To już moje drugie spotkanie z Martyną Wojciechowską. Kobietę na krańcu świata 1 przeczytałam w niemal jedno wakacyjne popołudnie, nie mogąc napatrzeć się na zdjęcia, nie mogąc doczytać wszystkich historii. Byłam pod wielkim wrażeniem jej twórczości. Swoje historie opisywała językiem łatwym, nie bała się mówić o wszystkich sprawach. Po Kobietę na krańcu świata sięgnęłam, aby móc wyrwać się od naszej Polskiej zimy, która nareszcie nadeszła, do ciepłych krajów. I poznać inne kobiety, które mają inne zwyczaje, inne tradycje. Inaczej wyobrażają sobie swoją przyszłość.A jednak są do nas, do Polek, tak podobne.
I tak poznajemy Shirley, która opuściła swój dom, aby zamieszkać z nowym mężem i hipopotamem, którego traktuje jak córkę. Całe swoje życie dostosowała do potrzeb Jessiki i bez niej życia sobie nie wyobraża, pomimo, że jej ukochana „córeczka’ potrafi zdemolować cały dom w ciągu pięciu minut. A i może zrobić krzywdę, chociaż i przez przypadek. Podczas czytania tej historii przekonałam się, jakimi wspaniałymi stworzeniami się hipopotamy, które do tej pory uważałam za takie duże potwory. A jednak. Są to zwierzęta, z których niektóre matki, powinny brać również przykład.
Kobiety, które zakładają żelazne łańcuchy na szyję przez nas uważane są za … No właśnie, za jakie? Dziwne, głupie? A jednak dla nich jest to część kultury, tradycji, którą kontynuują. Bez długiej szyi uważają się za brzydkie i nieatrakcyjne. W dodatku, jest to dla nich sposób na zarabianie. Bo tylko od takich kobiet, z długą szyją turyści są w stanie kupić pamiątki.
Nayioma Rae podjęła się pracy pilota. I może dla nas nie jest to nic dziwnego, ale rodacy jej zawód uważają za dziwny i nie kobiecy.
W Etipoi ludzie tracą wzrok. I to jeden po drugim. I pomimo że są operowani, to ślepców wciąż przybywa. I muszą się nauczyć żyć na nowo.
Gejsze od zawsze mnie interesowały, więc gdy zobaczyłam że autorka spotkała się również z jedną z nich (Kimiche) bardzo się ucieszyłam. I mylą się Ci, którzy myślą, że bycie gejszą to przysłowiowa „kaszka z melczkiem”. To ciężki zawód, do którego młode dziewczyny przyuczają się bardzo długo, tracą swoje najlepsze lata.
W Japonii mężczyźni „masowo” cierpią na kompleks lolity. Dlatego młode japonki postanowiają być kawaii, czyli słodkimi lolitkami, które na ubrania, fryzjera i kosmetyczkę wydają majątek. A jeżeli myślicie, że jest tylko jedna grupa takich „przebierańców” to grubo się mylicie. Na ulicach Japonii możecie spotkać Lolę Makabryczną, Mroczną czy też Lolitę yamamby.
Bohaterami kolejnego artykułu, reportażu są szympansy, które traktowane są bestialsko. Uratowane od właścicieli, którzy się nad nimi znęcają, trafiają do Nyaru Menteng, ośrodka rehabilitacji dla orangutanów, gdzie odzyskują siły, zaznają miłości i opieki.
Martyna Wojciechowska nie owija w bawełnę. Pokazuje wszystkie wady i zalety, ale nie ocenia. Przybliża czytelnikowi kulturę innych państw, kultur i ludzi w sposób jasny, klarowny i ciekawy. Bo gdy już zacznie się czytać, nie można przestać. Zagłębiamy się w historię kobiet, które pomimo że różne, są do nas i do siebie bardzo podobne. Książka Wojciechowskiej jest inna niż program, odbiera się ją inaczej. Nie mówię, że któraś z tych form przekazu informacji jest lepsza czy gorsza. W książce mamy piękne zdjęcia, styl autorki, która opisuje wszystko tak, że aż chcę się czytać.
Czy polecam? Jak najbardziej. Martyna Wojciechowska zabierze was na niesamowitą przygodę, której nigdy nie zapomnicie.
Uwielbiam książki Wojciechowskiej, jej opowieści są niesamowite!
Zazwyczaj nie przepadam za książkami podróżniczymi, ale te Martyny uwielbiam:)
Również posiadam ten tom – jest świetny, tak samo jak jego ,,serialowa" wersja 🙂
Z tą autorką jeszcze nie miałam do czynienia 🙂 i wyczuwam, że byłaby to milsze spotkanie niż z mało konkretnymi dziełami Pawlikowskiej
Wersja telewizyjna tak, ksiązkowa nie bardzo.
Chętnie przeczytam jakąś książkę Wojciechowskiej. Chyba mam nawet coś w domu. Ostatnio bardzo mam ochotę na tego typu pozycje.
Martyna jest moją ulubioną autorką jeśli chodzi o książki podróżnicze 🙂 Oczywiście Beatę Pawlikowską też mam w swoich zbiorach 🙂
Martyna Wojciechowska jest naprawdę niesamowitą osobą i odważną podróżniczką,. Moja siostra jest jej zagorzałą fanką, więc jej polecę powyższą pozycję.
Jeszcze nie miałam możliwości poznania książek Wojciechowskiej, chociaż niejednokrotnie oglądałam program. Chyba trzeba nadrobić zaległości.
Jakoś nie mam ochoty na książki Wojciechowskiej. Nie ciekawią mnie one.
Nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, ale nadrobię. Jestem ciekawa tej historyjki z hipopotamem.
Bardzo lubię książki podróżnicze, koniecznie muszę przeczytać:)
Bardzo lubię autorkę jako pisarkę i osobę, ale nie ciągnie mnie szczególnie do jej książek 😉
Właśnie to najbardziej w niej lubię. Fakt, że nie ocenia, tylko pokazuje.
Bardzo lubię Martynę Wojciechowską i jej programy. Oglądam na bieżąco nowe odcinki "Kobiety na krańcu świata". Książek przez nią wydanych nie miałam jeszcze okazji czytać, ale na pewno to zmienię 🙂
Lubię jej program w telewizji, ale z książką nie miałam styczności. 😉
Większość tych historii znam z programu Martyny, na podstawie którego powstała ta książka. Nie miałam okazji zapoznać się z publikacjami Wojciechowskiej (nie licząc kilku artykułów w „National Geographic”) i żeby to zmienić kupiłam „Zapiski (pod)różne”, które, mam nadzieję, przypadną mi do gustu.
Martyna jest naprawdę niesamowita, dobrze się wczytać w jej książki i chociaż w ten sposób podziwiać odległe zakątki 🙂