„Prowincja pełna marzeń” Katarzyna Enerlich
Polacy zachwycają się Grecją, Włochami, Hiszpanią czy nawet Turcją. Urok tamtejszych zabytków ich poraża, a legendy i historie znają niemal na pamięć. Słyszeliście kiedyś powiedzenie „cudze chwalicie swego nie znacie”? Pewnie tak. Nasz naród ma to do siebie że nie potrafi docenić swojej własnej historii i uroku, jakie kryją miejsca znajdujące się tuż obok nas. Mamy szczęście jeżeli nasze mała ojczyzna znajduje się w miejscu, gdzie na każdym kroku napotykamy niespodzianki- i to te miłe. Jednak nie o to chodzi, aby chwalić się u kogo jest pięknej. W tym jednym miejscu każdy powinien czuć się spokojnie, bezpiecznie i być szczęśliwy.
Bohaterka Prowincji – Ludmiła Gold mieszka w Mrągowie gdzie pracuje w lokalnej gazecie. Poznajemy ją wtedy gdy na miejsce starego redaktora przychodzi nowy- Artur, który już pierwszego dnia zaprowadza w redakcji radykalne zmiany. Niedługo na jego biurku wypowiedzenie kładzie Ewa- koleżanka Ludmiły. Jednak panna Gold kocha swoją pracę i trudno jej się z nią rozstać chociaż praca coraz mniej przypomina sielankę. Pewnego dnia pod swoją kamienicą Ludmiła dostrzega Niemca- Martina Ritowsky, którego ojciec jako dziecko mieszkał w Mrągowie. Powoli w nieskomplikowane życie bohaterki zaczynają wchodzić zmiany, które bardzo szybko odmieniają jej życie. Czy na stałe?
„Prowincja pełna marzeń” jest to książka, która nie wymaga wielkiego zaangażowania emocjonalnego- tak zwane lekkie czytadło, przez co pozwala się zrelaksować, odprężyć i pomarzyć. I gdybym wzięła ją do ręki tydzień później oceniłabym ją pewnie trochę lepiej, jednak stwierdziłam że trzeba w końcu poznać twórczość Enerlich, którą wiele osób się zachwyca.
Ludmiła jako główna bohaterka momentami wydawała mi się osobą niezrównoważoną psychicznie. Często wykrzykniki jakich użyła autorka sprawiły że nie wiedziałam czy odbierać to jako krzyk czy też ekscytacje(która pojawiała się w najmniej odpowiednich momentach). Na każdej prawie strona miotała się z miejsca na miejsce podejmując decyzje lekkomyślne, o które prędzej podejrzewałabym dziecko. SPOILER Kochała jednego, wybrała drugiego, ale nie chcąc ranić pana P. postanowiła jednak zaryzykować i zranić jego uczucia. KONIEC SPOILERA. Jednak do książki podeszłoby się odrobinę inaczej-to znaczy do idealnego czasoumilacza to zachowania Ludmiły mogłyby nawet wywołać śmiech. Co do ‘ukochanych’’ bohaterki- jakoś nie odczułam do żadnego z nich większej sympatii. Każdy z nich miał wady ale i zalety co czyniło ich ludzkimi. Nie byli typem idealnego faceta których często spotyka się w romansach- znacie wizerunek mężczyzny który stoi na tle morza/lasu/rezydencji, z męskim zarostem, rozpiętą koszulą pod która ukazuje się idealnie zarysowane mięśnie, ma czarne/blond włosy i spojrzenie które przebija na wylot? I tutaj powinnam widzieć uśmiech na twarzy każdego z was bo kto ich nie zna? U mnie na szafie leży pudło pełne harlequin’ów jeszcze po mojej cioci i nikt ich nie czyta. Jednak wracając do tematu- wizerunek mężczyzn jaki zaprezentowała w swojej powieści pani Enerlich był taki jak powinien być.
Zdecydowanym plusem jest tło, na jakim rozgrywa się historia. Autorka idealnie oddała piękno Mazur. Kiedy czytałam o Mrągowie, wsiach go otaczających czy lokalnych zabytkach zapragnęłam się tam znaleźć i podziwiać piękno naszego kraju. Moim postanowieniem jest aby koniecznie odwiedzić Mazury i poznać je dokładnie- a najbardziej skupić się na maleńkich miejscowościach, które mają w sobie najwięcej uroku i tajemnic, a jednocześnie są miejscami tak ciepłymi, że pragnie się tam zostać na całe życie. Ludmiła kocha swoje Mrągowo i okolice. Uwielbia też Toruń, ale niestety tylko na chwilę, na moment. Gdy mieszka się lub pracuje w dużym mieście do którego czuje się nie mały sentyment po pewnym czasie przestaje się zauważać jego uroki, staje się ono tylko tłem dla codzienności. Te same szare bloki, dziurawe drogi, ponurzy ludzie. Co innego w małych miasteczkach gdzie wszyscy się znają i natura do której jest tylko krok może zaskoczyć nas w każdym momencie.
Jeżeli szukacie czegoś co pomoże wam się odprężyć po męczącym dniu to zachęcam. Ja sama mam zamiar zapoznać się z kolejnymi tomami, ale mieć trochę do nich inne podejście.
Książka przeczytana w ramach wyzwań : Books Lovers, 52 książki, Polacy nie gęsi, Czytamy powieści obyczajowe.
Za egzemplarz dziękuje Wydawnictwu MG!
Jak wiesz, bardzo lubię i cenię naszą rodzimą literaturę, dlatego z przyjemnością poznam powyższą książkę tym bardziej, że od dłuższego czasu mam w planach twórczość tej autorki.
Książka wydaje się bardzo ciekawa, ale ostatnimi czasy powstało mnóstwo książek, których akcja rozgrywa się na stereotypowo (zbyt słodko i jednostronnie) opisywanej wsi. To powoli staje się nudne.
Nie wiem ja miałam bardzo lekkie podejście a mimo to Ludmiła mnie niesamowicie drażniła ;D nic jej nie ratuje, ona chyba rzeczywiście była niezrównoważona psychicznie ;D ;)))
Książka brzmi ciekawie. Plus za osadzenie akcji na Mazurach 🙂 Co do całej książki, choć ciekawa, to jednak coś mi w niej nie pasuje… 🙂 Może przeczytam kiedyś.
Sama nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po twórczość autorki 🙂
nie wiem czy się skusze, jakoś nie bardzo ciągnie mnie do książki 🙂
Nie znam tej serii, ale szczerze mówiąc jakoś nie mam ochoty na lekturę. Może kiedyś zmienię zdanie, ale na ten moment mówię pas.
Z całego prowincjonalnego cyklu najbardziej przypadła mi do gustu "Prowincja pełna smaku".
Z przyjemnością sięgnę po tę książkę 🙂