Sesja już dawno się skończyła, a ja nie pokazałam Wam jeszcze filmów, które udało mi sie obejrzeć tuż przed nią, a trochę tego jest. Przez pewien czas więcej oglądałam niż czytałam więc musiałam wszystko podzielić na dwie notki, aby Was nie zanudzić.
Truman Show, reż. Peter Weir, 1998 r. 10/10
Truman Burbank (Jim Carrey) mieszka w uroczym nadmorskim miasteczku i wiedzie przeciętne, raczej szczęśliwe życie u boku kochającej żony Meryl (Laura Linney). To, co dla wielu byłoby nieziszczalnym marzeniem, Truman otrzymał bez specjalnego wysiłku. Właśnie – otrzymał, a nie zdobył. Truman jest bowiem gwiazdą telewizyjnego serialu emitowanego przez 24 godziny na dobę. O każdym jego kroku decyduje reżyser programu (Ed Harris), od niego zależy nie tylko to, kogo Truman spotka na swej drodze, ale i to, czy danego dnia będzie świecić słońce. Jednak nawet on nie przewidział, że wykreowany przez niego bohater zacznie się domyślać istnienia innego świata.
Film ten obejrzałam z racji nadrabiania zaległości, które jak wspomniała, są bardzo duże. I musi być dobry, skoro nawet mój Luby przy nim nie zasnął, a on lubi nawet przy bardzo interesujących filmach. Okazał się piękny, wzruszający, wciągający i pomysłowy, bo przyznam, trzeba się było sporo natrudzić, aby coś takiego wymyślić. Truman Burbank (Jim Carrey)wiedzie z pozoru normalnie życie. Ma rodzinę, przyjaciół, żonę. Niestety, nie wie że jest on głównym bohaterem programu nadawanego 24 godziny na dobę na cały świat i to już od dobrych klikunastu lat.
Przy zakończeniu się popłakałam. Nawet się nie zauważa jak film zaczyna się kończyć, a my przeżywamy tzw „kaca filmowego” z którego trudno się obudzić. Trzeba znaleźć inny, lepszy film, a z tym jak wiadomo bywa gorzej. Warto poświęcić ponad godzinę czasu aby zobaczyć Jim’a Carrey’a w jednej z jego najlepszych ról.
Pearl Harbor, reż. Michael Bay, 2001 r. 10/10
Opowieść o wojnie, miłości, męskiej przyjaźni i wielkiej pasji. Stany Zjednoczone, rok 1941. Dwaj przyjaciele i zapaleni piloci – Rafe (Ben Affleck) i Danny (Josh Hartnett) służą w lotnictwie. Rafe zakochuje się z wzajemnością w pięknej pielęgniarce Evelyn (Kate Beckinsale). Sielanka kończy się, gdy młody pilot opuszcza Amerykę, by wziąć udział w bitwie o Anglię. Wkrótce przychodzi wiadomość o jego śmierci. Kilka miesięcy później Evelyn i Danny, którzy w międzyczasie zostaliprzeniesieni do Pear Harbor na Hawajach, nawiązują romans. Tymczasem z wojny wraca cały i zdrowy Rafe. W tym momencie w splątane losy bohaterów ingeruje historia – japońskie bomby spadają na Pearl Harbor…
Do oglądania tego filmu podchodziłam dwa razy. Pierwszy, ponad rok temu. Jednak wyłączyłam go w połowie, bo nie mogłam wytrzymać tego napięcia. I od tamtego czasu ciągle powtarzałam sobie, że go skończę. W grudniu zrobiłam listę filmów, które kiedyś oglądać zaczęłam, ale nie skończyłam. Przepłakałam ponad połowę filmu. Chwycił mnie on za serce i na zawsze stał się jednym z ulubionych.
Strażnicy galaktyki, reż. James Gunt, 2014 r. 9/10
Zuchwały awanturnik Peter Quill kradnie tajemniczy artefakt stanowiący obiekt pożądania złego i potężnego Ronana, którego ambicje zagrażają całemu wszechświatowi. Chcąc uniknąć gniewu Ronana, Quill zmuszony jest zawrzeć niewygodny sojusz z czterema niemającymi nic do stracenia outsiderami: Rocketem – uzbrojonym szopem, Grootem – drzewokształtnym humanoidem, śmiertelnie niebezpieczną i tajemniczą Gamorą i żądnym zemsty Draxem Niszczycielem. Kiedy główny bohater odkrywa prawdziwą moc artefaktu i zagrożenie, jakie stanowi on dla kosmosu, musi zmobilizować swoich niesubordynowanych towarzyszy do ostatniej bitwy, od której zależą losy galaktyki.
Kocham Marvela, chociaż niektórzy patrzą na mnie dziwnie gdy o tym mówię. Mój luby niektóre filmy toleruje, innych nie i tak np. Kapitana Ameryki z nim nie obejrze, bo „go to nudzi i mu się nie podoba”. Nie wie co mówi
Strażników galaktyki odwlekłam w czasie, aż w końcu stwierdziłam że mam ochotę na coś marvelovskiego. I włączyłam. Film świetny, śmiałam się do łez, trzymałam za bohaterów kciuki najmocniej jak potrafiłam. Ciesze się, że powstanie kontynuacja. Oby nie kazali nam długi czekać.
Zaklęta w sokoła, reż. Richard Donner, 1985 r. 8/10
Znienawidzony przez lud biskup Aquilii (John Wood) skazuje na karę śmierci drobnego złodziejaszka, Gastona (Matthew Broderick). Chłopiec ucieka z lochów, a przed pościgiem ratuje go kapitan Navarre (Rutger Hauer). Gaston zostaje jego giermkiem. Wkrótce chłopak poznaje historię rycerza i towarzyszącej mu sokolicy. Dowiaduje się, że ptak jest zaklętą ukochaną Navarre’a, Isabeau (Michelle Pfeiffer). Kochał się w niej biskup Aquilii, ale ona odrzuciła jego zaloty, gdyż oddała już serce dzielnemu kapitanowi. W zemście biskup rzucił na kochanków klątwę, która skazuje parę ukochanych na wieczne rozstanie. Za dnia, gdy on jest człowiekiem, ona przemienia się w sokoła. Nocą, gdy ona powraca do ludzkiej postaci, on staje się wilkiem. Pojawia się szansa na złamanie zaklęcia. Gaston, któremu rycerz ocalił życie, postanawia pomóc kochankom zwalczyć moc czarów.
„Zaklęta w sokoła” to film mojego dzieciństwa. W tamtych czasach dość często puszczany był w sobotnie popłudnia przez telewizję Polsat, a ja zasiadałam wtedy przed telewizorem i oglądałam. Ostatnio udało mi się trafić na jakimś kanale akurat na ten film. I przepadłam na czas trwania filmu. Czułam się jak w dzieciństwie 
Ciekawy przypadek Benjamina Burtona, reż. David Fincher, 2008 r. 10/10

„Urodziłem się w okolicznościach niezwykłych.” – i tak też zaczyna się „Benjamin Button”, adaptacja klasycznej noweli F. Scotta Fitzgeralda z lat dwudziestych XX wieku o człowieku, który przychodzi na świat jako osiemdziesięciolatek i stopniowo młodnieje. O człowieku, który – podobnie jak my wszyscy – nie potrafi zatrzymać upływu czasu. Jego osobistą historię, osadzoną w Nowym Orleanie, śledzimy od końca I Wojny Światowej w 1918 roku aż po XXI wiek, przeżywając jego los równie niezwykły, jak bywa los każdego człowieka. Wyreżyserowany przez Davida Finchera, z Bradem Pittem, Cate Blanchett, Tildą Swinton, Taraji P. Henson, Jasonem Flemyngiem, Eliasem Koteasem i Julią Ormond w rolach głównych, film „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” jest w istocie opowieścią podróżnika w czasie, o ludziach i o miejscach, które napotyka, o odnalezionych i utraconych miłościach, o radości życia i smutku śmierci, a także o tym, czego czas nie zmienia.
Ciekawy przypadek należy do tych filmów, które kiedyś oglądać zaczęłam, nie skończyłam i o nich zapomniałam. Ale jeszcze przed sesją postanowiłam go sobie obejrzeć. Od początku do końca. I obejrzałam. Świetny! Wspaniały! Fascynujący! Wzruszający! Brakuje mi przymiotników, aby go opisać. Z tego co czytałam został nakręcony z użyciem jakiejś technologi, dzięki czemu na ekranie wciąż widzimy twarz Brata Pitta (postarzałą, albo odmłodniałą, ale to wciąż on) ale ciało innego aktora. Nie wiem ile w tym prawdy, ale powiedzmy że to wierze. Jeżeli nie oglądaliście jeszcze Ciekawego przypadku szybko nadrabiajcie zaległości.
Hansel i Gretel, reż. Tommy Wirkoola, 2013 r. 4/10
Klasyczna historia w zaskakującej konwencji horroru i kina akcji. Od wydarzeń w chatce z piernika minęło piętnaście lat. Jaś i Małgosia są już dziś dojrzałymi ludźmi. Mimo to rodzeństwo nadal łączy niezwykła misja – na całym świecie nie ma lepszych od nich łowców czarownic. Już wkrótce czeka ich polowanie, podczas którego ich umiejętności zostaną wystawione na najcięższą próbę.
Uwielbiam nowe interpretacje baśni. Do takich filmów (czy seriali) zawsze siadam z wielką przyjemności. Jednak Hansel i Gretel zawiódł moje oczekiwania i tego filmu nie uratowała nawet przystojna twarz Jeremy’ego Renner’a, którego pewnie znacie z Avengers. Czasami był ciekawy, ale w większości przypadków mnie nudził. I irytował.
Wszystkie zdjęcia i opisy filmów pochodzę ze strony filmweb.com
książka
Większość widziałam, ale dawno temu, także koniecznie muszę do nich wrócić w najbliższym czasie, bo już nawet fabuły nie pamiętam ;/ Swoją drogą ,,Truman Show" to chyba moja pierwsza płyta dvd, która była dodatkiem do jakiejś gazety dawno temu
Oglądałam tylko "Hansel i Gretel" – nie zachwycił mnie niestety…. :/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Też uwielbiam Marvela, ale "Strażnicy galaktyki" jakoś specjalnie nie zapadli mi w pamięci. No może poza Grootem
"Ciekawy przypadek…" jest bardzo ujmujący i wzruszający. Próbowałam jeszcze "Hansa i Gretel", ale szybko wyłączyłam. Masz racje, Renner nie uratował filmu. 
Nie widziałam jedynie "Zaklętej w sokoła". Ja także bardzo lubię filmy od Marvela, a najbardziej Starka
Uwielbiam "Pearl Harbor"…
Z tych wszystkich filmów oglądałam tylko "Ciekawy przypadek…"
Zapisałam sobie tytuły, wydają się być ciekawe
"Ciekawy przypadek…" to cudowny film. Bardzo mi się spodobał, muszę przeczytać opowiadanie, na podstawie którego powstał.
Mam nadzieję, że sesja poszła dobrze:) Żadnego filmu nie oglądnęłam- muszę nadrobić (no może oprócz ostatniego)
Kilka z tych filmów oglądałam, ale dawno temu, więc pamiętam je trochę jak przez mgłę i może przydałoby się ich odświeżenie
Oglądałam "Ciekawy przypadek Benjamina Burtona". Przepiekny film! Co do tej technologii to uważam, że im sie udało, bo ja cały czas widziałam twarz Brada Pitta
Dzieki temu ta historia wydawała sie jeszcze bardziej autentyczna. Bardzo wzruszający! 
http://papierowa-kraina.blogspot.com/
Oglądałam tylko Pearl Harbor i to dawno, wkrótce obejrzę znowu
Mnie zaciekawił Hansel i Gretel i mam nadzieję, że uda mi się obejrzeć ten film.
*Ciekawy przypadek Benjamina Buttona
"Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" bardzo mi się podobał
w kolejce na obejrzenie w najbliższym czasie czeka na mnie "Truman Show" 
również uwielbiam Marvela! i filmy i komiksy, które z nim się wiążą.
a za Strażników Galaktyki wreszcie muszę się zabrać.
Pearl Harbor – chetnie obejrzę. Jestem ciekawa jak przeniesiono na szklany ekran tak ważne wydarzenie historii II wojny światowej.
"Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" wywarł na mnie ogromne wrażenie. Chętnie wrócę jeszcze raz do tego filmy.
Widziałam zarówno "Pearl Harbor" (kocham muzykę z tego filmu), jak i Trumana. Ale nic poza tym. "Przypadku…" nigdy nie dałam rady obejrzeć do końca, głównie przez reklamy tvn-u. Może kiedyś.
Zazdroszczę końca sesji, u mnie to niekończąca się historia </3
Z wymienionych filmów oglądałam kiedyś "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" – ciekawy film, chociaż od tamtej pory mało co już z niego pamiętam.
Benjamin Button jest rewelacyjny
"Ciekawy przypadek Benjamina Burtona", "Truman show" i "Pearl Harbor" widziałam i podobnie jak Ty uważam je za świetne filmy. Pozostałe jakoś mnie nie zaintrygowały, więc raczej nie obejrzę
"Truman Show", "Pearl Harbor" i "Ciekawy przypadek Benjamina Burtona" to filmy, które wywarły na mnie duże wrażenie i do których na pewno będę wracać.