Zakochać się… czy to nie jest wspaniałe uczucie? gdy tylko myślimy o tej drugiej osobie w brzuchu zaczynają tańczyć nam motylki, na niczym nie możemy się skupić, a każda chwila, której nie spędzamy z ukochanym/ukochaną jest przepełniona tak wielka tęsknotą, że nie sposób jej opisać. W tych dniach wspominamy i myślimy. Do szczęścia wystarczy nam nawet krótka chwila spędzona z tym, kogo obdarzymy uczuciami. Nie przejmujemy się zdaniem znajomym, rodziny. Dopiero później przychodzi pora na ustatkowanie się, wspólne mieszkanie, poznanie rodziny i ślub.
Daria Hajdukiewicz od lat trzymana była „pod kloszem”. Jednym sposobem, aby wyrwać się choć na chwilę spod kurateli rodziców i braci są chwile, jakie może spędzić pracując w rodzinnym hotelu, gdzie przyjmuje funkcje pokojówki, barmanki oraz organizatorki spotkań i wesel. Pomimo że skończyła studia, spędziła te kilka lat poza domem nie spotkała prawdziwej miłości. Wszystko przez to, że grozi jej olbrzymie niebezpieczeństwo i to ze strony wuja, Janusa, który obiecał Hajdukiewiczom, że weźmie to, co mu się należy. Daria straciła już dwóch braci, chociaż policja nie potrafiła ustalić że za tymi przypadkami stoi Janus. Pilnowana przez braci, Łukasza i ojca wiedzie niemal spokojne życie. Do czasu, aż w hotelu pojawia się Marek Lessner, który skradnie serce dziewczyny. Daria postanowi zaryzykować wszystko, a niebezpieczeństwo, które od lat wisi nad domem Hajdukiewiczów, zacznie się zbliżać jeszcze bardziej…
Potrzebowałam lektury lekkiej i przewidywalnej, która pozwoli mi razem z bohaterami przeżywać ich rozterki. Nie wszystkie romanse napisane są dobrze. Większość, niestety, potraktowana jest zbyt ogólnikowo i gdy je czytam, zastanawiam się czy ktoś zapoznał się z ich treścią (a raczej całkowitym jej brakiem, bo tekst składa się niemal z suchych dialogów) czy wydał bo wydał. Bo kury domowe czytają romanse. Bo nieszczęśliwe kobiety czytają romanse. Bo nastolatki czytają romanse. I tutaj zaprzeczę przekonaniu większości – studentki (i przyszłe położne) również czytają romanse i wcale się tego nie wstydzą. Tak samo nie zgodzę się z poprzednimi stwierdzeniami, bo Tam gdzie rodzi się miłość jest powieścią dla wszystkich.
Tam gdzie rodzi się miłość jest powieścią, która wciąga, ale nie od pierwszej strony. Najpierw trzeba się wczytać, poznać bohaterów, fabule, przeszłość. I pierwsze 50 stron zajęły mi trzy dni, ale kolejne przeczytałam w ciągu jednego wieczoru, nie mogąc się od książki oderwać. Pochłaniałam każdą stronę z wielkim skupieniem, nie mogąc uwierzyć w postępowanie bohaterów, potem trzymałam za nich kciuki, cieszyłam i cierpiałam razem z nimi. Emocje aż kipiały z książki. I właśnie tej książki trzeba mi było.
Muszę pochwalić autorkę, która wiedziała JAK napisać dobry romans. Z elementami „grozy”, chociaż ja bym tego tak nie nazwała. Nie poświęcała dużo czasu momentom, które byłoby po prostu nudne, za to chwile, które były najciekawsze, dopracowała niemal do perfekcji. Dlaczego takich romansów nie ma więcej? Dlaczego rynek zasypują książki śmieciowe, a nie takie jak Tam gdzie rodzi się miłość? Może to ja mam pecha, ze trafiam na powieści które napisane są byle jak, a ich autorzy nie wgłębiają się w szczegóły.
Autorka stworzyła dwójkę bohaterów, którzy byli największym plusem powieści. Marek Lessner, chociaż nie idealny (bo z wada wymowy) był postacią, która spodobała mi się już od pierwszej strony. Bezwzględny, szarmancki, idealny kochanek. Już samo jego nazwisko miało dla mnie pozytywny wydźwięk. Wyobrażałam go sobie obok Darii, w idealnie dopasowanym garniturze. Ich związek nie będzie idealny. Zarówno Daria jak i Marek maja wady i oboje zdają sobie z tego sprawę. Będa musieli wiele czasu poświęcić, aby wszystko się nie rozpadło. To powoduje że byli tacy… realni. Ile par wokół nad boryka się z problemami między sobą. Muszą sobie ustępować, wiele rozmawiać i próbować się zrozumieć.
Tam gdzie rodzi sie miłość jest powieścią idealną jeżeli chcecie odpocząć, oderwać się od rzeczywistości i razem z bohaterami śmiać się i płakać. Jak dobrze, że powstanie kontynuacja.
Za książkę dziękuje Wydawnictwu Replika.
Potrzebuję takiej lekkiej lektury, bo ostatnio czytałam wyczerpujące emocjonalnie książki.
Nominowałam Cię do Liebster Blog Award, pytania znajdziesz tutaj: http://magiawkazdymdniu.blogspot.com/2015/03/liebster-blog-award.html#gpluscomments
Zapraszam do zabawy 🙂
Myślę, że spodobałaby mi się historia przedstawiona przez panią Świętek. Sięgnę po nią, kiedy tylko nadarzy się okazja.
Aż mi się ciepło na serduchu zrobiło 🙂 i ten tytuł… Chciałabym przeczytać 🙂
Czekam na listonosza, który ma przynieść mi tę książkę. Oby jak najprędzej mi ja dostarczył.
Mogłabym się skusić, przedstawiona historia wydaje się ciekawa, chociaż te długie wciągnięcie w fabułę może odstraszać.
Opis jest dość…hmmm…ciekawy. Sama nie wiem, co myśleć o niej myśleć… Może kiedyś przeczytam, ale na razie odpuszczę 😀
Myślę, że książka mogłaby mi się spodobać. Czasami potrzebuję takiej lżejszej lektury 🙂
slowa-nieulotne.blogspot.com
Podoba mi się:)
Nie przepadam za literaturą dla kobiet, ale ta książka wydaje mi się warta uwagi 🙂
Nie znam jeszcze twórczości tej autorki, ale po twojej recenzji mam ochotę to zmienić:)
Raczej nie dla mnie. Choć dla mojej mamy, nie-przyszłej położnej, książka wydaje się idealna.
Rzadko czytam romanse, ale dla dobrze napisanej i ciekawie poprowadzonej historii o miłości jestem w stanie zrobić wyjątek 🙂
Po przeczytaniu jednej książki pani Edyty Świętek, jestem pewna że sięgnę po jej kolejne powieści. Tą też mam w planach, więc myślę że w niedalekiej przyszłości ją przeczytam 🙂
Nie wiem czemu, ale jakoś nie mogę się przekonać do tego gatunku, chociaż próbowałam, więc nie sięgnę.
Nie znam twórczości pani Edyty, ale wiem, że chcę jak najszybciej to zmienić. 🙂
Romans romansowi nie równy, jak widać, jestem zaintrygowana, tak dobrze skrojonej historii trudno nie chcieć przeczytać. 🙂
Pozdrawiam.
Lubie lekkie historię, widzę że ta książka jest idealna dla mnie 🙂
Czasem bardzo potrzebuję takiej książki na odstresowanie 🙂
Jakoś wcześniej nie rzuciła mi się ta książka nigdzie w oczy, ale teraz w księgarniach będę się miała na baczności. 😉
O tak, obyczajówki ostatnio za mną chodzą parami. Kiedyś, jeśli będzie taka okazja zajrzę do „Tam, gdzie rodzi się miłość” 🙂
Ja też czytam romanse, ale nie wiem pod którą grupę się podpiąć, na razie to chyba jestem kurą domową, więc jak najbardziej większość romansów powinna mnie zadowolić :))