do władzy oraz z tegoże jest tylko jego ozdobą – o wiele młodszą od poprzedniej pani Grawerskiej, więc gdy pojawia się minimalna szansa na miłość Marta postanawia oddać się temu uczuciu. Nie wie że sprowadzi na siebie tym wielkie kłopoty.
Książkę trudno zakwalifikować do jakiegokolwiek gatunku. Tytuł sugeruje nam romans, którego w powieści nie mało, ale znajduje się w niej trochę polityki, porwanie, zbrodnie… Chętniej nazwałabym Kochanka pani Grawerskiej romansem politycznym, a z racji tego że polityka mnie nie interesuje, ciężko mi się momentami czytało książkę, miałam problemy ze zrozumieniem podstawowych pojęć i zagrywek męża głównej bohaterki.
Kochanek pani Grawerskiej to książka, która może przypaść do gustu wszystkim, a to dlatego, że łączy sobie kilka gatunków. Mamy tutaj romans, więc jeżeli mamy ochotę na miłość i namiętność to możemy śmiało sięgnąć po książkę Śmigielskiej. Jednak nie jest to taka zwykła historia o uczuciach między dwojgiem bohaterów. Tutaj on i ona nie spotykają się tak po prostu – idą na kawę, do kina, do łóżka. W książce mamy do czynienia z syndromem sztokholmskim, znanym wszystkim bardziej z Pięknej i Bestii. Nie wszyscy mężczyźni, który porwali Martę są źli. To w jednym z nim lokuje swoje uczucia, ufa mu i czuje, że tylko on nie zrobi jej krzywdy. Rozwój tej miłości, tego uczucia był, jak dla mnie, najciekawszą rzeczą w książce. Z wielkim zaciekawieniem śledziłam rozwój wydarzeń i trzymałam za bohaterów kciuki.
Nie wiem dlaczego, ale odebrałam te książkę jako powieść ciężką, wymagającą. Chociaż polityki nie ma zbyt dużo, to męczyłam się czytając o Grawerskim jego wspólnikach, o ich przekrętach, planach i marzeniach. I to wszystko przez te wątki czytałam tę powieść przez ponad tydzień, a w okresie bez zajęć, jest to dla mnie dość długi czas.
Pomimo że dla mnie książka nie była idealna, miała swoje minusy, to już od pierwszych stron widać ile pracy autorka włożyła w książkę. Każdy z bohaterów jest inny, wielowymiarowy. Charakter każdego z nich dość dobrze odbija się od postaci drugoplanowych i zostaje przez czytelnika zapamiętany.
Jak dla mnie- najlepsze było zakończenie. To wtedy akcja zaczyna się rozkręcać i zaczyna dziać się coś ciekawego. Trudno pisać o najbardziej pasjonującym momencie, zwłaszcza , jeżeli jest to zakończenie. Nie chcę wam nic zdardzać, a to dlatego, że nawet jeżeli cała powieść wam się nie spodoba, to warto przebrnąć przez nia właśnie dla tego zakończenia !
Książkę czytałam i pomijając wątki polityczne, bardzo mi się podobała.
Ciekawie, ale nie jestem do końca przekonana. 🙂
Przeczytam, chociażby dla samego zakończenia, którego jestem bardzo ciekawa 🙂
Czytałam już o tej książce i pomimo minusów, z chęcią bym do niej zajrzała.
skoro lubię seriale polityczne, to może i ten wątek mi się spodoba 🙂 zapiszę i jak spotkam na swej drodze to przeczytam 🙂
Raczej specjalnie szukać nie będę, ale jak się trafi w bibliotece to może wypożyczę.
Ja jednak uważam, że pieniądze szczęście dają, choć nie wszystko można za nie kupić. 😉
Pierwszy raz widzę porównanie książki do wina – a to porównanie na mnie działa 😀