„Przez burzę ognia” Veronica Rossi
Swego czasu czytałam powieści o tematyce posapokaliptystycznej niemal cały czas, a potem mój zapał ostygł bo spotykałam coraz więcej książek dennych, bez potencjału i nudnych i ciągnących się w nieskończoność. Przez burzę ognia kupiłam ponad rok temu, postawiłam na półce i o niej zapomniałam, a i nie chciałam pamiętać. W końcu stwierdziłam że trzeba się za nią zabrać, aby ograniczyć ilość nieprzeczytanych powieści.
Przodkowie Arii należeli do szczęśliwców, którzy trafili Reverie, dzięki czemu nie musieli mierzyć się ze światem, w którym zapanowały burze eterowe, niszczące wszystko na swój drodze. Technologia posunęła się tak do przodu, że Osadnicy żyją w Sferach, wirtualnym świecie, gdzie nawet na przypadkowość kamieni mają swoje własne kody. Nie ma tam strachu, adrenaliny. Jeżeli ktoś chcę zmierzyć się w pojedynku z mistrzem Judo – wygra, chociaż wcześniej nie miał do czynienia z tym stylem walki. Chcę poznać Ziemię z epoki starożytności – przenosi się do przeszłości. W tym wirtualnym świecie nie może zdarzyć się nic złego. Aria wiodłaby dalej spokojne życie gdyby nie przestępstwo, które „popełniła”, a wszystko dlatego, żeby dowiedzieć się czegokolwiek o swojej matce, która przebywa w kopule Bliss, z którą kontakt urwał się kilka dni temu. Aria zostaje wygnana.
Perry wiódł życie w świecie gdzie burze eterowe były codziennością; gdzie wszyscy musieli walczyć z żywiołem i być przygotowanym na to, że większość zapasów zniszczy burza i przez zimę będą musieli głodować. Brat Perry’ego, Vale jest Wodzem Krwi plemienia Fal. Dodatkowo Peregrine posiada wyjątkowe zdolności. Oczkiem w głowie bohatera jest jego bratanek, Talon, który tak jak jego matka jest śmiertelnie chory. Pewnego dnia Perry włamuje się do kopuły, gdzie ratuje życie Arii, ale także naraża swoje plemię na niebezpieczeństwo. Wkrótce Talon zostaje porwany. Perry wyrusza w podróż i postanawia zrobić wszystko, aby uratować chłopca.
Drogi obojga bohaterów krzyżują się. Każde z nich ma swoje plany i cele, ale postanawiają działać razem. Aria nie poradzi sobie sama w prawdziwym świecie, a Perry nie połączy się z Talonem. Czy uda im się przejść przez rozległe tereny i dotrzeć do celu?
Książka leżała zapomniana o czym już wspomniałam. Nie kupowałam kolejnych tomów (chociaż były po przecenie) bo stwierdziłam że książka może mi się nie spodobać. I pierwsze wrażenie takie było – akcja była nudna, nie mogłam połapać w wydarzeniach, bohaterach, wszystko było takie sztywne i dziwne. Stwierdziłam, że dobrze że nie wydawałam pieniędzy na pozostałe tomy i musze szybko przeczytać Przez burzę ognia, aby sięgnąć po inne, ciekawsze książki.
Czytałam, czytałam i czytałam i nagle… bach! Coś mnie wciągnęło, porwało i oczarowało. Nie mogłam oderwać się od wydarzeń i bohaterów i dobrze że dopadła mnie choroba – mogłam leżeć i czytać nie przerywając, aby zrobić cokolwiek innego.
Przygoda Arii i Perry’ego oczarowała mnie całkowicie. Zaczęłam trzymać za nich kciuki, kibicować i denerwować się razem z nimi. Nie wiedziałam jak wszystko dalej się potoczy, ciekawość mnie zżerała, ale na ostatnią stronę zaglądać nie zamierzałam. Veronica Rossi stworzyła naprawdę dobry zaczątek trylogii, zwłaszcza, że zakończyła ten tom wielką niewiadomą.
Jak to w powieściach postapokaliptystycznych nie brakuje wątku miłosnego. Pomiędzy Perrym a Arią rozwija się uczucie – od wzajemnej niechęci i odrazy, poprzez przyjaźń i zrozumienie do miłości. Oboje zdają sobie sprawę że z tego nic nie będzie. Pochodzą z dwóch różnych światów i żaden nie zaakceptuje kogoś obcego. Jednak dają się ponieść temu uczuciu, zatracić się w nim chociaż otaczający ich świat im nie sprzyja. I chociaż wydaje się to banalna to przyjemnie mi się o nich czytało.
Przez burzę ognia to dopiero początek i chociaż autora popełniła kilka błędów, to jeżeli utrzyma poziom to cała trylogia będzie bardzo dobra. Już sama nie mogę doczekać się aż sięgnę po pozostałe częśći.
A mnie jakoś bardzo nie ciągnie. Tom pierwszy i drugi mam na półce. Pierwszy przeczytałam, jednak do drugiego nadal się nie zmusiłam i chyba tak pozostanie. Na razie nie mam czasu, tylko, ze mówię to sobie już od ponad roku 🙂
http://mianigralibro.blogspot.com/
Niezbyt dobrze się czuję w powieściach postapokaliptystycznych, mimo to powyższa pozycja wzbudziła moje zainteresowanie. Dlatego też, jak trafi się okazja, to z czystej ciekawości ją przeczytam.
Polecę mojej siostrze. Ona uwielbia takie klimaty.
Książkę mam w planach – moje klimaty, ale nie wiem kiedy przeczytam 🙂
Czytałam dwie pierwsze części po angielsku i naprawdę lubiętę serię! Ma coś w sobie. A trzeci tom przede mną 😀
Chociaż gatunek lubię, to raczej nie zmierzę się z książką, bo naczytałam się wiele negatywnych opinii i trochę szkoda mi czasu 😉
Nie wiem czy to do końca dla mnie, ale czasami lubię sie oderwać i udać w jakiś dziwny, nieznany świat 🙂
Zapraszam do mnie 🙂
Dziwna książka – początkowo nudzi, a potem wciąga. Może to był celowy zabieg? 🙂 Ja na razie nie mam ochoty na te książki – mam spory stosik swoich zaległości 🙂
No proszę, nie spodziewałam się, że ta książka może być ciekawa. Nie zwracałam na nią większej uwagi, ale teraz mam ochotę to zmienić 🙂
Wątek miłosny z pierwszej części niezwykle mnie zauroczył, uwielbiam takie realcje od nienawiści do uczucia. 😉 Podobała mi się konstrukcja świata, a właściwie dwóch w jednym. 😉 Za mną cała trylogia i wspominam ją miło. 😉
Pozdrawiam.
Przyznam się że mam tą książkę na półce, ale obecnie jakoś mnie do niej nie ciągnie. Ostatnio sięgam po trochę inne książki 😉
Mam całą serię za sobą i chociaż nie zrobiła na mnie ogromnego wrażenia to miło ją wspominam. Nie powinnaś się zawieść za następnych tomach.
powieść stoi na półce, muszę w końcu przeczytać 🙂
Pogubiłam się już, czytając opis fabuły. Wizje postapokaliptystyczne to nie moja bajka. Dobrze, że polubiłaś książkę 😉
Mnie niestety jakoś nie wciągnęła, chociaż nie była to jakaś zła książka, może nawet kiedyś skuszę się, żeby przeczytać drugi tom… 😉