Powrót do dzieciństwa. „Ania z Zielonego Wzgórza” L.M. Montogmery
Ania to sierota, która dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności została zaadoptowana przez rodzeństwo Cuthbertów, mieszkających na Wyspie Księcia Edwarda w Avonlea, na farmie o pięknej nazwie Zielone Wzgórze. Chociaż oczekiwali oni chłopca, który mógłby pomóc Mateuszowi w polu, przyjeżdża do nich dziewczynka, której buzia się nie zamyka, ma sto pomysłów na godzinę i talent do pakowania się w kłopoty. Maryla i Mateusz nawet nie wiedzą kiedy mała rudowłosa dziewczyna wkrada się w ich serca i zostaje tam na stałe.
Ania z Zielonego Wzgórza to książka, a raczej zbiór opowiadań o życiu Ani. Jako dziecko ma ona niewyobrażalny talent do pakowania się w kłopoty. I niesamowitą wyobraźnię, która ukazała mi Avonlea jako bajkowe miejsce, których w świecie jest coraz mniej. Gdy byłam dzieckiem bardzo zazdrościłam jej wyobraźni. Sama starałam się zmieniać moje otoczenie za pomocą siły umysłu, Alenie wychodziło mi to tak dobrze jak pannie Shirley. Przy tej książce nie sposób się nie uśmiechnąć. Kłopoty Ani, chociaż z jednej strony mogą wydawać się poważne czytelnika rozśmieszają i bawią. Chociaż i nie raz włos mógł się zjeżyć na głowie, zwłaszcza gdy łódka, na której płynęła Ania zaczęła nabierać wody. I jak wiadomo niemal wszystkim, bo ta książka była lekturą obowiązkową w podstawówce (nie wiem czy jest nadal), zdarzyły się i łzy smutku. Już sam tytuł jednego rozdziału wprawiał mnie w ogromną zadumę i smutek.
Nawet nie wiedziałam jak tęskniłam za Avonela. Za Jeziorem Lśniących Wód i za tymi wszystkimi magicznymi miejscami. Czytałam książkę z uśmiechem na twarzy i poświęcałam jej niemal każdą wolną chwilę, chociaż powinnam siedzieć i się uczyć, jeżeli chcę zaliczyć semestr. Ania przyciągała mnie magnetyzmem i czasami sama wyganiała do nauki, kiedy siedziała przy książkach, a mi robiło się głupio i ze zwieszoną głową wracałam do biurka. Jednak nie potrafiłam zasnąć, gdy nie przeczytałam chociaż jednego rozdziału. To było moje takie małe uzależnienie. Z jednej strony to dobrze, że pod ręką nie miałam kolejnej części, czyli Ani z Avonlea. Bo nie spałabym nic a nic. I książki leżałyby odłogiem i o nauce przypomniałabym sobie dopiero w niedziele wieczorem.
Ania z Zielonego Wzgórza to książka, do której wielu odczuwa głęboki sentyment. Mi Ania towarzyszyła podczas niemal całej podstawówki, bo wielokrotnie wracałam do książek napisanych przez Montogmery. Dopiero teraz dostrzegłam że pozwoliła mi cieszyć się życiem, beztroską, ale jednocześnie przekazała zapał do nauki i dążenie do spełnienia marzeń. I to od tej książki naprawdę polubiłam czytanie.
Jeżeli nie czytaliście, to gorąco Was zachęcam. Ania z Zielonego Wzgórza to powieść wielopokoleniowa. Dla wszystkich, niezależnie od wieku.
Ania z Zielonego Wzgórza | Ania z Avonlea | Ania na Uniwrystecie | Ania z Szumiących Topoli | Wymarzony dom Ani | Ania ze Złotego Brzegu | Rilla z Zlotego Brzegu | Ania z Wyspy Księcia Edwarda
Ahhh książka mojej młodości, chcę do niej wrócić 🙂
Ania była i moją ulubioną bohaterką literacką z dzieciństwa. Każdą z części czytałam wiele razy a i teraz wracam do nich, kiedy mam zły humor.
Też mam do niej sentyment i tak jak u Ciebie pozwoliła mi się cieszyć dzieciństwem i powodowała zapał do nauki i szkoły. Coś w tym jest na pewno 😉 Pozdrawiam ciepło
O tak, to prawda – tę książkę czyta się z niesamowitą radością i uśmiechem na twarzy 🙂
Uwielbiam Anię. Tę książkę czytałam chyba ze sto razy i chętnie bym znów do niej wróciła.
Ania z Zielonego Wzgórza to ponadczasowa powieść. Uwielbiam ją.
Wstyd się przyznać, ale nie czytałam – teraz kupuję dla córki tą serię więc chyba sama po nią sięgnę 🙂
Anię trzeba kochać, Anię nie można nie kochać, nawet moja bratanica, która nie przepada za książkami stwierdziła, że bardzo polubiła właśnie Anię. Mam dwa wydania w domu, te starsze to calusieńka seria, łącznie z losami jej dzieci 😉
Oj czytało się ją bardzo dawno. Miło wspominam 🙂
Czytałam i chętnie bym do niej wróciła 🙂
Jako dziecko nie zakochałam się w książkach o Ani, ale stało się to niewiele później. Na najbliższe Święta planuję powrót do tej serii i przypomnienie jej sobie. 😉
Aż chce się wrócić do tej lektury 🙂
Zaczytywałam się serią o Ani w dzieciństwie:)
Hm.. Słyszało się o tej książce, ale jakoś mnie nie ciągnie, aby ją przeczytać. Może dlatego, że to lektura, a za lekturami to ja nie przepadam. [ Szept Myśli ]
Też chciałabym pamiętać, jaka książka sprawiła, że tak polubiłam czytanie. 🙂 Czytałam Anię z Zielonego Wzgórza i chyba z Szumiących Topoli. Od czasu do czasu wracam do nich myślami, Ania to wyjątkowa bohaterka. 🙂
Jedna z moich ulubionych lektur 🙂
Nie raz śmiałam się czytając ją, bardzo chętnie wróciłabym do niej 😀
Pozdrawiam i zapraszam do siebie !
in-our-different-world.blogspot.com
Nie przeczytałam jej, gdy była moją lekturą szkolną, jednak później to nadrobiłam. Chcę się też zapoznać z kolejnymi częściami, ale jakoś ciągle odkładam to na bliżej nieokreślone kiedyś.
Ja z pewnym sentymentem wspominam "Tego obcego" – jedną z pierwszych książek, które naprawdę polubiłam (nie licząc bajek i tym podobnych). 😉
Czytałam ją jako lekturę, wciągnęła mnie tak, że w wakacje kilka lat temu sięgnęłam po resztę tomów. 😉 Mam jednak w planach powtórzenie, bo uwielbiam opowieść o zwariowanej Ani. 😉
Pozdrawiam.
Aż się łezka w oku kręci, gdy się wspomina takie książki z dzieciństwa… 🙂
Oj chętnie bym wróciła do tej książki, choć muszę powiedzieć, że gdybym miała wybierać, to jako dziecko wybrałabym jednak Dzieci z Bullerbyn xD