Niewzykła Przygoda. „Hobbit, czyli tam i z powrotem” J.R.R Tolkien
Nie ma nikogo, kto o Hobbicie nie słyszał, wszystko za sprawą filmów, jakie od dłuższego czasu goszczą na ekranach nie tylko kin (chodzi mi oczywiście o trylogię Władcy Pierścieni, którą kocham całym sercem, a zamierzam pokochać również jej wersję książkową). I z tego co pamiętam, 26 grudnia już ubiegłego roku miała miejsce premiera ostatniego filmu z serii Hobbit, zatytułowany Bitwa Pięciu Armii. I po tych dwóch latach (bo Niezwykła Podróż weszła do kin bodajże 2012 roku) postanowiłam uzupełnić braki , trzymając się zasady że najpierw książka potem film, którą trochę złamałam, bo podglądałam chwilę pierwszą część Hobbita, jednak zrezygnowałam, starając się dotrzymać danego sobie słowa. I gdy już miałam udawać się do biblioteki, w jednej z sieciówek znalazłam egzemplarz książki i to za bezczelnie niską cenę. I chociaż obiecałam sobie że nic nowego nie kupię, do czasu, aż nie przeczytam chociaż połowy zgromadzonych na półce książek, znowu nie dotrzymałam słowa (i zrobię to pewnie jeszcze raz, zamierzając zakupić Nomen Omen Marty Kisiel, w nagrodę za zdaną sesję, ekhem). I zaczęłam czytać, a dokładniej żeby być dokładnym, delektować się słowem.
Biblio Baggins należy do hobbitów, którzy kochają swoje norki (a nie są to norki brzydkie i zapuszczone), Pagórek, dobre jedzenie i fajkę. I chociaż w jego żyłach płynie również krew Tuków, którzy słyną ze swojego zamiłowania do przygody, nasz bohater nie zamierza ruszać w daleki świat. Jednak pewnego dnia w wiosce hobbitów pojawia się Gandalf, stary czarodziej, który zasłynął puszczaniem sztucznych ogni. Po spotkaniu Bilba i krótkiej chwili rozmowy podejmuje decyzję. Baggins zostanie włamywaczem i wyruszy razem z krasnoludami w wielki świat. Biblo nie spodziewa się co go czeka, gdy wieczorem ujrzy w swych drzwiach krasnoludy.
Hobbit, czyli tam i z powrotem było lekturą obowiązkową za moich czasów gimnazjalnych. I jeszcze dwa lata temu również, bo zobaczyłam książce na półce u kuzynki, która to wtedy specjalnie zakupiła egzemplarz, aby móc spotkanie z fantastyką odłożyć w czasie. I chociaż miałam wtedy sięgnąć po powieść i ją pożyczyć, stwierdziłam, że przecież próbowałam i nic mi się Hobbit nie spodobał, więc sobie odpuszczę. Bo próbowałam czytać Hobbita i do tej pory pamiętam ten moment, gdy jako nieopierzona gimnazjalistka, siadłam w fotelu (i pamiętam nawet w którym on stał miejscu) i rozpoczęłam lekturę. Po dwóch rozdziałach, przy których strasznie się męczyłam, postanowiłam przestać i zapoznać się ze strzeszczeniem. Więc nawet nie wyobrażacie sobie mojego zdziwienia, gdy po latach odkryłam że książka mi się podoba i pokochałam ją już od pierwszych stron.
Nie wiem, dlaczego wtedy odebrałam powieść w taki, a nie inny, sposób. Podczas czytania, miałam wrażenie, że Tolkien opowiada historię momentami przerażającą, ale stylem, słowami, które nie powinny nikogo przestraszyć, tylko wciągnąć; zainteresować magicznym światem jaki stworzył; rozpalić w nim miłość do marzeń. Nie raz i nie dwa zaśmiałam się w głos (niektóre momenty były zgoła zabawne), a gdy nachodziło wielkie niebezpieczeństwo nie potrafiłam odłożyć książki i przestać czytać, z obawy, że jeżeli nie dowiem się co się przydarzyło bohaterom Hobbita, nie będę mogła na niczym się skupić. Niestety, zaliczenie, egzaminy zbliżają się wielkimi krokami, więc
Hobbit leżał i był czytany powolutku, a ja, delektowałam się słowem, stylem pisarza, nabierając chrapki na Władcę Pierścieni, po którą zamierzam udać się do biblioteki, niestety, dopiero w lutym.
Hobbit, czyli tam i z powrotem to książka która mnie zachwyciła, oczarowała. Razem z jej bohaterami przeżyłam wspaniałe przygody, poznałam smak niebezpieczeństwa, zrozumiałam, co to znaczy oddanie, wierność przodkom i ideałom. Poznałam wspaniałe miejsca, pełne magicznych stworzeń, ich obyczaje, zwyczaje i życie. Tolkien swoich bohaterów przedstawił ze wszystkimi wadami, nie upiększał ich, nie koloryzował. Thorin Dębowa Tarcza, pomimo że był śmiały i odważny, miał wiele wad, o których Tolkien nie zapomniał. Tak samo Bilbo, który był głównym bohaterem powieści. I takich książek powinno być więcej. Aby móc cieszyć się każdą chwilą z nimi spędzoną.
Książka przeczytana w ramach wyzwania : 52 książki, Wyzwania książkowe 2015
Jeszcze nie czytałam, ale leży na moim stosiku, także w najbliższym czasie pewnie sięgnę w końcu po ,,Hobbita" 🙂
A mi się nie podobała 🙂
Muszę się przyznać, że nie czytałam ani jednej książki autora. Nadrobię!
Myślę, że w dużej części. samo słowo "lektura" wpłynęło tak na Twój odbiór powieści:) Ja czytałam "Hobbita" jeszcze w podstawówce i pamiętam, że wówczas bardzoooo mi się podobał:)
Szkoda, że "Hobbit" nie był moją lekturą szkolną, bo to ciekawa i świetnie napisana powieść. Czytałam ją kilka lat temu i do tej pory dobrze pamiętam 🙂
Nie jestem fanką Hobbita (próbowałam go polubić, ale bezskutecznie), dlatego nie skuszę się na niniejszą pozycję.
Obejrzałam najpierw film i nie wiem czy było to błędem, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że nie chciałam już poznawać końca tej histori, bo chciałam, żeby mnie zaskoczyło. Teraz planuje przeczytać pierwowzór, a następnie Władców Pierścieni. Zrobie sobie podróż do Śródziemia.
Po prostu uwielbiam! 🙂
Nigdy nie czytałam nic J.R.R Tolkiena. Na bieżąco jestem jedynie z ekranizacjami 😉
Trudno nie zachwycić się Hobbitem – styl tej książki porywa ludzi w każdym wieku i bez względu na preferencje literackie. Taka właśnie jest magia Tolkiena 😀
Czytałam w szóstej klasie jako lekturę i zanudziłam się śmiertelnie! Męczyłam ją miesiąc (streszczeń raczej nie czytuję). Tolkien chyba nie jest dla mnie,gdyż kiedy w gimnazjum miałam jako lekturę "Drużynę pierścienia", to też ledwo dałam radę.
http://www.rozdzial5.blogspot.com
To wspaniałe uczucie gdy książka wzbudza takie emocje i aż miło czytać, gdy opisujesz jakie wzbudził w Tobie 'Hobbit'. Żadna ze mnie fanka fantastyki, ale "Hobbita" bardzo miło wspominam i chciałabym sobie go odświeżyć przed seansem (nie widziałam żadnej części ekranizacji). Bilbo to świetny bohater i bezsprzecznie wzbudza sympatię.
Czytałam Hobbita ładnych parę (a może już można mówić paręnaście) lat temu. Na fali Władcy Pierścieni sięgnęłam po książkę będąc wtedy na początku liceum. Język był niesamowicie trudny i bardzo długo ją czytałam. A potem sięgnęłam po Hobbita i okazało się, że tę książkę zupełnie inaczej odbieram – jako lekką i przystępną. Myślę, że teraz po latach Władca powinien wrócić do moich łask i powinnam się przekonać, jak teraz go odbieram 🙂
Mi Hobbit kojarzy się z dzieciństwem, czytałam go jeszcze w podstawówce. Później jakoś nie miałam okazji powtórzyć. Za to na ekranizacji zasnęłam! W kinie! Pierwszy raz w zyciu! 😛
Niestety nie czytałam "Hobbita", choć film oglądałam i muszę przyznać że zrobił na mnie duże wrażenie. Może kiedyś sięgnę i po książkę, ale obecnie film mi wystarczy 😉
Hobbita czytałam dobrych kilka lat temu, kiedy nie było filmów, a wszyscy zachwycali się "Władcą Pierścieni", nie zdając sobie sprawy, że było coś "przed". Styl Tolkiena, klimat, jaki jest w jego powieściach i to, co one robią z czytelnikiem są zaletami, dzięki którym mogę rzec – tak, Tolkien należy do czołówki najlepszych pisarzy na świecie 🙂
Pozdrawiam!
O książkach – okiem Optymistki
Okropnie mi się nie podobało… Strasznie nie lubię stylu Tolkiena, a jak jeszcze taki LOTR miał ciekawą fabułę, to Hobbit był nawet schematyczny jak dla mnie… Meh. Raczej się nie przekonam do niego – może kiedy indziej.
UWIELBIAM "Hobbita…"! Czytałam dla małego przypomnienia chyba w zeszłym roku, teraz robię przymiarkę do "Władcy Pierścieni", bo minęło już chyba ponad 10 lat odkąd jej nie czytałam (chyba nawet więcej). Czas przypomnieć sobie cudowne losy Drużyny Pierścienia.
Czytałam "Hobbita…", ale już jakiś czas temu. Miałam wersję pożyczoną od Kuzyna. Niedawno zakupiłam swoją własną i na pewno do niej wrócę 🙂 Świat wykreowany przez Tolkiena jest niesamowity!